„Wierny przyjaciel”, Kjell Ola Dahl
ŁUKASZ ORBITOWSKI • dawno temu„Wierny przyjaciel” koncentruje się na akcji, mnożeniu poszlak i fałszywych tropów. Czy może raczej – powinien się koncentrować. Kjell Ola Dahl pisze w morderczym tempie i chyba powinien zwolnić. Szkoda marnować tak zacnych bohaterów.
W czwartym tomie swoich norweskich przygód, policjanci Froelich i Gunnarstranda prowadzą dwa niepowiązane ze sobą śledztwa.
Nieszczęsny Froelich śledzi pewnego Pakistańczyka, zajmującego się rabunkiem i zatrzymuje kobietę, która przed chwilą opuściła mieszkanie podejrzanego. W torebce Veroniki znajduje się niewielka ilość kokainy. Dziewczyna płaci grzywnę i odchodzi wolno tylko po to, żeby zmaterializować się jako narzeczona starego przyjaciela nieszczęsnego Froelicha. W następnej, trzeciej już odsłonie jest jedynie trupem, a zatem przedmiotem śledztwa. Nieszczęsny Froelich pozostaje rozdarty pomiędzy dawną przyjaźnią i niedawną zbrodnią, znajduje jednak czas na romansowanie z dwiema różnymi partnerkami. Ta niesłychana aktywność zmierza w jasno określonym kierunku. Żeby za dużo nie zdradzić, przymiotnik „nieszczęsny” jest tutaj w pełni zasadny.
Równolegle toczy się sprawa ubogiej stypendystki z biednego kraju, która przybywa do Norwegii w poszukiwaniu lepszego życia i natychmiast znika. Co przyniosło jej bogate i bezpieczne Oslo. Uwięzienie w burdelu? Gwałt i pogrzeb w parku? A może po prostu zawieruszyła się z chłopakiem? Nieszczęsny Froelich będzie musiał znaleźć czas i na to, mając umiarkowane tylko wsparcie ze strony starszego kolegi. Gunnarstranda czuje się zmęczony. Rzucił ukochane papieroski, dzięki czemu apteki w Oslo, oferujące gumę nicorette, podwoiły sprzedaż. Biedzi się nad swoim spokojnym, niezbyt satysfakcjonującym związkiem i coraz wyraźniej tęskni do chwili, kiedy będzie się zajmował wyłącznie podlewaniem kwiatów i chłeptaniem piwska.
Nie ma co kryć, uwielbiam tych gości, właściwie cały komisariat łącznie z zagubioną, kochliwą policjantką Leną i działającym na dwa fronty funkcjonariuszem Staele budzi moją niekłamaną sympatię, właściwie nie wiadomo z jakiego powodu. Może dlatego, że są norwescy do bólu, spokojni na zewnątrz i buzujący w środku? Z tym większym bólem obwieszczam kolejny (po słabszym „Czwartym napastniku”) spadek formy.
Panowie są sympatyczni, lecz cała intryga trąci banałem. Pal sześć głupie, wynikłe z konwencji oczekiwanie czytelnicze, że wątki dwóch dziewczyn, zabitej i zaginionej splotą się w jakikolwiek sposób. To jeszcze nie jest konieczne. Ale, postawmy sobie sprawę jasno, dziewczyna zamordowana i porzucona w kuble na śmieci jest raczej zużytym zawiązaniem akcji w literaturze kryminalnej. Rozwiązanie zagadki wygląda na dość przypadkowe, przewrotka w puencie również jest naiwna. W końcu książka nie od parady nazywa się Wierny przyjaciel. Wiadomo, że tytułowy kumpel ma coś za uszami. A gdyby tak po prostu wydrukować na pierwszej stronie, tłustymi literami, kto zabił? Wątki zapowiadające się interesująco (wspomniany złodziej z Pakistanu) zostają wyciszone, ustępując miejsca banałom w rodzaju psychoterapeuty molestującego swoje pacjentki.
Więc może nie chodzi tutaj o śledztwo? W większości współczesnych kryminałów intryga ma charakter pretekstowy dla bogatej warstwy obyczajowej i tak mogłoby być również w wypadku nieszczęsnego Froelicha i niepalącego Gunnarstrandy. Wierny przyjaciel koncentruje się właśnie na akcji, mnożeniu poszlak i fałszywych tropów. Czy może raczej – powinien się koncentrować. Kjell Ola Dahl pisze w morderczym tempie i chyba powinien zwolnić. Szkoda marnować tak zacnych bohaterów. Poza tym, niepalący Gunnarstranda? I co, może Philip Marlowe ze szklaneczką mleka na dokładkę?
Ten artykuł nie ma jeszcze komentarzy
Pokaż wszystkie komentarze