Szwedzki model
MARIANNA KALINOWSKA • dawno temuSzwedzcy konserwatyści mówią o kryzysie rodziny. Tylko czym jest rodzina w ogóle? Dlaczego uważamy, że model mama-tata-dzieci to najlepszy model na świecie? Co z rodzinami niepełnymi, zastępczymi, zrekonstruowanymi, opartymi na związkach homoseksualnych czy wreszcie z rodzinnymi domami dziecka? Dlaczego uważamy je za gorsze, mniej wartościowe?
Magda spędziła ostatnio dwa tygodnie w Szwecji, skrupulatnie, jak to ona, zwiedzając kraj wzdłuż i wszerz. Byłam ciekawa, czy widziała na ulicach coś dziwnego. Zwyrodnienia jakieś, dziwactwa szwedzkie u obywateli? Czy Szwedzi są inni niż Polacy, kiedy się na nich patrzy, kiedy na przykład piją w bistro poranną kawę? Magda była pewna, że zapytam o pasztet z renifera, a ja zboczeń u Szwedów szukam. Zażądała wyjaśnień.
Droga Magdo, oto one.
Szwecję obywatele szwedzcy nazywają czasem czule „Matką Szwecją”. Szwedzki system opieki socjalnej z polskiej perspektywy sprawia wrażenie luksusowego: długie urlopy macierzyńskie i tacierzyńskie, wysokie dodatki na dzieci, alimenty płacone przez państwo, kiedy ojciec nie może ich płacić, bezpłatne przedszkola i żłobki (opłata jest, ale symboliczna), itd., itd. No dobra, ale co to ma wspólnego ze zboczeniami?
Już, już. Zaczęłam od tej socjalnej bajki, bo to w niej naukowcy upatrują źródła zmian, jakie zachodzą ostatnio w tradycyjnej szwedzkiej rodzinie. Można by właściwie powiedzieć, że coś takiego jak „tradycyjna rodzina” (mama, tata, przynajmniej dwoje dzieci, oparcie na autorytecie ojca; struktura sztywna, formalna, zhierarchizowana, ścisły podział obowiązków na męskie i kobiece) w Szwecji zaczyna zanikać. W miejsce tradycyjnej rodziny pojawiają się tak zwane rodziny nowoczesne (oparte na modelu demokratycznym, nieformalne, bardziej od rodziny tradycyjnej elastyczne, jeśli chodzi o podział pracy w gospodarstwie domowym i nie tylko). Bywa, że w nowoczesnej rodzinie to mama pracuje, a tata zajmuje się dziećmi. Nie muszą wcale mieć ślubu. Konkubinat to coraz popularniejsza forma legalizowania związków.
W Szwecji w 2002 roku zawarto 38 tys. ślubów, a 31 tys. par małżeńskich się rozwiodło. Rocznie około 12 tys. dzieci trafia do rodzin zastępczych. Pary homoseksualne układają sobie życie na tych samych prawach co heteroseksualne. Około 40 tys. dzieci jest wychowywanych przez pary gejów i lesbijek. Rząd zastanawia się, czy nie refundować lesbijkom zapłodnień in vitro w państwowych szpitalach, a niektóre partie polityczne rozważają, czy nie zalegalizować związków poligamicznych (skoro nie można ograniczać możliwości zawierania małżeństw osobom tej samej płci, to dlaczego ograniczać obywatelom prawo wyboru co do liczby osób w małżeństwie?).
To tylko garść ciekawostek z życia Szwedów, naszych w sumie całkiem bliskich sąsiadów. Szwedzka rodzina należy do najbardziej równouprawnionych na świecie, co w ostatnich latach zaowocowało znacznym wzrostem dzietności Szwedów.
Szwedzcy konserwatyści mówią o kryzysie rodziny. Tylko czym jest rodzina w ogóle? Dlaczego uważamy, że model mama-tata-dzieci to najlepszy model na świecie? Taki na przykład awunkulat, czyli rodzina, w której najważniejszym opiekunem dzieci jest nie ojciec, ale brat matki, jest popularna u Trobriandczyków, Indian Navaho i mieszkańców Wysp Salomona… Dobrze, może to przykład zbyt egzotyczny, wróćmy do Europy. Co z rodzinami niepełnymi, zastępczymi, zrekonstruowanymi, opartymi na związkach homoseksualnych czy wreszcie z rodzinnymi domami dziecka? Dlaczego uważamy je za gorsze, mniej wartościowe?
Specjaliści uważają, że „Matka Szwecja”, zapewniając swoim obywatelom ogromne bezpieczeństwo socjalne, pozwoliła ludziom żyć tak, jak naprawdę chcą żyć – ekonomiczny aspekt, który według niektórych socjologów ukształtował tradycyjny model rodziny, ma obecnie drugorzędne znaczenie. Od kiedy kobiety zarabiają nie (albo niewiele) mniej niż mężczyźni, feminizm staje się coraz popularniejszy, homoseksualizm przestaje być traktowany w kategoriach grzechu śmiertelnego, a do zapłodnienia nie jest konieczny akt seksualny, klasyczny model rodziny ma coraz mniejsze uzasadnienie. Jeśli dodamy do tego zmieniające się też nieustannie sposoby produkowania dóbr i preferencje konsumpcyjne, podejście do religii, obyczajowości, otrzymamy ciekawy i chyba jeszcze nie w pełni ukształtowany model rodziny epoki postindustrialnej. Ale co ze zboczeńcami, co ze zboczeńcami? — dopytuje Magda.
Wreszcie udało mi się dotrzeć do puenty. W naszym kraju często nazywa się zboczeńcami homoseksualistów, mówi się o upadku cywilizacji i konieczności chronienia za wszelką cenę tradycyjnego modelu rodziny. Byłam ciekawa, czy u zamorskich sąsiadów, tak dalece od tradycji odsuniętych, widać tych zboczeńców na ulicach. Czy dzieci mają znerwicowane, czy znarowieni są i wyuzdani? Czy rzeczywiście tradycyjny model rodziny jest jedyną ostoją społecznego ładu, czy bez niego społeczeństwa dziczeją i szaleją?
Magda mówi, że z tego, co widziała na ulicach, wynika, że Szwedzi są szczęśliwi. Uśmiechają się, dzieci mają zadowolone, ulice czyste i bezpieczne. Wyglądają tak samo jak my. Albo nawet trochę lepiej, bo wiadomo, ekonomia, ekonomia…
To oczywiście o niczym nie świadczy. Na rzetelną ocenę szwedzkich zmian społecznych trzeba będzie poczekać przynajmniej jedno pokolenie. Tyle tylko, że to wszystko bardzo ciekawe. Kiedy spojrzeć na świat bez uprzedzeń szeroko otwartymi oczami, nic nie wydaje się oczywiste i ustanowione raz na zawsze.
Ten artykuł nie ma jeszcze komentarzy
Pokaż wszystkie komentarze