"Gumowe rękawice czy fajne buty", Faith Bleasdale
MAGDA GŁAZ • dawno temuZastanawiam się, czy polskie rówieśniczki Ruth broniłyby jej życiowej postawy. Nawet uwzględniając ducha przekory w młodym pokoleniu, wydaje mi się to mało prawdopodobne. W kraju, gdzie tak wielu młodych ludzi zgłasza się co miesiąc do urzędu pracy, a poniedziałkowy poranek jest wyścigiem po gazetę ze świeżymi ofertami, jej postawa może budzić chyba tylko złość. Ale może się mylę.
„Spojrzał na mnie swymi ciemnoniebieskimi oczyma. Błyszczały niczym szafiry, a ja w środku topniałam. Stał tak blisko mnie, że czułam jego świeży oddech. Powietrze było przesycone jego obecnością, a ja drżałam, wyczekując jego dotyku” - tak brzmią pierwsze zdania powieści Faith Bleasdale „Gumowe rękawice czy fajne buty”. Powyższy opis czyta się jak początek jakiegoś romansidła zakupionego w tanim sklepiku. I nawet, kiedy okazuje się, że jest on sennym marzeniem dwudziestoletniej Ruth, nie wpływa pozytywnie na zmianę mojego nastawienia do książki. Zresztą już sama okładka zdaje się świadczyć, że mamy do czynienia z powieścią o harleqiunowej miłości. Ale po kolei.
Ruth właśnie kończy studia, ma kochających rodziców, wspaniałych przyjaciół, ukochanego chłopaka Bena. Wydawałoby się, że posiada wszystko to, o czym inni mogą jedynie pomarzyć, a świat stoi przed nią otworem. Nie bez znaczenia pozostaje fakt, że mieszka w Anglii, gdzie o pracę jest stosunkowo (w porównaniu z realiami polskimi) łatwo. Ala ta dwudziestojednoletnia dziewczyna nie ma najmniejszego zamiaru pracować: ambicja, żeby zarabiać pieniądze i robić karierę, w ogóle u niej nie występuje. Zamiast tego marzy ona, by wyjść za mąż, urodzić dzieci, przygotowywać codziennie obiady i troszczyć się o rodzinę – jednym słowem, chce przykuć się do zlewu w imię obowiązku i miłości. „Zamążpójście było moja ambicją. Sensem mojego życia była miłość” – mówi dziewczyna. Wydaje się jej, że odpowiedniego kandydata już znalazła. Ale co zrobić, kiedy ten wyśniony królewicz wcale nie widzi się w roli młodego ojca otoczonego dziećmi, z żoną przynoszącą mu co rano śniadanie? Jego marzeniem jest podróżowanie i poznawanie świata. Dlatego, kiedy Ben odchodzi, zostawiając przerażaną Ruth na pastwę współczesnego świata, który nie wyznacza już kobiecie roli gospodyni domowej, bohaterka powieści nie potrafi sobie z tym faktem poradzić. Traci grunt pod nogami, a jej tak pieczołowicie pielęgnowane i podsycane marzenia zostają zniszczone. Nie pozostaje jej nic innego jak znaleźć sobie kolejnego kandydata na męża.
Jak dziwne są marzenia tej młodej dziewczyny w czasach, które dają kobietom możliwość samodzielnego kierowania swoim życiem i swobodnego wyrażania swoich poglądów! Jej postawa pozostaje w wyraźnej sprzeczności z feministycznymi hasłami propagującemu kobiecą niezależność. Z jej punktu widzenia walka, którą zapoczątkowały w swoim czasie sufrażystki, była całkowicie niepotrzebna. Ruth uważa, że urodziła się o jakieś 100 lat za późno, a idealnie spełniłaby się, żyjąc w czasach Jane Austen. „Czekałabym na zaloty szykownych kawalerów, poślubiłabym dobrą partię” – marzy.
Wiele młodych dziewcząt w Polsce chciałoby się zamienić z bohaterką powieści, móc przebierać w ofertach pracy lub po prostu codziennie wychodzić do pracy. Tymczasem ona traktuje pracę jako przykry obowiązek, a studia nie są dla niej drogą umożliwiającą podjęcie intratnej posady, ale czasem, jaki jej pozostał, na znalezienie sobie męża. Ruth nie jest wcale typową przedstawicielką angielskich dwudziestolatków. Wręcz przeciwnie. Jej przyjaciele marzą o karierze i samodzielnym życiu. Znajdują także czas na zabawę i miłość. Wcale nie zamierzają spędzić całego życia siedząc w pracy. Bohaterka książki będzie musiała przejść pod tym względem stosowną ewolucję. Jej postrzeganie siebie i otaczającego świata zacznie się zmieniać.
Powieść składa się z kilku wątków skupiających się wokół osoby Ruth, jej westchnień za Benem, zmian pracy, bogatego życia erotycznego z przypadkowo napotkanymi mężczyznami. Na dłuższą metę książka jest raczej nużąca. Kolejne dni w życiu bohaterki wydają się za bardzo podobne do siebie. Z czasem narzekania Ruth stają się męczące.
Ten artykuł nie ma jeszcze komentarzy
Pokaż wszystkie komentarze