Właśnie to kocham w Tobie najbardziej
MAGDALENA TRAWIŃSKA • dawno temuKobiety często zadają swoim mężczyznom pytanie: „Za co lub dlaczego mnie kochasz?”. Otrzymanie odpowiedzi jest właściwie niemożliwe lub jest ona niezadowalająca. I to rzeczywiście jest prawda, nie można kochać kogoś za coś konkretnego. To źle postawione pytanie. Za to z odpowiedzią na pytanie: „Co kocham w tobie najbardziej?” nie mają problemów zarówno mężczyźni, jak i kobiety.
Kobiety często zadają swoim mężczyznom pytanie: „Za co lub dlaczego mnie kochasz?”. Otrzymanie odpowiedzi jest właściwie niemożliwe lub jest ona niezadowalająca. Dlatego najczęściej słyszą: „Za wszystko”, „Za całokształt” albo „Nie wiem, kocham cię po prostu”. I to rzeczywiście jest prawda, nie można kochać kogoś z jakiegoś powodu lub za coś konkretnego. To źle postawione pytanie. Za to z odpowiedzią na pytanie: „Co kocham w tobie najbardziej?” nie mają problemów zarówno mężczyźni, jak i kobiety. Kilka kobiet opowiedziało mi o tym:
Śniadanie do łóżka
Dorota (35 lat, farmaceutka, Warszawa):
— Po 12 latach małżeństwa jedna rzecz niezmiennie sprawia mi radość – pobudka w wykonaniu mojego męża. Prowadzę aptekę, która właściwie jest częścią naszego domu — znajduje się na parterze. Mąż jest architektem i musi dojeżdżać do pracy 25 kilometrów. To on wstaje pierwszy. Najpierw całuje moje powieki, dłonie, stopy i policzki, a potem cichutko wysuwa się z łóżka. Jest mi bardzo przyjemnie i to dla mnie sygnał, że za jakieś pół godziny będzie śniadanie. Obracam się na drugi bok i łapię ostatnie minuty snu. Po tych porannych pocałunkach jest mi błogo i szybko zasypiam ponownie.
Mąż bierze prysznic, a potem przygotowuje śniadanie. Szeleści w kuchni. Czuję zapach kawy. Potem mnie budzi, głaszcząc po głowie, i pyta, czy wolę jajka czy tosty, parówki czy biały ser. Uwielbiam, gdy taki jest. Gdy wchodzę do jadalni, wszystko jest przygotowane. Smaruje mi świeży chleb masłem i zaczynamy śniadanie. Tak wyglądają nasze poranki od 12 lat. Nie wyobrażam sobie, że ta przyjemność miałaby się skończyć. To mój ulubiony moment dnia. Po takim śniadaniu milej zaczyna mi się pracę i jestem pozytywnie naładowana. W niedzielę nie pracuję i wtedy ja robię mu śniadanie. Najbardziej lubi naleśniki z dżemem lub omlet. Niedzielne śniadanie jemy w łóżku, przed telewizorem i wylegujemy się do południa. To także jest bardzo przyjemne.
Akceptacja ciała
Marysia (30 lat, nauczycielka geografii, Wrocław):
— Nie mam klasycznej urody, smukłych nóg, które sięgają szyi, pełnych piersi, gładkiego ciała bez rozstępów. Tu i ówdzie odłożyłam już sporą fałdkę tłuszczu, brzuch mi się trzęsie, na brodzie pojawił mi się pojedynczy włos, który eliminuję, gdy tylko zauważę jego obecność. Mój biust nie sterczy tak jak kiedyś. Mam spory tyłek, włosy, których w żaden sposób nie potrafię ułożyć tak, jak bym chciała, a pod oczami i wokół ust pojawiły mi się pierwsze zmarszczki. Mam wiele kompleksów, z których konsekwentnie leczy mnie mój mąż. Właśnie bezgraniczną akceptację dla wszystkich niedoskonałości mojego ciała kocham w nim najbardziej. Gdy gdzieś wychodzimy, a ja uporczywie wpatruję się w swój tyłek w lustrze, ciężko przy tym wzdychając, on klepie mnie i mówi: „Masz cudowną pupkę”. Zachwyca się moimi piersiami, mówiąc, że są takie kobiece, przytula się do mojego brzucha, bo „jest taki mięciutki i nie życzy sobie chudego”. Dotyka moich włosów, mówiąc, że są tak niesforne jak ja.
Ostatnio mnie zadziwił. Byłam bardzo zapracowana, nie chciało mi się wydepilować łydek. Miałam milimetrowe włoski, które choć niewidoczne, dało się wyczuć dotykiem. Miałam nadzieję, że tego nie zauważy, i skonana położyłam się spać. Niestety, mojemu mężowi zebrało się na amory. Zanurkował pod kołdrę i zaczął całować mi stopy. Wrzasnęłam, żeby nie dotykał moich nóg, bo mam włoski. Wtedy on zaczął całować mi łydki, mówiąc, że jestem wariatką i że on kocha wszystkie moje włoski. Natychmiast przestałam się wstydzić. Przy nim czuję się piękniejsza i kochana. Akceptuje każdy kawałek mojego ciała. Nie muszę stosować drakońskich diet i udawać kogoś, kim nie jestem i nie chcę być.
Niespodzianki
Julia (24 lata, asystentka dyrektora, Zamość):
— Uwielbiam życie w ruchu, ciągłe zmiany, pośpiech, coś nowego. Pod tym względem dobrałam się ze swoim chłopakiem idealnie. Wie, że lubię być zaskakiwana, dlatego często robi mi niespodzianki. Na moje urodziny zaprosił prawie całą moją klasę z liceum. Udawał, że nie zaplanował naszego sylwestra, a 30 grudnia kazał mi się spakować w godzinę i pojechaliśmy na narty. Przynajmniej raz w miesiącu rano znajduję pod poduszką jakąś drobnostkę. Robi mi niespodziewaną kolację i zaprasza na nią moich rodziców. Kiedyś, gdy wróciłam z trzydniowej delegacji, zastałam nasze mieszkanie z innym kolorem ścian. Gdy się ze mną zaręczał, o mało nie połknęłam swojego pierścionka – był w kawałku ciasta, które jadłam. Innym wyda się to dziwne, ale ja uwielbiam być zaskakiwana i kocham w nim to, że jest pomysłowy i wciąż wymyśla coś nowego.
Wyrozumiałość
Kasia (26 lat, mama rocznej Ani, Białystok):
— W naszym domu jest taki niepisany układ – ja nie przeszkadzam mojemu mężowi, gdy ogląda mecz, wiadomości lub czyta gazetę, a on nie przeszkadza mi, gdy oglądam swój ulubiony serial lub płaczę podczas melodramatu. Nie komentuje jakości filmów, które oglądam, nie wyśmiewa się ze mnie, że przeżywam historie bohaterów. Wiem, że inni mężczyźni kpią sobie, gdy ich kobiety oglądają setny odcinek jakiegoś serialu. Mój mąż wie, że to lubię i nie oznacza to, że jestem infantylna, głupia, mało inteligentna.
Kocham w nim również to, że jest dla mnie wyrozumiały. Jestem teraz w domu i opiekuję się naszą córeczką – teoretycznie powinnam mieć czas nie tylko dla Ani, ale i na sprzątanie, pranie, prasowanie, zmywanie i gotowanie obiadu. Nie zawsze jednak mam na to czas lub ochotę, bywa, że jestem zmęczona. Mąż mojej koleżanki uważa, że jeśli kobieta jest w domu, to powinna utrzymywać porządek i ugotować obiad. Mój mąż rozumie, że miałam ciężki dzień. Gdy wchodzi do domu i słyszy, że nie ugotowałam obiadu i jestem zmęczona, bo Ania marudziła cały dzień, po prostu pyta mnie, czy zamówić pizzę, chińszczyznę czy zrobić jakieś szybkie danie. Każe mi się położyć i odpocząć, a sam robi mi zieloną herbatę. Kocham to, że tak mnie rozumie i dokładnie wie, czego potrzebuję.
Ten artykuł nie ma jeszcze komentarzy
Pokaż wszystkie komentarze