Ważniejsza pasja niż popularność
MAGDALENA TRAWIŃSKA • dawno temu„Ciągle jestem w fazie prowokacji i buntu. Uwielbiam się nie zgadzać. I mam odwagę, by wyrażać własne sądy. Jedenaście milionów ludzi kojarzy mnie z »Seksmisją«, ale niektórzy wiedzą, że z powodzeniem umiałem zagrać dwie skrajne postaci – Papkina i Hamleta”.
Nazywany przez krytyków ambasadorem kultury polskiej, reżyser, aktor i wykładowca Jerzy Stuhr rozpoczął rozmowę, w której opowiedział nie tylko o swoim życiu prywatnym, ale także o kondycji polskiej sztuki i kina, o odbiorcach oraz o współczesnym człowieku i otaczającej go rzeczywistości.
O krytykach
Przypomniał o przyjęciu przez publiczność z zagranicy jego filmu „Duże zwierzę”, któremu w Polsce zarzucano schematyczność i odarto z metafory.
— Film był pokazywany we Francji, w Anglii, Szwecji, Rosji. Wbrew sądom krytyków, którzy wytykali zbyt wyraziste realia PRL-u, za granicą film był zrozumiany i odebrany jako poetycka opowieść o jakiejś krainie.
O odbiorcach
— Kiedyś w jednym z liceów organizowałem konkurs związany z tym filmem. Licealiści mieli napisać pracę pt.: „Nie bój się mieć swojego wielbłąda”. Myślałem, że będą pisać o tolerancji. Ale to właśnie dzieci zrozumiały film tak, jak chciałem, myśląc o wielbłądzie jak o wielkiej pasji. Jedna dziewczynka napisała o swoim fortepianie, który jest jej wielbłądem. Gdy wygląda przez balkon, na podwórku dzieci bawią się i grają w piłkę. Ona jednak siada do fortepianu i gra. Nie boi się mieć wielbłąda.
O aktorach i sztuce
Stuhr ubolewał, że w polskich teatrach starsi aktorzy nie ustępują miejsca młodym, a to właśnie oni powinni grać i przedstawiać bolączki współczesnego świata.
— W latach 60. graliśmy tylko repertuar współczesnych twórców: Grochowiaka, Mrożka, Różewicza. Czasami wystawialiśmy „Nie-boską komedię”. Teraz nie ma dobrych sztuk pisanych przez współczesnych dramaturgów. Poza tym młodzież jest teraz bardziej wrażliwa. Każdy myśli, że jest dobry w tym, co robi. Gdy po raz trzeci zwracam uwagę studentowi, że powinien zagrać inaczej, boję się zrobić to po raz czwarty, bo zdarza się, że — zapatrzeni w siebie — płaczą i załamują się. Inaczej było w moich czasach. Wychowałem się na twardych zasadach. Nikt się ze mną nie patyczkował.
O popularności, rodzinie i sobie
— Często dyskutuję z synem na temat popularności. Mojemu pokoleniu na niej nie zależało. Popularny był pan Wicherek z telewizji. Teraz żyjemy w czasach chaosu, wszystko z wszystkim się miesza. W naszym domu tak naprawdę tylko żona jest prawdziwą artystką. Prowadzi kwartet. Przez rok zarabia tyle, ile mój syn za jeden występ – to on jest popularny. Maciej wyróżnił się w kabarecie, monodramie i filmie. A ja? Mimo że nie chciałem być popularny, popularność się za mną wlecze i przysparza mi kłopotu. Nie mogę swobodnie spacerować po mieście, ciągle ktoś na mnie patrzy, podchodzi, obserwuje moje ruchy. Gdy wyjeżdżam za granicę, czuję się wolny. Mogę się zagapić na wystawę sklepową i nigdy nie patrzy na mnie tłum oczu.
Ten artykuł nie ma jeszcze komentarzy
Pokaż wszystkie komentarze