Dekalog przyszłej mamy
MAGDALENA TRAWIŃSKA • dawno temuKażda mama ma własny zestaw obietnic będących sumą wyobrażeń o tym, jak będzie wyglądało jej macierzyństwo. Obietnic nie wolno łamać, ale trudno jest im sprostać, zwłaszcza gdy daleko odbiegają od rzeczywistości. Gdy na świat przychodzi mały człowiek, wszystko przewraca się do góry nogami, światopogląd ulega przewartościowaniu, a o obietnicach można zapomnieć.
Pojawiają się inne dążenia, zmieniają priorytety, ale bez obaw, nie jest tak źle. Nowe wyzwania, które stawia przed nami dziecko, też są ciekawe i przyjemne.
O swoich postanowieniach i wyobrażeniach na temat macierzyństwa opowiadają mamy. Tego dekalogu nie musicie przestrzegać.
Po pierwsze:
Nie będę przyzwyczajać do noszenia na rękach
Agnieszka (26 lat, informatyk z Łodzi):
— Pamiętam, jak moja mama była niewolnicą mojego młodszego o sześć lat brata. Od momentu gdy wrócili ze szpitala, prawie bez przerwy nosiła go na rękach, bo on ciągle wrzeszczał. Śpiewała przy tym lub huśtała go, aż zasnął. Takie zasypianie trwało czasem dwie godziny. Potem bolały ją ręce i nie miała już siły, by się ze mną bawić. Obiecałam sobie wtedy, że nie będę przyzwyczajać mojego dziecka do noszenia na rękach. Nie udało mi się. Kamilek zasypiał na moich rękach w piętnaście minut, a w łóżeczku trwało to o wiele dłużej. Poza tym nie mogłam słuchać, jak płacze. Na moich rękach się uspokajał i był taki słodki. Ręce okazały się bardziej skuteczne w usypianiu, sprawiały przyjemność mojemu synowi i oszczędzały mój czas.
Po drugie:
Nie będę spać z nim w jednym łóżku
Ewa (24 lata, recepcjonistka z Brukseli):
— Nie mogłam zrozumieć mojej przyjaciółki, która po porodzie zamiast jak zwykle z mężem spała z dzieckiem. Gdy dziecko podrosło, trudno było je przekonać do spania w łóżeczku. Konsekwencją tego był kompletny brak intymności i ubogie życie erotyczne. Byłam pewna, że nie popełnię tego samego błędu. Moją córkę kładłam do łóżeczka, otwierałam drzwi jej pokoju i naszej sypialni i kładłam się spać z mężem. Wytrzymałam tydzień. Wykończyło mnie nocne wstawanie i karmienie na siedząco. Łatwiej było mi mieć ją pod ręką, wyjąć pierś i nakarmić, niż wstawać, iść do pokoju i czekać na siedząco, aż się naje. Zrobiłam to z czystego wygodnictwa. Byłam tak umęczona tymi pierwszymi miesiącami po porodzie, że nie dbałam o nasze życie erotyczne. Chciałam jak najbardziej ułatwić sobie codzienność. Teraz moja córka ma trzy latka. Zasypia z nami. Potem przenosimy ją do jej pokoju. Gdy się budzi, wraca do nas. Już się przyzwyczailiśmy. To miłe, gdy wpada do sypialni i budzi nas całuskami.
Po trzecie:
Nie zrezygnuję z życia towarzyskiego
Eliza (25 lat, kelnerka z Antwerpii):
— Prowadziłam bujne życie towarzyskie: imprezy, kino, spotkania w pubie, wyjazdy. Bałam się, że gdy urodzę Alicję, to się zmieni. Nie chciałam takiej zmiany. Nie wyobrażałam sobie, że mogę być siedzącą w domu matką, która ograniczona macierzyństwem nie robi nic ciekawego, a jej świat to już tylko dziecko. Nie chciałam, żeby mój świat się skończył i żebym od momentu narodzin dziecka żyła już tylko dla niego. Postanowiłam, że ze mną będzie inaczej, nie będę typową mamuśką. Niezupełnie mi się to udało. Przez pół roku głównie siedziałam w domu i spacerowałam z wózkiem. Czasem odwiedzały mnie przyjaciółki lub spotykałyśmy się w parku albo kawiarni. Z kawiarnią był zawsze kłopot, bo tam się pali. Wybierałyśmy więc kawiarnie z ogródkiem. Nie akceptowałam karmienia w miejscach publicznych, więc najczęściej decydowałyśmy się jednak na wspólny spacer w pobliskim parku. Odżywałam dopiero w rodzinnym domu. Mama ochoczo zajmowała się Alicją, a ja buszowałam po sklepach, szłam do fryzjera, kosmetyczki i do pubu. Z rozkoszą paliłam papierosy, plotkowałam i piłam kawę. Gdy Alicja skończyła rok, a ja przestałam karmić, mogłam pozwolić sobie na kino i dłuższe wypady. Mąż zostawał z dzieckiem. Zauważyłam jednak, że to już nie to samo. Nie zależało mi tak bardzo na kwitnącym życiu towarzyskim. Tęskniłam za dzieckiem i wolałam spędzać czas z rodziną. Zmieniłam się trochę, ale lubię tę zmianę. Myślę, że się wyszalałam. Większą przyjemność sprawia mi teraz zabawa i rozmowa z córką niż pogaduchy z koleżankami. Aż trudno mi uwierzyć, że to powiedziałam!
Po czwarte:
Sama dam sobie radę
Joanna (26 lat, specjalista ds. reklamy z Warszawy):
— Zrobiłam błąd. Chciałam być twarda, pokazać wszystkim, jak świetnie sobie daję radę. Postanowiłam nie korzystać z pomocy mamy, teściowej czy ciotek. W pierwszych miesiącach po porodzie odsunęłam wszystkich od siebie. Chciałam, żeby byli ze mnie dumni, że jestem taką świetnie zorganizowaną matką. Nie wyszło, a ja byłam maksymalnie wymęczona. Po dwóch miesiącach męki przyjechała mama i zamieszkała z nami. To były cudowne dwa tygodnie ulgi. Posprzątała mi mieszkanie, robiła pyszne obiady, pomogła zajmować się Hanią. W tym czasie ja mogłam się zająć sobą, pozałatwiać swoje sprawy i spędzić więcej czasu z Andrzejem. Chciałam sobie coś udowodnić, zamiast przyjąć pomoc i lżej przejść przez te trudne miesiące. To było bez sensu.
Po piąte:
Nie będę reagować na jego kwilenie
Renata (30 lat, kierownik biura z Warszawy):
- Śmieszyły mnie matki, które wyciszały telewizor, mówiły szeptem i wciąż nasłuchiwały, czy ich dziecko nie płacze, oddycha, nie wierci się, nie gaworzy, czy czegoś nie chce. Przy każdym kwileniu podrywały się i biegły czym prędzej do łóżeczka, żeby sprawdzić, czego chce dziecko. Byłam pewna, że właśnie tego nie będę robić. Przeliczyłam się. Zwariowałam na punkcie Maksia. Dosłownie! Co prawda przyzwyczaiłam go do spania w hałasie i nie miałam problemu z jego snem, gdy odwiedzali nas znajomi lub gdy słuchaliśmy muzyki czy oglądaliśmy telewizję. Jednak gdy tylko usłyszałam cichutki płacz, biegłam do niego. Byłam na każde jego zawołanie. Sprawdzałam, czy jest głodny, ma mokro, czy chce mu się pić, czy coś złego mu się przyśniło, czy jest mu za gorąco, odkrył się lub po prostu chce poczuć moją bliskość. To nie zbrodnia, że mnie potrzebował. Lubię być mu potrzebna.
Po szóste:
Nie będę przesadzać z kupowaniem zabawek
Monika (28 lat, pracownik biura obsługi klienta z Mińska Mazowieckiego):
— Wspominam to przyrzeczenie i sama się z siebie śmieję. Uważałam, że stosy zabawek w dziecięcym pokoju to przesada, że nie można dać się zwariować. Nadal tak uważam, ale nie umiem się powstrzymać. Dość późno zostałam mamą i wpadłam w pułapkę robienia zakupów, kupowania prezentów i rozpieszczania dziecka. Pokój tonie w przeróżnych zabawkach, a ja wciąż wpadam na coś nowego, co chciałabym kupić mojemu dziecku. Teraz mam nowe przyrzeczenie, że kiedy Artur dorośnie, część zabawek zawieziemy do domu dziecka lub oddamy biednym. Ciekawe, czy wytrwam w tym postanowieniu?
Po siódme:
Po macierzyńskim wrócę do pracy
Justyna (24 lata, asystentka dyrektora z Warszawy):
— Ciąża była zupełnie niezaplanowana i zaskoczyła nas. Mąż zaczął pracować w dużej firmie, ja byłam w trakcie studiów zaocznych i miałam pierwszą pracę, byłam sekretarką. Chciałam jeszcze tyle rzeczy zrobić, „piąć się w górę”, skupić się na karierze, a wizja dziecka pokrzyżowała mi wszystkie plany. Postanowiłam jednak, że nie zrezygnuję ze swoich celów i zaraz po macierzyńskim wrócę do pracy. Gdy urodziłam, wszystko się przewartościowało. Nie umiałam się rozstać z Gabrysiem. Karmiłam piersią i nie wyobrażałam sobie, że mogę go zostawić niani. Nie przerwałam studiów, na weekendy przyjeżdżała do nas mama i pomagała mi. Do pracy wróciłam dopiero po roku i tak z wielkim bólem. Najpierw na pół etatu, a po dwóch latach na cały. Nie zauważyłam, żeby moja kariera jakoś ucierpiała. Jestem asystentką dyrektora, skończyłam studia. Urlop wychowawczy wspominam jako cudowny okres, który zrobił dobrze mi i Gabrysiowi.
Po ósme:
Nie pozwolę, by mąż czuł się odrzucony
Beata (31 lat, główna księgowa z Buska):
— Chciałam spędzać z nim tyle samo czasu i nie wyładowywać na nim swoich frustracji. Było zupełnie odwrotnie. Zuzia ciągle płakała, chorowała, a ja całą uwagę skierowałam w jej stronę. Na szczęście mam wyrozumiałego męża, który mi bardzo pomagał i dzielnie przyjmował wszystkie ciosy. Byłam zmęczona, sfrustrowana i wciąż miałam do niego o coś pretensje. Teraz jestem powtórnie w ciąży. Znów obiecałam sobie, że nasze dotychczasowe życie rodzinne na tym nie ucierpi i że będę miała czas dla Zuzi. Teraz już wiem, że zmiany na pewno nastąpią. Mam tylko nadzieję na ich łagodny przebieg.
Po dziewiąte:
Nie stracę ochoty na seks
Małgosia (31 lat, tłumacz z Brukseli):
— Przed ślubem byłam wulkanem pożądania, miałam ogromny temperament i co tu dużo mówić, kochałam seks. Teraz też tak jest, ale w międzyczasie mój ognisty temperament wyjechał na wakacje. Ja niestety zostałam, i w dodatku z pieluchami. To nieprawdopodobne, że dziecko tak człowieka zmienia. Przed ciążą nawet do głowy mi nie przyszło, że mogę nie mieć ochoty na seks. Miałam ją zawsze, wręcz byłam prowodyrem wszystkich łóżkowych historii. Niestety ciążę przechodziłam fatalnie. Ciągle drzemałam, na nic nie miałam siły, poranki witałam bliskim spotkaniem z muszlą klozetową, a nudnościami reagowałam na każde otwarcie lodówki lub zapach perfum mojego mężczyzny. O seksie nie było mowy. Pierwszy raz kochaliśmy się dopiero w czwartym miesiącu ciąży. To samo było, gdy urodził się Rysio, w ogóle nie miałam ochoty na seks. Zmuszałam się, bo żal mi było Alka. To cud, że jakoś oboje zaakceptowaliśmy te zmiany. Teraz jest już OK. Moje pożądanie w normie, a nawet mam chyba większą ochotę na seks niż przed ślubem. Chyba mój organizm chce sobie odbić stracony czas.
Po dziesiąte:
Błyskawicznie wrócę do swojej wagi
Grażyna (40 lat, stomatolog z Ciechanowa):
— Trudno w to uwierzyć, ale w czasie ciąży utyłam 20 kg! Miałam niesamowity apetyt i folgowałam sobie do woli. Zresztą byłam pewna, że po porodzie szybko zrzucę. Nigdy nie miałam problemów z nadwagą, więc w ogóle nie obawiałam się nadmiaru kilogramów. Potem na świat przyszedł Igor, a ja schudłam tylko 8 kg. W okresie karmienia musiałam się dobrze odżywiać, a na aerobik nie miałam ani chęci, ani czasu. Po dwóch latach niemieszczenia się w żadne swoje stare ciuchy zapisałam się na basen i na konie. Schudłam, ale tylko 4 kg. Potem urodziła się Ania i nigdy już nie powróciłam do swojej wagi.
Ten artykuł nie ma jeszcze komentarzy
Pokaż wszystkie komentarze