Nie prowadzę hotelu!
CEGŁA • dawno temuMam bardzo małe mieszkanie. „Niestety” mam również brata, który koncentruje się wyłącznie na swoich problemach i pomimo skończonej trzydziestki ma siano w głowie. Mieszka z dziewczyną, w jej pięknym mieszkaniu, cztery razy większym niż moje. Gdy tylko coś się między nimi zepsuje – brat nocuje u mnie na ziemi w kuchni. Jestem zmęczona, a rozmowy nic nie wnoszą, za tydzień brat znów się zjawia ze skruszoną miną i koczuje u mnie, zapewniając, że to ostatni raz… I co takiemu zrobisz?
Kochana Cegło!
Mam bardzo małe mieszkanie: pokoik niecałe cztery metry na trzy, kuchnia może sześć metrów. W łazience trzeba się przecisnąć między kiblem a pralką, aby się dopchać do wanny. Po pokoju w ogóle nie da się spacerować – po przyjściu do domu można się jedynie położyć na łóżku i oglądać telewizję lub wziąć na kolana laptop. Bardzo kocham to mieszkanko, wypieściłam każdy kącik, żeby dało się w nim żyć. I da się – jednej osobie.
„Niestety” mam również brata, który koncentruje się wyłącznie na swoich problemach i pomimo skończonej trzydziestki ma siano w głowie. Mieszka z dziewczyną, z którą ma dziecko, w jej pięknym mieszkaniu, cztery razy większym niż moje. Ona to typ wielkiej damy, z wymaganiami. Pół biedy, kiedy jest między nimi dobrze, bo ich związek to jakaś paranoiczna szarpanina. Wówczas co najwyżej podrzucają mi Antosia na weekend, żeby gdzieś sobie wyjechać – ja przecież nie muszę… Dobra, dzieciak jest słodziakiem i lubię się nim zajmować, mimo że teoretycznie nie muszę.
Ale gdy tylko coś się między nimi zepsuje – mam u siebie przemarsz wojsk. Brat przychodzi, nocuje na ziemi w kuchni, tak że nie mam nawet jak podejść do kuchenki i zrobić sobie rano kawy. Innym razem przywozi do mnie ich psa – to łagodny, wielki, długowłosy kundel, niestety, gdy mu się nadepnie na ogon lub łapę, reaguje niezbyt miło, a Antoś lubi takie psikusy. I wtedy mamusia dostaje histerii, że pies skrzywdzi dziecko, każe mojemu bratu pozbyć się go (do czasu, aż jej nie przejdzie złość).
Brat kupuje też różne przedmioty w Internecie, podając mój adres, i to wszystko zalega potem u mnie tygodniami, bo on to chyba robi w tajemnicy przed nią, nie wiem, czym to inaczej wytłumaczyć. I tak dalej, i tym podobne.
Moja mama przyjeżdża czasem z Kalisza na „inspekcję”. Zawsze jej wizyta kończy się kazaniem, że ja i brat mamy trzymać się razem, pomagać sobie, przy czym w domyśle jest to głównie mowa do mnie, żebym ja pomagała – bo na brata wzajemność raczej liczyć nie mogę, jest roztrzepany, nieodpowiedzialny i zawsze przez mamę usprawiedliwiany, a przecież wiele lat ode mnie starszy.
Ja go oczywiście kocham, ale nie uznaję takiej sytuacji, że on ma przez całe swoje życie jechać i wisieć na uległych mu kobietach, to my musimy mu wszystko podporządkować. Sam uległy jest tylko wobec matki swojego dziecka, leży pod pantoflem i kwiczy, a ja muszę lecieć mu na pomoc. Jestem zmęczona, a rozmowy czy nawet kłótnie nic nie wnoszą, za tydzień brat znów się zjawia ze skruszoną miną i koczuje u mnie, zapewniając, że to ostatni raz… I co takiemu zrobisz? Przecież za drzwi nie wyrzucisz, nawet ani nie pije, ani nie bije:).
Petarda
***
Kochana Petardo!
Nie wybuchaj. Pomyśl spokojnie. Twoja relacja z bratem to klasyczny konflikt osobowości i interesów. Na moje oko jednak nie jest to facet aż tak egoistyczny, jak myślisz. Po prostu, nadużywa Twojej pomocy bez świadomości popełniania nadużycia, odruchowo, gdyż poza Tobą nie bardzo ma się do kogo zwrócić w sytuacji, w jaką zabrnął. A jest nieciekawa, dla niego może nawet wstydliwa.
Wydaje mi się, że Twój brat jest człowiekiem biernym, zagubionym i niedojrzałym. Do tego mocno zakochanym. W rezultacie pozwolił, by partnerka przydzieliła mu w swoim życiu podrzędną pozycję i uzależniła go od swoich humorów. Weszła mu na głowę, jak to się mówi. Nie jest to układ udany, nawet jeśli brat, również ze względu na syna, chwyta się wszelkiej nadziei jak brzytwy, gdy nadchodzą lepsze dni… Partnerka, która prowokuje i akceptuje sytuację typu spanie brata poza domem na czyjejś - w tym wypadku Twojej – podłodze, lub karze go za to, że dziecko nie umie postępować z dużym psem, w moim odczuciu „nie rokuje”.
Nie możesz, rzecz jasna, z grubej rury wywalić bratu swoich obserwacji, bo przyjmie postawę obronną – zwykle tak bywa, gdy wtrącamy swoje trzy grosze w coś dla nas nie do końca zrozumiałego, np. związek uczuciowy dwojga ludzi. Dlatego, lepiej byłoby może zacząć z drugiej strony i delikatnie zachęcić brata do zwierzeń. Czy jest szczęśliwy? Jak wyobraża sobie swoje dalsze życie? Taka rozmowa z łatwością naprowadzi go na temat jego obecności w Twoim życiu. Musisz mu uzmysłowić, że je masz i wyobrażasz je sobie nieco inaczej niż to było dotychczas, między innymi za jego sprawą.
Tu trzeba pewnej dozy dyplomacji, by brat nie czuł się (przez kolejną osobę!) odtrącany czy osądzany. Mama ma bowiem trochę racji w tym sensie, że człowiek powinien móc na kimś bliskim polegać. Musisz tylko spróbować podpowiedzieć bratu, co ma robić, by była to relacja zwrotna. Pokazać mu, że też go czasem potrzebujesz. Dlatego, zamiast zakazywać mu wstępu do Twojej świątyni, zainicjuj może w te „gorsze” dni wspólną wyprawę z Antkiem albo z psem, albo z oboma – by przyuczyć ich do bezpiecznej koegzystencji? Taka tresura połączona z nauką to świetna zabawa dla wszystkich uczestników, moglibyście nawet dołączyć do jakiegoś letniego kursu. Z efektów będzie zadowolona przy okazji mama Antka, która może przestanie tak często wypraszać brata z psem z domu…
Delikatnie i stopniowo musisz też wyartykułować bratu swoje warunki. Nie mów o tym, co on ma zrobić, nie namawiaj do „pogodzenia się” z dziewczyną czy większej stanowczości w tym związku – na to musi wpaść i zdobyć się sam. Mów o tym, czego Ty chcesz i co Ci przeszkadza, a co ewentualnie jest dla Ciebie do przyjęcia.
Zarezerwuj sobie część weekendów na coś innego niż opieka nad bratankiem. To zmusi być może młodych rodziców do spędzania więcej czasu z dzieckiem, które nie jest żadną przeszkodą w wyjazdach czy innych rozrywkach, ale – to już nie Twoja sprawa, jak sobie poradzą z problemem.
Wspomnij też o swoich obowiązkach i przyjemnościach, o tym, że na tak małej przestrzeni możesz się zrelaksować jedynie w samotności i prosisz, by to uszanował. Jeśli nie może wytrzymać w domu ze swoją rodziną – niech pogłówkuje nad innym rozwiązaniem niż Twoja podłoga. Zasugeruj to pojednawczo, niemniej stanowczo.
Co drugi weekend możesz go zaprosić na wspólnie gotowany obiad. Możesz też sama dokądś wybyć, a w tym czasie poprosić, żeby naprawił coś w mieszkaniu, umył okna czy zrobił remanent swoich rzeczy. Naucz go odwdzięczać się za Twoją gościnność i odróżniać rodzinne odwiedziny od „domu otwartego”, na którego prowadzenie nie masz odpowiednich warunków.
Jeśli jest inteligentny i ma serce na właściwym miejscu – zrozumie. Daj mu tylko czas i nie uciekaj się do awantur. Tych ma chyba pod dostatkiem gdzie indziej…
Trzymam kciuki za Wasze porozumienie.
Cegła
Ten artykuł nie ma jeszcze komentarzy
Pokaż wszystkie komentarze