Dołek zamiast brzucha
DOROTA ROSŁOŃSKA • dawno temuAż 70 % kobiet ma baby bluesa – pocieszałam się siedząc nad ranem na szpitalnym łóżku i patrząc na synka, którego urodziłam poprzedniego dnia. Niestety, mantra wyniesiona ze szkoły rodzenia nie przynosiła skutku. Nadal byłam przybita. Gdzie podziała się energia, z którą w trzy godziny, bez znieczulenia urodziłam dziecko, a potem cały dzień wysyłałam w świat SMS-y z radosną nowiną? Dlaczego tak długo oczekiwany synek stał się w ciągu jednej doby intruzem, który zburzył mój poukładany świat?
Aż 70 % kobiet ma baby bluesa – pocieszałam się siedząc nad ranem na szpitalnym łóżku i patrząc na synka, którego urodziłam poprzedniego dnia. Niestety, mantra wyniesiona ze szkoły rodzenia nie przynosiła skutku. Nadal byłam przybita, bez sił by wytrzeć łzy. Gdzie podziała się energia, z którą w trzy godziny, bez znieczulenia urodziłam dziecko, a potem cały dzień wysyłałam w świat SMS-y z radosną nowiną? Dlaczego tak długo oczekiwany synek stał się w ciągu jednej doby intruzem, który zburzył mój poukładany świat?
Nic nie było takie, jak opisywały poradniki. Stałe godziny karmienia? Chyba redaktorkom chodziło o nieprzerwane, całodobowe ssanie piersi. Zabawa w kąpieli? Maleństwo trzęsące się w wodzie wysyłało wszelkie sygnały, by je natychmiast stamtąd wyciągnąć. Spokojny masaż po kąpieli? Chyba ze stoperami w uszach. Bezbronność dziecka aż bolała, a myśl, że ode mnie zależy jego samopoczucie, paraliżowała i upośledzała ruchy. Każda zmiana pieluszki wywoływała przedegzaminacyjną tremę. Do tego nie ufałam osobom, które zbliżały się do dziecka. Wolałam już wszystko zrobić sama.
Baby blues nazwałam żałobą po dawnym życiu. Nie było już jasnego harmonogramu dnia, który zależał wyłącznie ode mnie. Skończyły się ukochane rytuały — leniwe picie kawy czy długa, gorąca kąpiel z książką. Po porodzie nie mogłam przewidzieć następnych pięciu minut.
— Będzie spał i pozwoli mi umyć chociaż zęby, czy za chwilę znowu obudzi się z krzykiem? – zadręczałam się bezustannie. Najgorsze było to, że opieka nad dzieckiem wcale się nie kończyła. Nie było chwili, bym mogła otrzepać ręce i z satysfakcją powiedzieć: — Na dzisiaj koniec. Tęskniłam do tego, by poczuć się samodzielną, odrębną jednostką, która ma wpływ na to, co robi. Zamiast tego, musiałam podawać pierś małym bezzębnym usteczkom, czasami wbrew sobie. W takich momentach czułam, że nawet ciała nie mam już wyłącznie dla siebie. Byłam notorycznie zmęczona, brudna i głodna, choć z drugiej strony odrzucało mnie od jedzenia.
— Po co ja chciałam to dziecko? – pytałam sama siebie.
— Jak w ogóle mogłam tak pomyśleć? – mówiłam w następnej sekundzie i czułam potworne wyrzuty sumienia.
Gdy dopadnie cię baby blues rodzina powinna być dla ciebie oparciem – to zalecenie z pisemek o macierzyństwie doprowadzało mnie do szału. Jakie oparcie? Czy w nocy przykręcę mężowi pierś z mlekiem do owłosionej klatki?
Nienawidziłam synka, który budził mnie co godzina (i za te złe myśli nienawidziłam też siebie). Z zazdrością patrzyłam na jego ojca owiniętego w ciepłą kołdrę.
Gdy chodziłam zapłakana po domu, mąż początkowo przytulał i starał się mnie pocieszać. Nie miało to sensu, bo jakakolwiek czułość skierowana w moją stronę osłabiała mnie jeszcze bardziej. Kończyło się na tym, że chodziłam po mieszkaniu zalana łzami, mówiąc do męża: — Nie zwracaj na mnie uwagi.
Telefon do mamy też nie przynosił ukojenia. Gdy raz zwierzyłam się jej, że w nocy nakrzyczałam na synka i miałam ochotę zrobić mu coś złego, usłyszałam w słuchawce: — Jest taki malutki, jak mogłaś?
Faktycznie, jak mogłam… – zadaję sobie dzisiaj to pytanie. Ale teraz nie ma już we mnie tej przerażonej nową rolą, nieludzko zmęczonej kobiety, która rozsypała się na kawałki.
Gdy piszę ten artykuł, mój synek ma już dziewięć miesięcy, a we mnie zapanował spokój. Nie wiem, jak długo trwałam w dołku. Na pewno nie 10 dni. Miesiąc? Być może. Z tamtych emocji pozostały przykre wspomnienia, ale i lekcja na przyszłość. Przy drugim dziecku będzie lepiej. Chyba że znowu dopadnie mnie baby blues.
Ten artykuł nie ma jeszcze komentarzy
Pokaż wszystkie komentarze