Draaisma analizuje dwuznaczny stosunek do starości, charakterystyczny dla dzisiejszego społeczeństwa. Dziś o starości się nie mówi. Nie tylko dlatego, że nie wypada wytykać komuś tego, że z trudem się porusza lub zapomina, o czym wcześniej mówił. Starość jest na swój sposób tematem tabu, a milcząc na jej temat chcielibyśmy odwrócić to, co czeka nas w przyszłości. Z drugiej strony na rynku jest mnóstwo produktów dla ludzi starszych: ciepłych kapci, chodzików, kremów do protez, pieluch, tabletek, maści i kremów. Producenci doceniają bowiem fakt, że osoba starsza z konieczności dbać musi o swoje zdrowie, dysponując mniejszym lub większym „majątkiem” (w przypadku polskich emerytów i rencistów słowo to brzmi bardzo dwuznacznie). Patrząc na to z tej perspektywy, widzimy, że starość (od której tak skwapliwie uciekamy) to czas, w którym możemy mieć naprawdę czas dla siebie, wypoczywając po trudach zmagania się z życiem.
O fenomenie starości świadczą również mity, które silnie wrosły w nasze myślenie. Jesteśmy święcie przekonani, że do XX wieku ludzie osiągali średnio wiek 40 lat. Draaisma polemizuje z tym poglądem, twierdząc, że w dawnych czasach niska przeciętna długość życia wynikała głównie z masowej umieralności niemowląt i dzieci. Ale ten, kto osiągnął dojrzałość, miał duże szanse na przekroczenie sześćdziesiątego roku życia. Równie błędny jest stereotyp, zgodnie z którym kiedyś ludzie starsi mogli liczyć na opiekę ze strony dzieci i wnuków. Draaisma wyjaśnia, że prawie do końca XIX wieku trzypokoleniowe rodziny należały do rzadkości i zdarzały się rzadziej niż dziś rodziny czteropokoleniowe.
Aby zrozumieć starość, warto sięgnąć do fragmentów, w których profesor zastanawia się m.in. nad fenomenem powrotu dawnych wspomnień. Bo dzieje się przecież tak, że ludzie starsi lepiej pamiętają fakty z dzieciństwa i młodości niż to, co działo się kilka lub kilkanaście dni temu. Autorka pisze: Rzeczywista asymetria między młodym a starym polega na tym, że ten ostatni w o wiele większym stopniu mógł doświadczyć, iż w miarę starzenia się jego przeszłość okazała się równie zmienna jak przyszłość. I rzeczywiście, można to nazwać znamiennym przypadkiem mądrości po fakcie. Problem ten zostaje klarownie wyjaśniony i mimo że autorka odwołuje się do terminologii neurologicznej, lektura nie sprawia laikom żadnej trudności. Całość uzupełniają kapitalne nawiązania do malarstwa, literatury i wspomnień, m.in. Maxa Frischa i Guntera Grassa.
Z książki Douwe Draaismy płynie ważne przesłanie: nikt nie jest w stanie zatrzymać procesów związanych ze zmianami naszego ciała. Dlatego powinniśmy je zaakceptować, pamiętając, że umiejętność życia to umiejętność godnego starzenia się.