Jestem znana z tego, że jestem znana
URSZULA • dawno temuW związku z podjęciem nowej pracy zostałam zmuszona do zaznajomienia się z meandrami współczesnej kultury, a konkretnie z plotkami z życia gwiazd Hollywood. Temat ten był do niedawna całkowicie mi obcy, ponieważ nie należę do ludzi, którzy fascynują się tego typu rzeczami, jednak w niecały tydzień musiałam nadrobić zaległości.
Jeszcze mi się kręci w głowie od jaśniejących złotym i brylantowym blaskiem Paris Hilton, Christiny Aguilery i całej masy gwiazdek i gwiazdeczek, które życie spędzają na chodzeniu na zakupy, pojawianiu się na różnych galach, przemierzaniu kilometrów czerwonych dywanów, rozbijaniu samochodów, odbijaniu sobie mężów, mówieniu, że ta to to, a tamta to tamto, lśnieniu, prężeniu się i błyszczeniu. I kiedy już dokładnie dowiedziałam się, która z kim, po co i dlaczego, która gdzie co kupiła, która zoperowała sobie biust, a która ogoliła głowę, naszła mnie szokująca refleksja, że niewiele z tych dam właściwie zajmuje się czymkolwiek, co by uzasadniało to całe ich błyszczenie.
No bo zrozumieć jeszcze mogę ostatecznie, że ktoś, kto jest fanem – załóżmy — Angeliny Jolie i jej wybitnego talentu aktorskiego, widział wszystkie filmy z jej udziałem i ma cały pokój zaklejony plakatami Lary Croft, może być ciekaw, co ona wyprawia, kiedy w tych filmach nie gra. Natomiast dlaczego interesować się tym, czy córeczka jakiegoś milionera, która nic nie umie i niczym się nie wyróżnia, a wsławiła się głównie publikowanymi w Internecie niecenzuralnymi filmikami, po czym raz lub dwa próbowała coś zaśpiewać, ale jej nie wyszło z powodu dojmującego kaca, kupiła jadalną bieliznę w prezencie walentynkowym czy nie, kto przyszedł na jej urodziny i czy pokłóciła się z jakąś podobną sobie laleczką? Przecież to już lekka przesada!
Są oczywiście gwiazdy, które świecą jasnym blaskiem na firmamencie Hollywoodu już od ładnych paru lat i dalej z dużym powodzeniem śpiewają czy grają w filmach, ale mam wrażenie, że nowy narybek, który pręży się w kolorowej prasie dla nastolatek, to same śliczniutkie, wyfiokowane panienki, które są znane z tego, że są znane, i nikt się nie zastanawia dlaczego.
Kiedy zobaczyłam Lindsay Lohan, znaną z tego, że dużo pije i włóczy się po klubach, po czym zamyka się na odwyku i zaczyna od nowa, w jakimś smutnym filmiku dla dzieci o gadających samochodzikach — jak to się potocznie mówi, opadła mi szczęka. „Co robi Lindsay Lohan w tych okropnych ciuchach pośród gadających samochodzików?” - taka dosłownie była moja pierwsza myśl. Niby mówi się, że dziewczynka ta jest aktorką, ale przecież nikt tego poważnie nie traktuje. Zdaje się, że musi po prostu co jakiś czas wystąpić w smętnym byle czym, aby zyskać plakietkę z napisem „aktorka”, która będzie pozwalała jej dalej bezpretensjonalnie błyszczeć wszędzie, gdzie się tylko da.
Tak samo było, kiedy Paris Hilton, która jest znana z tego, że jest córką pewnego bogatego pana, dużo pije, chodzi na zakupy i często pojawia się na różnych imprezach, podjęła próbę rozpoczęcia kariery jako piosenkarka. „Doskonale wyprodukowane popowe utwory!” - głosiły recenzje. Co za bzdura! Kto kilka miesięcy po wydaniu tej płyty w ogóle o niej pamięta? Od śpiewania jest Whitney Houston, a Paris Hilton jest od bycia Paris Hilton.
Mam jednak wrażenie, że tendencja jest generalnie taka, że gwiazdeczki owe lukrowane powoli przestają się wstydzić, że znalazły się w gronie VIP-ów zupełnie bezpodstawnie. A stroną, która w całej tej maskaradzie zgłupiała najbardziej, jest widz programów telewizyjnych i czytelnik kolorowych pisemek, który łyknie wszystko, co mu podadzą z nalepką „made in Hollywood”. Ludzie od dawien dawna mieli tendencję do podglądania, co robią całymi dniami sąsiedzi z naprzeciwka, i plotki z życia gwiazd świetnie potrzebę tę zaspokajają. Tylko że musimy zdać sobie sprawę, że to już nie są żadne gwiazdy, tylko dziewczynki niczym nieróżniące się od dowolnej Hani ze Skierniewic, którym los sprawił miłą niespodziankę i spowodował, że urodziły się z górą forsy.
Andy Warhol powiedział kiedyś, że w przyszłości każdy bez wyjątku przez piętnaście minut będzie sławny. Jednak uważam, że lepiej ujęła to jedna z naszych rodzimych gwiazdeczek, które z kolei wypływają głównie na fali telenowel lub głupiutkich telewizyjnych reality show. A więc jedna z nich, a mianowicie Agnieszka Frykowska zwana Frytką, która jest znana z tego, że jako pierwsza uprawiała seks na wizji w programie „Big Brother”, w wywiadzie przeprowadzonym przez Kubę Wojewódzkiego wypowiedziała słowa, które moim zdaniem przejdą do historii:
„Jestem osobą znaną z tego, że jestem znana, natomiast myślę, że ten etap mam już za sobą”.
Amen.
Ten artykuł nie ma jeszcze komentarzy
Pokaż wszystkie komentarze