Legal body
ZUZA • dawno temuJak już pisałam w poprzednim docinku korespondencji z NZ, Wigilia Down Under była nie tyle uwieńczeniem, co początkiem mojej współpracy z Anastazją. Realizacja programu dla telewizji spodobała się nam tak bardzo, że postanowiłyśmy zrobić więcej reportaży o nowozelandzkiej Polonii, ale już nigdy więcej za darmo!
Jak już pisałam w poprzednim docinku, Wigilia Down Under była nie tyle uwieńczeniem, co początkiem mojej współpracy z Anastazją. Realizacja programu dla telewizji spodobała się nam tak bardzo, że postanowiłyśmy zrobić więcej reportaży o nowozelandzkiej Polonii, ale już nigdy więcej za darmo!
Skąd jednak wziąć pieniądze na realizację kolejnych pomysłów? Dzwoniłam do wielu organizacji wypytując, jakie projekty wspierają, jaki jest termin składania aplikacji, dzwoniłam, słuchałam, dzwoniłam, opowiadałam, dzwoniłam, dzwoniłam i jeszcze raz dzwoniłam, aż w końcu trafiłam na Leona z Urzędu Miasta Auckland.
Po tym, co w skrócie opowiedziałam, Leon doszedł do wniosku, że nasz projekt podchodzi pod kategorię przedsięwzięć, na jakie urząd miasta daje pieniądze. Ich fundusz wspiera „projekty lokalne”, tj. realizowane w Auckland, dotyczące Auckland, promujące mniejszości kulturowe w Aucklad, zaadresowane do innych mieszkańców Auckland oraz mające walor artystyczny. Dwa dni później doszła do mnie pocztą formularz aplikacyjny.
Przystąpiłam więc do wypełniania formularza, ale okazało się to wcale nie takie proste.
Na co potrzebne są wam pieniądze? Opisz swój projekt szczegółowo i cele, jakie masz nadzieję osiągnąć dzięki niemu? W jaki sposób oraz kto wyniesie korzyści z waszego projektu? Gdzie i kiedy projekt będzie realizowany? Jaka jest nazwa waszej organizacji? Ile członków liczy wasza organizacja? Załącz statut waszej organizacji wyszczególniający jej misję i cele.
Organizacja?! Przecież do realizacji projektu wystarczę tylko ja i Anastazja, nie potrzebujemy i nie mamy żadnej organizacji! Termin składania aplikacji ubiegał za 3 tygodnie, co oznaczało, że zostało nam bardzo niewiele czasu na dopełnienie formalności.
Dwa dni później byłam znów u Leona z długą listą pytań. Dowiedziałam się, że wszyscy aplikujący muszą mieć osobowość prawną (legal body) i na konto tej osoby prawnej Auckland City Council przekazuje pieniądze w przypadku, gdy projekt zyskuje aprobatę. Na szczęście okazało się, że w naszej sytuacji — kiedy nie ma najmniejszych szans zarejestrować się przed upłynięciem terminu składania podań o finansowanie projektów — możliwe jest wykorzystanie tymczasowo tzw. ‘umbrella’ - (parasolki), czyli innej, istniejącej już organizacji, która zobowiąże się użyczyć nam swojego konta do czasu, kiedy będziemy miały własne. Z tym nie było najmniejszego problemu, bo od dawna jestem skarbnikiem Improv Society – organizacji, która pozyskuje pieniądze dla mojego teatru.
I to chyba właśnie przez to całe zamieszanie wokół ciał legalnych i nielegalnych Leon zaczął do mnie słać e-maile pod pretekstem, że tak ciekawie opowiadam o polskiej kulturze, zapraszać na herbatę lub kawę. Nie chcąc stawiać sprawy na ostrzu noża, a jeśli intencje Leona były „niewinne” - nie zrobić z siebie idiotki, co to nie wiadomo, co sobie wyobraża, postanowiłam grzecznie odmawiać tłumacząc się brakiem czasu (co z resztą było zgodne z prawdą) zamiast mówić mu, że mam boyfrienda.
Procedura zakładania własnej orgaznizacji była dla mnie „terra incognita”, nic dziwnego zatem, że pierwsze kroki stawiałam chwiejnie i niepewnie. Precyzyjne określenie celów i opisanie misji naszej organizacji przyszło nam w miarę łatwo. Wypracowanie nazwy dla organizacji okazało się o wiele trudniejsze, ponieważ ja i Anastazja miałyśmy inny pogląd na to, jak powinna ona brzmieć, a jednocześnie bardzo nam zależało na tym, żeby imię naszego „bobasa” było dobrze dobrane. W końcu, po wielu bolesnych sporach, kreatywnych tarciach i wrzących dyskusjach narodziła się TOA, czyli Tales of Aotearoa Trust (Aotearoa to maoryska nazwa Nowej Zelandii, a dosłownie „kraj długiej białej chmury”).
Pozostała jeszcze jedna kwestia, a mianowicie ustalenie składu zarządu. Wymagane minimum dla organizacji to 3 osoby. Dwa stanowiska zgodnie podzieliłyśmy: prezes – ja, sekretarz – Anastazja, ale brakowało skarbnika. Wybór padł na Martę, moją najbliższą polską przyjaciółkę: jedyną i jednocześnie najlepszą kandydatką. Zostałaś jednogłośnie wybrana na naszego skarbnika, nie masz wyboru — dowiedziała się niczego nie spodziewająca się Marta. Wszystkie skompletowane papiery i dokumenty wysłałam do biura rejestracji.
Wracając jednak do losów naszej aplikacji — doczytałam się, że większe szanse otrzymania dotacji na projekt mają organizacje popierane przez inne. Kto jednak zechciałby się wstawić za naszą TOA? Jedyną organizacją przychodzącą mi na myśl było The Auckland Polish Association. Długo się wahałam, zanim zwróciłam się do nich o wsparcie, ponieważ, poza sporadycznymi wizytami w kościele polskim, (trochę wstyd się przyznać) nigdy nie byłam blisko związana ze Stowarzyszeniem Polaków w Auckland. Wyobraźcie sobie moje rozterki — chciałam prosić o kredyt zaufania, kiedy nikt ze stowarzyszenia dobrze mnie nie znał! Na spotkanie z zarządem tej organizacji polonijnej szłam bardzo zdenerwowana, a po przeprowadzeniu rozmów nie byłam do końca pewna wrażenia, jakie wywarłam. Jednak już kilka dni później dostałam niezwykle miły list od prezesa wyrażający poparcie dla naszego projektu. To był kolejny, niezwykle ważny krok.
A czas płynął nieubłaganie. Dzięki Leonowi, który nie dawał za wygraną i wykorzystywał każdy pretekst, aby się ze mną skontaktować, nadarzyła się okazja napisania artykułu na temat naszego projektu do biuletynu Urzędu Miasta Auckland. Taka możliwość bezpłatnej promocji nie mogła zostać przegapiona. Resztkami sił (zakładanie organizacji to naprawdę wyczerpujące zajęcie) napisałam artykuł i wraz z paroma zdjęciami wysłałam do Leona.
Na ostatnią chwilę udało się wszystko przygotować i oddać do druku. Dostarczyliśmy nawet logo, które Marta, nasz skarbnik, a zarazem profesjonalna (i utalentowana) graphic designer opracowała dla TOA! Teraz pozostawało nam już tylko czekać na decyzję komisji Auckland City Council w sprawie naszego podania.
„We are pleased to inform you that your application was succesful. The money will be transfered to your account on…” - takiej odpowiedzi wyglądamy. Dałyśmy z siebie wszystko, reszta zależy od decydentów z Urzędu Miasta Auckland.
Ten artykuł nie ma jeszcze komentarzy
Pokaż wszystkie komentarze