Ekoturyzm jest modny!
MARTYNA KAMIŃSKA • dawno temuCo prawda sezon urlopowy w pełni, ale wciąż wiele z nas z utęsknieniem patrzy na kalendarz wyczekując swojego czasu na w pełni zasłużony odpoczynek. Te, które już dawno wykupiły wycieczki, wczasy lub zaplanowały podróże na własną rękę, pakują walizki i biegają po sklepach za ostatnimi niezbędnymi rzeczami, które mogą przydać się podczas wakacyjnego wyjazdu. Dla tych, które jeszcze nie mają pomysłu na urlop, ciekawą alternatywą może być ekoturyzm.
Bynajmniej nie chodzi tu o wyrzeczenie się wszelkich dobrodziejstw cywilizacji i spędzenie urlopu w dzikiej głuszy zjadając jedynie to, co znajdziemy w lesie. Chociaż wcale nie przeczę, że gulasz jagodowo- chrząszczowy może być ciekawym doznaniem dla podniebienia. Nawet w pięciogwiazdkowym hotelu można uprawiać ten najnowszy trend turystyczny. Po prostu chodzi o to, żeby być świadomym turystą i może nie przesadnie, ale zwyczajnie, w granicach rozsądku, dbać o środowisko. Bycie „eko” jest modne i ważne.
Ekoturyści zazwyczaj na miejsce swojego pobytu wybierają gospodarstwa agroturystyczne, ale coraz częściej można ich spotkać w zwykłych sieciowych hotelach. Ich bycie „eko” polega na tym, że na przykład proszą obsługę hotelową o niewymienianie ręczników i pościeli codziennie. Tym sposobem oszczędzają wodę potrzebną na pranie oraz nie dostarczają Ziemi dodatkowych zanieczyszczeń — detergentów pozostałych po praniu. Świadomy ekologicznie turysta prosi również o dostarczanie wody do pokoju w szklanym dzbanku tak, żeby ograniczyć wyrzucanie plastikowych butelek do minimum. Fanaberia? Czy dbałość o środowisko? Jedno jest pewne, obsługa hotelowa nie będzie narzekać, że ma jeden pokój mniej do sprzątania.
Oczywiście zastosowanie „eko” zasad ma również swoją rację bytu poza docelowym miejscem pobytu takim jak hotel, pensjonat czy prywatna kwatera, którą wynajęliśmy na okres urlopu. I gdyby się nad tym głębiej zastanowić, to tak naprawdę wszystkie te zasady są dobrze znane od dawien dawna — niekoniecznie z podkreśleniem ich zbawiennego wpływu na środowisko naturalne. Dyktowane są troskę o ludzkie bezpieczeństwo i estetykę otaczających nas miejsc. Przecież każde dziecko wie, że nie powinno zbaczać z wytyczonej do wędrówki trasy. W ekoturyzmie nie chodzi wcale o to, że można się zgubić i mieć problemy z powrotem do hotelu, tylko o to, aby nie niszczyć roślinności — nie deptać jej, nie łamać gałęzi czy nie zrywać kwiatów.
Sprawą absolutnie nadrzędną jest wyrzucanie śmieci tam, gdzie jest ich miejsce czyli do śmietnika, a nie tam gdzie akurat jest nam wygodnie czyli w krzaki. Gwarantuję, że na większości turystycznych szlaków jest zapewniona odpowiednia ilość pojemników na śmieci. A nawet jeżeli zawędrujemy w obszar zupełnie ich pozbawiony, to bądźmy szczerzy – papierek po batonie czy torebka po słodkiej bułce nie waży aż tak dużo, żeby nie można jej było zanieść z powrotem do hotelu i tam wyrzucić. Dobrym wyjściem jest zaopatrzenie się na wyprawy w bidon lub termos. Ma to same zalety: jest wielokrotnego użytku, więc nie mamy problemu z pustymi butelkami, przygotowanie herbaty czy kawy i przelanie jej do termosu jest o wiele tańsze niż kupowanie ich gdzieś w przydrożnych barach, no i wreszcie – zwykle termosy i bidony mają większą pojemność, więc zamiast dźwigać 4 półlitrowe butelki dla całej rodziny, możemy wziąć jeden termos, co oszczędza miejsce w plecaku.
Po długiej i wyczerpującej wędrówce każdy turysta jest głodny. Wbrew temu, co niektórzy mogą pomyśleć, ekoturyzm nie narzuca nam menu, chociaż ideałem byłoby niejedzenie mięsa, przetworzonej żywności i warzyw z upraw, gdzie stosuje się pestycydy. Wyjście jest o wiele prostsze. Chodzi jedynie o to, by wybierać bary, restauracje czy jadłodajnie, które serwują dania na zwykłych talerzach. Pół biedy kiedy są to papierowe tacki, ale zbrodnią wobec środowiska jest obiad na plastiku. To samo tyczy się sztućców. W restauracji woda ze zmywania trafia najczęściej do oczyszczalni ścieków, a potem dopiero do rzek, natomiast plastikowa zastawa od razu trafia na wysypisko śmieci, gdzie mijają długie lata, zanim świat o niej zapomni. Tę samą zasadę powinniśmy stosować na grillach. Po pierwsze, znacznie przyjemniej jest jeść z takiego domowego talerza i jedzenie nie przechodzi smakiem plastiku. Kto z nas nie pamięta czasów, kiedy nikt nawet nie myślał o jednorazowej zastawie, a pieczoną nad ogniem kiełbaskę zdejmowało się z patyka wprost na kromkę chleba. Może warto być trochę sentymentalnym i choć na chwilę wrócić do tamtych czasów.
Pomysłów na bycie „eko” jest mnóstwo. Wystarczy zdrowe podejście i myślenie. Nie musimy od razu wywracać swojego życia do góry nogami. Warto zmienić choć część swojego zachowania na bardziej przyjazne środowisku. Wystarczy, że zwykłe codzienne czynności skierujemy w odpowiednią stronę. W stronę zieleni i naszego zdrowia. Dobrym początkiem może być właśnie ekourlop.
Ten artykuł nie ma jeszcze komentarzy
Pokaż wszystkie komentarze