„Zapiski z wielkiego kraju”, Bill Bryson
DOMINIK SOŁOWIEJ • dawno temuKażdy naród ma swoje tajemnice, wady, fobie, lęki i nadzieje. I z każdym związane są mniej lub bardziej krzywdzące stereotypy. Ile w nich prawdy, a ile fałszu, trudno jednoznacznie stwierdzić. Tym, którzy poszukują odpowiedzi, pozostaje wnikliwa obserwacja. Jej właśnie poświęcił się autor, pisząc zabawną i zastanawiającą książkę o Amerykanach.
Każdy naród ma swoje tajemnice, wady, fobie, lęki i nadzieje. I z każdym związane są mniej lub bardziej krzywdzące stereotypy. Efekt jest łatwy do przewidzenia: cokolwiek byśmy nie zrobili, nie pozbędziemy się takiej lub innej opinii na swój temat. Polacy mają podobno lepkie ręce, ale są gościnni, a Niemcy to perfekcjoniści i nudziarze. Ile w tym prawdy, a ile fałszu, trudno jednoznacznie stwierdzić. Tym, którzy poszukują odpowiedzi, pozostaje wnikliwa obserwacja. Jej właśnie poświęcił się autor książki Zapiski z wielkiego kraju. Bill Bryson to Amerykanin, który po dwudziestu latach pobytu w Wielkiej Brytanii wrócił do ojczystego kraju. Wtedy też jego przyjaciel z magazynu Mail on Sunday's Night & Day zaproponował mu pisanie cotygodniowych felietonów o Ameryce. Ich efektem stała się książka, którą ma dziś przed sobą polski czytelnik; książka zabawna i zastanawiająca. Słusznie zauważył recenzent Independent, pisząc, że Nieodparty urok książek Brysona kryje się w drobiazgowym opisie przejawów codziennego, zwyczajnego życia w Stanach…
Na wstępie Bill Bryson zastanawia się nad pewnymi faktami, opisanymi w roczniku statystycznym USA. Wynika z niego, że ponad 400 tysięcy Amerykanów rocznie cierpi na urazy spowodowane przez łóżka, materace i poduszki. Z kolei 50 tysięcy obywateli doznaje obrażeń z powodu ołówków, a 30 tysięcy na skutek korzystania z krzeseł, sof i leżanek. Czy przyczyna tkwi w tym, że Amerykanie są mniej roztropni niż np. mieszkańcy Wielkiej Brytanii? Bryson, niczym profesjonalny dziennikarz, zachowuje milczenie. Twierdzi przy tym, że […] nic tak bardzo nie sprawia, że czujesz się obywatelem swojego własnego kraju, jak mieszkanie za granicą. Trudno więc krytykować miejsce, w którym się wyrosło i które się kocha. Co nie znaczy, że nie można go porównywać z innym krajem.
Autor Zapisków z wielkiego kraju zastanawia się więc, dlaczego mieszkańcy Stanów Zjednoczonych mają tendencję do wyszczególniania w nagłówkach gazet nazwy kraju przy nazwie miast. np. Londyn, Anglia, Warszawa, Polska? To maniera a może brak geograficznej orientacji? Bill Bryson pisze: Chodzi o to, że cały czas mają tworzone warunki, które oszczędzają im konieczności myślenia, więc po prostu stracili ten nawyk. Oto paradoks: z jednej strony zarzucamy Amerykanom, że nie potrafią myśleć, a z drugiej strony zazdrościmy im przejrzystego systemu znaków drogowych, dzięki któremu jeździ się tysiąc razy lepiej. Krytykujemy matematyczne zdolności amerykańskich dzieci i młodzieży (bo przecież nie znają tabliczki mnożenia, tylko korzystają z kalkulatorów), a mają świetnych naukowców i nieprzeciętne osiągnięcia w dziedzinie badań medycznych i informatycznych.
Brysona interesuje również inna kwestia: w jaki sposób reklamy leków postrzegają Amerykanie, a jak Brytyjczycy? Okazuje się, że różnice są kolosalne, bo ten sam produkt musi być na dwóch rynkach sprzedawany zupełnie inaczej. W reklamach brytyjskich podawana jest informacja, że po zażyciu specyfiku np. na przeziębienie, chory może poczuć się nieco lepiej. Ale na pewno całkowicie zdrowy nie będzie. Z kolei pacjent w Stanach Zjednoczonych dowie się, że po połknięciu lekarstwa czeka go absolutne wyzdrowienie. To bardzo dziwne u Amerykanów – pisze Bryson. — Wkładają ogromny wysiłek w nawoływanie „Powiedz narkotykom nie”, a potem idą do sklepu i skupują wojenne zapasy leków. Amerykanie wydają na wszelkiego typu leki prawie 75 miliardów rocznie, a produkty farmaceutyczne są reklamowane z taką pasją i bezpośredniością, że może być trudno się do tego przyzwyczaić.
W Zapiskach z wielkiego kraju znajdziemy mnóstwo takich informacji. I dzięki nim spojrzymy na USA trochę z innej perspektywy. Chociaż wiele powiedziało się już o amerykańskiej kulturze, bombardującej świat hollywoodzkimi produktami, niektóre informacje, analizowane przez Billa Brysona, przyprawią nas o zawrót głowy. Bo znajdziemy w książce m.in. felieton o amerykańskiej obsłudze hotelowej, rewolucji kubeczkowej, sekretach świąt Bożego Narodzenia oraz życiu w zimnym klimacie. Oto zabawa pierwszej klasy! Nawet dla tych, którzy Stanami Zjednoczonymi nigdy się nie interesowali i nigdy nie zamierzają ich odwiedzić.
Ten artykuł nie ma jeszcze komentarzy
Pokaż wszystkie komentarze