„Mag i diabeł”, Katarzyna Gacek, Agnieszka Szczepańska
ŁUKASZ ORBITOWSKI • dawno temuKontynuacją serialu Przeznaczenie nadawanego przez ukulturalniającą nas telewizję Polsat. Lektura rodzi podejrzenia, że w polskiej policji pracuje zgraja patentowanych osłów, gotowych zasięgać porad parapsychologicznych w każdej, nawet najbardziej błahej sprawie. Wszystko tu od sztancy, gliniarzy wypożyczono chyba z poczciwych Złotopolskich. Kiepska książka.
Powieść Mag i diabeł spółki literackiej Gacek/Szczepańska jest kontynuacją serialu Przeznaczenie nadawanego przez ukulturalniającą nas telewizję Polsat. Z tego też powodu, być może, powinienem zamilknąć, gdyż nic nie wiem o tej produkcji, nie widziałem ani pół odcinka, a lektura rodzi podejrzenia, że w polskiej policji pracuje zgraja patentowanych osłów, gotowych zasięgać porad parapsychologicznych w każdej, nawet najbardziej błahej sprawie. Wyobraźnia moja wyłuskała właśnie z siebie obraz jasnowidzów, ustawianych na drogach zamiast kosztownych radarów sprawdzających prędkość. Kupa śmiechu, a rzeczywistość wyje – czy Maga i diabła należy uznać za dzieło samodzielne, to jest za prawdziwą książkę, czy część czegoś większego, uzupełnienie produkcji telewizyjnej sprokurowane w kwadrans dla największych fanów?
Możliwość druga niesie ze sobą szansę na odkupienie. Zapewne niedopowiedzenia, mielizny fabularne, niejasności i otwarte zakończenie znajdują uzupełnienie w warstwie filmowej? Coś, co jawi się nonsensem zyskuje znaczenie, jeśli tylko włączymy telewizor? Może być i tak. W tej sytuacji sympatyczne autorki, które wyprodukowały tę szmirę, okazują się niewinne, wykonały po prostu swoją robotę układając krzywy dom z dostarczonych uprzednio klocków. Ostrzeżenie na okładce zostało zamieszczone, więc po powieść powinni sięgnąć wyłącznie wielbiciele polsatowskiego Przeznaczenia i na nic tutaj moja pisanina. Czytajcie i bawcie się dobrze.
Niestety – każda książka jest bytem w pełni samodzielnym i tak powinna być odbierania. Te zadrukowanych kilkaset stron winno zawierać wszystkie pytania i odpowiedzi. Nie ma znaczenia biografia autora, nawiązanie do rzeczywistych wydarzeń, czy – jak tutaj – do popularnego serialu. A w Magu i diable znajdujemy wątłą historyjkę o zamordowanym facecie i dziewczynie zaginionej w czasie spotkania z koleżanką w Złotych Tarasach. Intryga rozbija się o przedmiot tak banalny jak naszyjnik, przywleczony z Ameryki Południowej czy miejsca równie odległego. Jest też obowiązkowy zabójca, figura tak czarna, że nie sposób się niczego o niej dowiedzieć. Ów facet musiał naoglądać się średnich horrorów dołączanych do gazet, gdyż wlecze ofiarę w ciemne miejsce, wiąże i plecie zaklęcia w celu tylko sobie wiadomym. Aby pokonać takiego tytana zbrodni, komisarz Krzysztof Sołecki musi sięgnąć do pomocy wróżki. Jej postać stanowi odpowiedź na pytanie o sens całej książki, o czym będzie za chwilę.
Istnieje wiele książek gorszych od Maga i diabła, lecz rzadko zdarza się powieść tak potwornie biedna. Wszystko tu od sztancy, gliniarzy wypożyczono chyba z poczciwych Złotopolskich, nastolatki są dokładnie takie, jakie czasem migną mi w reklamach telefonów. Jeśli jakaś jest „szczupła”, to też koniecznie „atrakcyjna i modnie ubrana”. Warszawa – miasto, które najbardziej w Polsce potrzebuje aby o nim pisać – okazuje się być tylko dekoracją, bez jednego prawdziwego domu. A pomyłki zwyczajnie irytują ze względu na fakt, jak łatwo można było ich uniknąć. Otwórzmy na stronie szóstej. Ewa wysyła do Karoliny wiadomość, że czeka pod Empikiem, w Złotych Tarasach. Panie natychmiast się znajdują. Ten akurat Empik rozrzucono po trzech czy czterech piętrach, wobec czego umówić się trudno, nad czym autorki przechodzą do porządku dziennego. Takich pomyłek jest więcej.
Co z wróżką, jedną z bohaterek? Pani Małgorzata Trzaskoma nie jest bytem literackim, lecz człowiekiem z krwi i kości, udziela się w serialu Przeznaczenie i prowadzi gabinet wróżb (sprawdziłem – 200 zł za trzy kwadranse rozmowy przez telefon). Powieść ma więc charakter oferty, reklamuje prywatną działalność współczesnej czarownicy, co mnie nie złości, lecz wpędza w przerażenie. Napisałem wszystko powyżej i co teraz? Zmieni mnie w ropuchę? Ześle liszaj? Chorobę wstydliwą?
Znak krzyża czynię. Spluwam przez lewe ramię.
Ten artykuł nie ma jeszcze komentarzy
Pokaż wszystkie komentarze