Bez przebaczenia
MAŁGORZATA SULARCZYK • dawno temuCzęsto też bywa tak, że kiedy pojawi się dziecko i minie pierwszy amok, mężczyzna oczekuje od kobiety, że wszystko wróci do normy i on znów znajdzie się w centrum jej zainteresowania. Niektórzy fatalnie znoszą konkurencję w tym zakresie. Porzucony i biedniutki, czuje się tak zdruzgotany, że szuka sobie kogoś, kto się nim zaopiekuje.
Droga Margolu!
Jestem 1,5 roku po ślubie, mam roczne przecudne dziecko i męża, który nas zdradził. Dowiedziałam się o tej zdradzie przez przypadek, głupi przypadek. Podczas awantury powiedział mi, że poznał koleżankę w pracy, z którą bardzo dużo rozmawia, również o nas. Szybko zapomniałam o tym, bo przecież każdy może mieć koleżankę czy też kolegę. Jednak dwa dni po naszej rozmowie coś mnie tknęło i zaczęłam bawić się jego telefonem komórkowym. Znalazłam „Darka”, który pisał do mojego męża „słoneczko”. To były SMS-y od NIEJ. Zapytałam męża wprost, czy to ona – przyznał się. Zapytałam, czy coś ich łączy, zaprzeczył. Zostawiłam ten temat, ale nie na długo. Codzienne myślenie o niej nie dało mi spokoju, drążyłam dalej, pytałam, czy powiedział mi całą prawdę. Twierdził, że tak. Postanowiłam do niej zadzwonić i czego się dowiedziałam? Że przez cały tydzień z pracy podwoził ją do domu, że opowiadał jej, jak mu źle ze mną, że się całowali, i to dwa razy, a zaraz potem wchodził do naszego domu i się ze mną i dzieckiem słodko witał. Zrobiłam mu wielką awanturę i wyprowadziłam go z domu.
Wrócił. Na kolanach błagał o przebaczenie, twierdzi, że nie może bez nas żyć, że ten „incydent” to jedna wielka głupota i że bardzo żałuje. Ona powiedziała mi, że nie chce mieć z nim nic wspólnego, bo okłamał zarówno mnie, jak i ją. Dałam mu szansę, ale teraz biję się z myślami, czy dobrze zrobiłam, bo mówią, że jak zrobił raz, zrobi i drugi. Mąż postanowił chodzić do poradni psychologicznej, twierdzi, że nie chce już więcej nas okłamywać i ranić, tylko jak ja mam teraz żyć ze świadomością, że nam to zrobił? Nie było między nimi typowego seksu, ale czy namiętne pocałunki to nie pierwszy krok do tego? Wiem, że nie zapomnę mu tego, wiem, że nie wybaczę, staram się nie rozmawiać już więcej z nim na ten temat, wierząc, że już teraz znam całą prawdę, ale jak z tym żyć? Proszę, poradź mi, jak się zachowywać, kontrolować go czy choć troszkę zaufać? Czekam z wielką nadzieją, że zechcesz odpisać mi na ten list.
Pozdrawiam,
Kinga
***
Droga Kingo,
Ustalmy jedno: życie „bez przebaczenia” wygląda efektownie tylko w tytułach filmów. W praktyce może to poranić przynajmniej kilka osób w sposób o wiele bardziej dotkliwy niż zdrada.
Myślę, że najtrudniej będzie Ci uporać się ze swoim poczuciem krzywdy i emocjami związanymi ze zdradą. Jeżeli postanawiasz budować związek od nowa – musisz mieć świadomość, że te emocje trzeba trzymać w ryzach. Musisz sama sobie odpowiedzieć na pytanie, czy mu naprawdę ufasz, czy będziesz umiała nie bać się ich spotkań w pracy. Dobrze, żebyś była świadoma, że nie będziesz się z tym czuła komfortowo i że to będzie jednym z głównych problemów, z jakimi trzeba będzie się uporać. Utrzymanie szczęśliwego dzieciństwa Waszego dziecka jest możliwe tylko wtedy, gdy i mąż, i Ty będziecie naprawdę z głębi serca chcieli być razem, jeśli nie będzie w tym elementów szantażu, wojny, sporu. Chłodna kalkulacja też zaważy negatywnie na emocjach potomstwa. Tego nie da się zrobić bez prawdziwego wybaczenia. A wybaczyć – to zaufać. Powtórzę tu coś, co pisałam przy podobnej okazji: wybaczanie to proces. Nie dzieje się już, teraz, od jakiejś magicznej cezury – dziś jest źle, ale od jutra będzie dobrze. Dziś można tylko postanowić, że będziecie nad wybaczaniem i zaufaniem pracować. Mąż – zadośćuczynieniem i staraniem, Ty – docenianiem jego wysiłków. I nie będzie łatwo, bo złe emocje potrafią wracać rykoszetem.
Pytasz, czy zaufać… Próbuj. Ale nie ufaj ślepo, to nie jest dobre na żadnym etapie związku, bo można przegapić ważne symptomy, że coś dzieje się źle, że związek brnie w niewłaściwym kierunku. Tak sobie myślę, nie bagatelizując w żadnym przypadku Twoich uczuć – że Wam zapaliła się lampka alarmowa, może zadzwonił brzęczyk, nie ogłuszył Cię dzwon bijący na trwogę. Mam na myśli to, że niemal w ostatniej chwili udało się proces dostrzec i zareagować. I bardzo dobrze, bo tylko nadwątliło to Wasz związek, nie wydaje mi się, żeby zrujnowało. Skoro próbujesz z nim być nadal, a on się kaja, to jest przed Wami szansa. Może Twój mąż cierpi na życiową kurzą ślepotę i dostrzega grunt dopiero wtedy, gdy ten usuwa się mu spod stóp? Może jest empirykiem, który musi wsadzić palec w płomień, żeby się przekonać, że parzy? Mam nadzieję, ze ta nauczka mu wystarczy, że zrozumiał, jak wiele ma do stracenia.
Często też bywa tak, że kiedy pojawi się dziecko i minie pierwszy amok, mężczyzna oczekuje od kobiety, że wszystko wróci do normy i on znów znajdzie się w centrum jej zainteresowania. Niektórzy fatalnie znoszą konkurencję w tym zakresie. Zanim maleństwo dorośnie i można z nim będzie pogadać, często jest dla taty przybyszem z obcej planety, niekiedy nawet intruzem. Porzucony i biedniutki, czuje się tak zdruzgotany, że szuka sobie kogoś, kto się nim zaopiekuje. To niemęskie (choć tak powszechne u młodych mężczyzn) i bardzo niedojrzałe. Warto mu to uświadomić. Zapewne czułabym się bardzo urażona, gdyby na domiar wszystkiego jakaś kobieta powiedziała mi, że mąż skarżył się jej, że mu ze mną źle. Wydaje mi się, że nie ma na świecie bardziej odpowiedniej osoby, której powinien to powiedzieć, niż ja. I to też powinien sobie uświadomić Twój wiarołomny małżonek.
Nie mogę Ci poradzić niczego, czego sama nie odkryjesz z czasem. Jeśli chcesz utrzymać Wasz związek, musisz postawić na swojego męża i jego lojalność. Nie ma innego wyjścia niż ta loteria. Po jakimś czasie, gdy emocje przycichną, poukładacie wzajemne stosunki. To wymagać będzie od Ciebie mnóstwo hartu ducha i już dziś podziwiam, że umiesz się w tym jakoś odnaleźć. Na dziś i na teraz – albo uwierz, że mąż jest dorosłym człowiekiem i będzie odbudowywał Wasz związek i wtedy żadna „ona”, choćby stanęła na rzęsach, tego Waszego związku nie rozwali, albo – jeśli nie uwierzysz – zastanów się, czy jesteś w stanie to unieść. Na pewno przyda się ktoś, kto Wam pomoże – zaufany przyjaciel, terapeuta? Ty też potrzebujesz kogoś, z kim będziesz mogła podzielić się smutkiem, bólem, rozgoryczeniem. To nie jest łatwa sytuacja i, co gorsza, jakiś czas jeszcze nie będzie. Sądzę, ze lepsza jest wspólna terapia – uczy słuchać i otwiera na to, czego w normalnym życiu dotąd nie umiało się dostrzec. Bo o tym, co się stało, trzeba po jakimś czasie spokojnie porozmawiać. Nie wolno tego przemilczeć, bo nic się nie wyjaśni, a w Tobie utrwali się poczucie skrzywdzenia.
Będzie trudno, ale myślę, że jeśli obydwoje będziecie chcieli tak samo mocno, to warto. Znam parę trwale sklejonych związków po przejściach.
Margola
Ten artykuł nie ma jeszcze komentarzy
Pokaż wszystkie komentarze