Pajęcza nić
MAŁGORZATA SULARCZYK • dawno temuUstalmy jedno: jeśli chce się pozbyć pająka, trzeba ciąć nić, nim nasnuje pajęczynę. Kilka cięć i prawdopodobnie się zrazi. A jeśli pozwolić mu się zadomowić, będzie snuł, snuł, snuł...
Margolu,
Problem mój może wydać się błahy komuś, kto nigdy nie był w podobnej sytuacji. Widzę również, że temat molestowania seksualnego nie był zbyt często poruszany na tych łamach, cóż dopiero molestowania mężczyzny przez kobietę. Niestety, mój mąż od jakiegoś czasu jest molestowany przez swoją szefową…
Młoda, atrakcyjna, samotna kobieta zarządza zespołem kilkunastu osób, w tym kilku młodych mężczyzn. Wszyscy są żonaci, większość ma małe dzieci (my z mężem także mamy roczne dziecko). Taki typ najwidoczniej jest najbardziej pożądany, bo z wiarygodnych źródeł wiem, że mój mąż nie jako pierwszy wpadł szefowej w oko. Poprzednicy zazwyczaj opuszczali firmę – zarówno ci, którzy się jej poddali, jak i ci, którzy nie mieli na to ochoty. Mąż przez długi czas nie mówił mi nic, może się wstydził, może bagatelizował problem. Myślę, że do czasu mogły mu pochlebiać względy okazywane przez dyrekcję. Telefony i SMSy późnymi wieczorami – służbowe, rzecz jasna (czy aby na pewno…?), załatwianie prywatnych spraw w godzinach pracy w towarzystwie mojego męża, w końcu lunche, a często kolacje biznesowe, które nie wiedzieć czemu, nie mogły odbywać się bez niego. No i wzmianki wspólnych znajomych, którzy razem z nim pracują – najpierw niewinne dowcipy, potem krępujące milczenie, kiedy pojawiał się temat. W końcu któraś koleżanka ostrzegła mnie, żebym uważała, bo stosunek szefowej do mojego męża niepokojąco wykracza poza relacje służbowe. Ponoć nawet nakryto ich w niedwuznacznej sytuacji. Przeraziłam się. Postanowiłam porozmawiać z mężem wprost. Nie zaprzeczył, najpierw trochę się plątał, potem wybuchł, wyznał, że nie wie, co z tym zrobić. Ponoć szefowa zachowuje się tak, jakby byli jawnymi kochankami (mówi do niego kochanie, słonko, pozwala sobie na dwuznaczne żarty, itp.), choć on zapewnia, że tak nie jest. Boi się o pracę – ma dobrą pozycję i pensję, a jednocześnie jest już znużony całą sytuacją.
Może i określenie „molestowanie seksualne” to za dużo w tym przypadku, mam jednak wrażenie, że wiele osób nie wie tak naprawdę, co się pod tym pojęciem kryje. Zazwyczaj też kojarzy się to z nieprzyzwoitym zachowaniem przełożonego wobec pracownic. Jednak jak widać, fakt bycia kobietą nie wyklucza wcale tego typu zachowań wobec podległych pracowników-mężczyzn? Jestem w autentycznej rozterce i nie chcę, żeby moje małżeństwo traciło z takiego powodu.
Marcjanna
***
Droga Marcjanno,
Molestowanie mężczyzny przez kobietę uruchamia w mojej głowie dość ograniczony mechanizm skojarzeniowy. Ach, my ludzie, wychowani w stereotypach… Pocieszającym jest jednak to, że w zasadzie, po głębszym zastanowieniu, moje przemyślenia w tym konkretnym przypadku dotyczą jednak obydwu płci. Jeżeli osoba molestowana w pierwszej fazie działań przełożonej/przełożonego okazuje zainteresowanie, jeśli schlebia jej zainteresowanie dyrekcji, to nie ma znaczenia, czy jest kobietą, czy mężczyzną: tak samo ośmiela przypuszczającego (przypuszczającą) szturm. A to śliski grunt… Łatwo wsiąknąć, potem trudno się wywinąć.
A wsiąka się czasami z własnej woli, niestety. Nie piszę tego, by potępiać, piszę innym ku przestrodze. Sprawy męsko-damskie są bardzo delikatne, czułe na najdrobniejszy ruch, grymas, nutę w głosie… Niewiele trzeba, by okazać osobie zainteresowanej, że jesteśmy otwarci na propozycje. I takie rzeczy dzieją się czasem bez udziału świadomości. A już z pewnością dzieją się, gdy na chwilę, na jakiś czas wyłączymy świadomość, że taka otwartość na cudze zainteresowanie to już pierwszy stopień do piekła. To już jest złe. I jak by tego nie próbować usprawiedliwiać, dobrym się nie stanie. Stąd jeszcze jest odwrót, to prawda, ale bardziej prawdopodobne jest poczynienie kroków dalszych. Kropla drąży skałę, a kiedy skała jest z tych bardziej miękkich, a kropla z tych, które uderzają z większą mocą, następstwa przychodzą szybciej… Często opanowanie przychodzi nieco poniewczasie, gdy się już dopuści do głosu sumienie, gdy się przestraszy, że sprawy idą za daleko… I masz chłopie pasztet: koleżankę z pracy to wziąłbyś na kawę, wino, przeprowadził poważną rozmowę, zadeklarował przyjaźń czy jakiś inny osuszacz łez i wrócił na łono rodziny. A powiedz tu coś takiego szefowej…. Powiesz? Wylecisz. Nie powiesz? Zabrniesz dalej. Nie powiesz, a przestaniesz brnąć? I tak wylecisz. Ona tego nie daruje. I słusznie, bo skoroś dał obietnicę, choćby tylko zachowaniem to ma prawo domagać się realizacji. Obietnicę dałeś też żonie i też ma prawa domagać się realizacji. Wniosek na przyszłość? Nie obiecuj, czego nie masz prawa obiecywać.
Dajmy jednak wiarę, że sprawa dzieje się bez udziału czynnego, a nawet biernego, delikwenta. Ot, szefowa temperamentna, ambitna, upatrzyła go sobie jako tego właśnie najbardziej niedostępnego i postanowiła poćwiczyć sobie na nim własne zimowe wejście na K2. Szturmuje, wykorzystując atut władzy nad nim, ale i też całkiem niezłe atuty osobiste. Zarzuca sieć. Naciska. Molestuje, jako żywo. Pan nie ulega, ale szefowa stwarza u wszystkich przekonanie, że jednak tak. Osacza. Prowadzi psychologiczną gierkę, manipuluje… Skała by się nie oparła, a mąż się opiera. Niestety, z powyższego listu wynika, że nie dość stanowczo, o ile w ogóle. Co zatem poradzić, gdy już się stało, gdy żona już wie, a co gorsza, radzić trzeba właśnie tejże żonie, która zaniepokojona nie wie, czego powinna wymagać od męża, jak ocenić jego postępowanie, co mu doradzić?
Rzecz w tym, że kiedy sprawy poszły o krok dalej, niż mają prawo pójść — to znaczy, gdy sieć jest zarzucana i zaciskana — wyboru wielkiego nie ma. Albo składamy rodzinę na ołtarzu stabilnej pracy i kariery zawodowej i zaciskając oczy, mamrocząc pod nosem „raz kozie śmierć” poddajemy się zabiegom szefowej i jesteśmy spokojni o stanowisko (które to wyjście, jak mniemam, żony nie satysfakcjonuje), albo rzecz załatwiamy po męsku. Sprawę można załatwić w dwojaki sposób, choć najprawdopodobniej niezależnie od drogi, jaka zostanie wybrana, szukamy nowej pracy. Trzeba złapać coś podobnego, w innej firmie i pożegnać się z firmą obecną, z szefową przy tym dość oschle. Drugim jest droga do medialnego gwiazdorstwa: pierwszy mężczyzna, który wytoczył w Polsce proces kobiecie o molestowanie seksualne. Tylko czy znajdzie się świadków, którzy zechcą zeznawać…
Jakkolwiek na sprawę by nie patrzeć, jedynym rozsądnym wyjściem wydaje mi się zmiana pracy. Jeśli, oczywiście, problemem jest szefowa, a nie kryzys w związku spowodowany pojawieniem się dziecka i związanymi z nim perturbacjami w adaptacji do nowych ról, z którego często wynika przykra konsekwencja małżeńskiej zdrady…. Ale to już zupełnie inna bajka.
Powodzenia dla męża w szukaniu nowej pracy i wytrwałości dla Ciebie, dokąd mu się to nie uda. Tego Wam życzę.
Margola
Ten artykuł nie ma jeszcze komentarzy
Pokaż wszystkie komentarze