Reklama na mnie nie działa
URSZULA • dawno temuTelewizor nie jest zupełnie głupim wynalazkiem, leci w nim mnóstwo fajnych filmów i wystarczy program telewizyjny oraz odpowiedni time management, ażeby korzystać z tego dobra techniki bez uszczerbku dla zdrowia psychicznego. Jest tylko jedno „ale” w postaci reklam, które co piętnaście minut przerywają niemal każdy program i które podobno programują człowieka tak, by bezwiednie nakupował sobie niepotrzebnych przedmiotów.
Kiedy miałam 12 lat, moi przebiegli rodzice zabierali ze sobą do pracy kabel od telewizora, żebym nie mogła nic oglądać, kiedy siedzę w domu i czekam na ich powrót z pracy. Świetnie wiedzieli, że w przeciwnym wypadku będę tępo gapić się na wszystko co leci, choćby to były obrady sejmu. Natomiast kiedy miałam 17 lat, sama zmusiłam rodziców, żebyśmy pozbyli się tej machiny z piekła rodem, ponieważ skonstatowałam, że jak się ją raz włączy, to potem nie chce się już nawet ruszyć z kanapy na imprezę, co generalnie się nie opłaca. Następnie z powodzeniem przeżyłam 10 lat bez telewizora. Ba, nawet zdarzało mi się chełpić tym, że nigdy nie widziałam rozmaitych tańców na lodzie i idoli i nawet nie wiem, jak wygląda Kasia Cichopek. Miałam komputer, na którym oglądałam filmy, kiedy tylko miałam na to ochotę.
Aż tu nagle, po przeprowadzce, okazało się, że w moim nowym mieszkaniu telewizor nie dość, że jest, to jeszcze ma całe mnóstwo kanałów. Pierwsza myśl, która przeleciała mi przez głowę, nakazywała mi jak najszybciej oddać go. Zanim jednak zdecydowałam się na ten krok, pozwoliłam sobie włączyć go kilka razy z nudów. I szybko uznałam, że właściwie nie jest to taki zupełnie głupi wynalazek, leci tam mnóstwo fajnych filmów i wystarczy program telewizyjny oraz odpowiedni time management, ażeby korzystać z tego dobra techniki bez uszczerbku dla zdrowia psychicznego.
No prawie. Jest bowiem jedno „ale” w postaci reklam, które co piętnaście minut przerywają niemal każdy program i które podobno programują człowieka tak, by bezwiednie nakupował sobie niepotrzebnych przedmiotów.
Kiedy byłam mała, tata przemyślnie wyłączał w telewizorze dźwięk, kiedy tylko nadchodził czas na pasmo reklamowe. A później, oglądając filmy głównie na DVD, niewiele miałam z nimi do czynienia. Dopiero teraz więc zagłębiłam się w fascynujący świat środków do czyszczenia toalet, balsamów po goleniu i lekarstw na zgagę. Szczególnie zaintrygowały mnie postacie kobiece, które prezentują i zachwalają nieprzeliczone dobra współczesnej cywilizacji.
Mój zdecydowanie ulubiony typ to reklamowa pani domu. Kobieta, która całymi dniami pilnuje domowego ogniska i oczywiście swoich roześmianych pociech, które trzeba wykarmić specjalnymi rodzajami jogurtów, płatków i batonów, żeby rosły zdrowo i przewinąć w cudowną pieluchę, która jest zdecydowanie lepsza od innej pieluchy. Pani domu z wielkim zamiłowaniem oddaje się także sprzątaniu mieszkania i jej główny cel to dotrzeć nawet tam, gdzie nie docierają zwykłe środki i usunąć nawet najbardziej uporczywe plamy. Męża, owszem ma, ale właściwie nie ma go w domu, ponieważ zajmuje się zarabianiem na ten istny raj w miniaturce i żeby skusić go na odrobinę życia rodzinnego, musi koniecznie przyrządzić jakiś parujący specjał z dodatkiem specjalnych przypraw w proszku (można to zrobić bardzo szybko, tak żeby jeszcze zdążyć do fryzjera).
Drugim typem, który w reklamach pojawia się tylko odrobinę rzadziej niż pani domu jest młoda kusicielka, która spędza czas na smarowaniu którejś części swojego ciała specyfikiem wydłużającym, pogrubiającym, wygładzającym, podkręcającym, ujędrniającym i generalnie ulepszającym oraz traktowaniu włosów na nogach przemyślnymi żyletkami i depilatorami. Na żadnym etapie życia nie można zapominać o długich, cienkich i matowych włosach, przebarwionych paznokciach oraz zdecydowanie mało apetycznych zaskórnikach. A całe to wielkie smarowanie odbywa się wyłącznie po to, by udać się z koleżankami na kawę i chichotać na widok pierwszego lepszego faceta albo tańczyć sambę w towarzystwie egzotycznych tancerzy. Ale generalnie chyba chodzi o to, żeby jak najbardziej przypominać panią, która czasem pojawia się w reklamach skierowanych do facetów i na przykład kusząco odgryza kawałek loda w czekoladowej polewie albo w skąpym stroju przechodzi obok stolika, przy którym mężczyźni rozkoszują się szklanką zimnego piwa i na jej widok ślina im cieknie. Zauważyłam jednak, że ponętne, wpół rozebrane panie pojawiają się częściej na billboardach niż w telewizji, być może dlatego, że producenci reklam uznali, że mężczyźni częściej wychodzą z domu.
I nie piszę tego po to, by dołączyć do chóru feministek, które twierdzą, że wizerunek kobiet w reklamach woła o pomstę do nieba (chociaż swoją drogą, czy kobiety, które oglądamy w reklamach w ogóle istnieją w realu?) ani do grona krytyków, którzy twierdzą, że reklamy to zwyczajne wciskanie ludziom kitu (chociaż poniekąd tak jest). Reklamy po prostu są dla mnie śmiertelnie nudne. Oglądając pasma identycznych, pozbawionej wszelkiej kreatywności spotów, które usiłują sprzedać ludziom rozmaite produkty, doszłam do wniosku, że po prostu żaden z nich nie jest skierowany do mnie i nie odzwierciedla mojego trybu życia. A przecież ja też czymś czyszczę toaletę (myślę, że to coś zabrałam rodzicom przy ostatniej wizycie) i zarabiam trochę pieniędzy, więc przy odrobinie dobrej woli spece od reklamy mogliby mi wcisnąć jakiś produkt.
Dlaczego nikt na to nie wpadł? Wyobraźcie sobie taką reklamę: Rozlega się dzwonek do drzwi, ona otwiera, a tam stoi przystojny facet z produktem do czyszczenia toalet w dłoni. Szybko przebiera się w seksowny fartuszek i przystępuje do pucowania toalety, podczas kiedy ona leży na kanapie, pije wino i podziwia jego umiejętności. Albo przemyślcie taką reklamę kawy: Bohaterka budzi się po imprezie w szczątkowym stroju i rozmazanym makijażu i widzi, że cały dom jest zastawiony butelkami i petami zgaszonymi w talerzykach z jedzeniem. Ma strasznego kaca, ledwo co wstaje z łóżka. Cudem, potykając się o leżących wszędzie imprezowiczów, dociera do kuchni, gdzie włącza ekspres do kawy, a ten produkuje kawę, której aromat napełnia mieszkanie i powoduje, że butelki same wynoszą się do śmieci, naczynia się zmywają, a świeża i wypoczęta bohaterka w modnej kiecce wychodzi do pracy. No i co? Kupilibyście tą kawę? Ja na pewno. A takiej, którą reklamuje pani przeciągająca się w atłasowej pościeli, nie kupię. Ot co.
Ten artykuł nie ma jeszcze komentarzy
Pokaż wszystkie komentarze