Zimno? Na zdrowie!
DOMINIK SOŁOWIEJ • dawno temuW ubiegłym tygodniu w New York Timesie ukazał się artykuł o ludziach, którzy zdecydowali się nie ogrzewać swoich mieszkań, twierdząc, że zmniejszenie temperatury obniża koszty utrzymania oraz gwarantuje doskonałe samopoczucie. Zanim skrytykujecie amerykańskie podejście do temperatury, sprawdźcie, jakie są pozytywy tego rozwiązania.
Stany Zjednoczone to kraj świeżych, oryginalnych, czasami z kosmosu wziętych pomysłów. W ubiegłym tygodniu w prestiżowym New York Timesie ukazał się artykuł o ludziach, którzy zdecydowali się nie ogrzewać swoich mieszkań, twierdząc, że zmniejszenie temperatury obniża koszty utrzymania oraz gwarantuje doskonałe samopoczucie.
Deanna Duke, blogerka ze Seattle, nazywająca siebie Chrupiącym Kurczakiem, ustawia termostat na 55 stopni Fahrenheita, czyli około 12 stopni Celsjusza. Podobnie jak Mr. Ladda, 56-letni pracownik Muzeum Sztuki Współczesnej w Nowym Jorku, którego mieszkanie przypomina mongolski szałas wyłożony skórami renifera. Ciekawe, czy Amerykanie zdecydowaliby się na takie rozwiązanie w Polsce, właśnie teraz, kiedy temperatura wynosi średnio kilka lub kilkanaście stopni poniżej zera i zdarzają się przypadki, że ludzie zamarzają we własnych, zupełnie nie ogrzewanych mieszkaniach? Sprawa jest dyskusyjna. Zanim jednak skrytykujemy amerykańskie podejście do temperatury, zastanówmy się nad pozytywami tego rozwiązania.
Mr. Ladda twierdzi, że niska temperatura w jego mieszkaniu sprzyja dobrej akustyce. Jeśli więc chcemy uzyskać idealne brzmienie naszych głośników, zakręćmy termostaty w grzejnikach. Kilkoro mieszkańców Baltimore zbudowało na środku swojego mieszkania jurtę, w której położyli koce afgańskie oraz zrobili legowiska dla kotów (koty, jak wiadomo, w zimnym miejscu nigdy odpoczywać nie będą). Dzięki temu mają okazję regularnie spędzać ze sobą czas, wzajemnie się ogrzewając. A to ma, przypuszczam, bardzo pozytywny wpływ na panujące między nimi relacje. Ale są też inne korzyści. Według Petera Hacketta z amerykańskiego Institute for Altitude Medicine, niska temperatura zwiększa funkcje tarczycy, co pozwala organizmowi wytwarzać więcej ciepła. Zmienia się również nasz metabolizm, bo ciało spala wtedy więcej „paliwa”, przede wszystkim tłuszczu.
Życie w zimnym pomieszczeniu powoduje to, że skupiamy nasz umysł na przeżyciu w trudnych warunkach. To ćwiczenie – twierdzi Peter Hackett – niczym medytacja zen, oczyszcza nasz umysł. Trzeba uczciwie przyznać, że ciepło nas rozleniwia; stajemy się znudzeni, senni, spada w nas potrzeba aktywności. Chłód natomiast zmusza do ruchu. Oczywiście trudno o wysiłek intelektualny, kiedy jest nam zimno przez dłuższy czas, ale znamy z historii obraz biednego intelektualisty, który w trakcie mrozów, w zaciszu swojego mieszkania tworzy wielkie dzieło życia.
Trzeba przyznać, że traktowanie zimna jako drogi do duchowego rozwoju jest dość interesującą propozycją. Mamy przecież w głowach obraz tybetańskiego klasztoru, położonego gdzieś wśród niedostępnych górskich szczytów. Siedzą w nim skupieni na medytacji mnisi, którzy za nic sobie mają panującą wokół temperaturę. Ich tolerancja to przede wszystkim efekt genetycznego przystosowania organizmu do zimna (podobnie jak wrodzona dla ludzi gór umiejętność oddychania rozrzedzonym powietrzem). Bo trudne warunki wytrzymują najlepiej przystosowani: tubylcy albo turyści wyposażeni w odpowiedni sprzęt, buty i odzież. Z drugiej strony przeczytać możemy prace naukowe o mnichach buddyjskich i szamanach, którzy dzięki modlitwie i medytacji potrafią wytworzyć potężną energię, która powoduje, że wilgotne szaty, leżące na ciele, momentalnie wysychają. Rzeczywiście: obraz skupienia wewnętrznego bardziej nam się kojarzy z górskim klasztorem niż z klimatem śródziemnomorskim i tropikalnym, gdzie pozostaje nam się wyłącznie pocić i pić wino (jak namiętnie robili to starożytni Grecy).
Ale wróćmy do cywilizacji. Dziś coraz popularniejsza staje się krioterapia, polegająca na stosowaniu, jako czynnika leczniczego, temperatur poniżej zera. W jednej z terapii ciało poddawane jest przez około 3 minuty działaniu temperatury od -160 do -100 stopni Celsjusza, dzięki czemu pojawia się tzw. stres fizjologiczny, wywołujący określone reakcje organizmu: uruchamiana jest termoregulacja, zmniejsza się temperatura krwi w czaszce i innych częściach ciała, a efektem jest szybsze gojenie się urazów, zapaleń oraz lepsza przemiana materii i eliminacja ubocznych, szkodliwych produktów metabolizmu. Kriokomory, nota bene, przypominają wielkie statki kosmiczne, w których zamyka się kilkunastu prawie nagich ludzi, ubranych tylko w bieliznę, czapki i rękawiczki. I mimo że nie ma jednoznacznych dowodów na pozytywne działanie takich zabiegów, do nowoczesnego człowieka przemawia terapia poprzez zimno, tym bardziej, że wiąże się z dziwnymi, naładowanymi elektroniką urządzeniami.
Pamiętajmy, że leczenie zimnem (chociaż nie tak ekstremalne jak współczesna krioterapia) sięga starożytności. Zdrowotne właściwości zimnej temperatury wykorzystywał ojciec medycyny, Hipokrates, który proponował swoim pacjentom tzw. hipotermię, czyli kontrolowane zwolnienie metabolizmu ustrojowego, zmniejszającego zapotrzebowanie tkanek na tlen. Dzięki temu zmniejszony zostaje ból, obrzęk lub krwawienie organizmu. Taka reakcja nie zaskoczy nas, jeśli uświadomimy sobie, że w naszym ciele jest ponad 200 tysięcy receptorów zimna, a receptorów odpowiedzialnych za ciepło około 30 tysięcy.
Jest jeszcze jeden paradoks związany z niskimi temperaturami. To właśnie w zimie chorujemy rzadziej niż wiosną i jesienią. W mroźnym powietrzu jest bowiem znacznie mniej wirusów odpowiedzialnych za grypę i przeziębienia. Poza tym organizm ludzki, wystawiony na działanie niskich temperatur, hartuje się, czyli nabiera odporności.
Plusów jest jeszcze więcej. Naukowcy dają nam, teoretyczną przynajmniej, możliwość zamrożenia ciała i przywrócenia go do życia za kilkadziesiąt lat, kiedy będziemy mieli narzędzia leczenia śmiertelnych obecnie chorób. Także statystycy dostrzegają zalety niskich temperatur, przekładających się na wzrost populacji. Tak stało się na skutek stanu wojennego oraz silnych mrozów (w 1987 roku w Kielcach zanotowano –33,9 stopni Celsjusza, a w Warszawie -30,7). Wtedy nie pozostaje nam nic innego niż siedzieć w domu i szukać sposobów na podwyższenie temperatury ciała. Skądinąd są to bardzo przyjemne sposoby.
Oczywiście nie tylko zimno wpływa na nas pozytywnie. Przecież oprócz krioterapii mamy naświetlanie lampami jako skuteczny środek na depresję, bóle mięśniowe, zapalenie zatok i reumatyzm. Wróćmy jednak do kwestii ogrzewania naszych mieszkań. Jeśli zdecydujemy się na zmniejszenie temperatury, musimy pamiętać o zagrożeniach związanych z pojawieniem się pleśni. Grzyb to częsty gość w pomieszczeniach, w których przez dłuższy czas panowała niska temperatura i dawno nie otwierano okien. Profesor Julian Aleksandrowicz z Akademii Medycznej w Krakowie w jednym ze swoich artykułów zwrócił uwagę na poważne konsekwencje wpływu pleśni na zdrowie człowieka. Odpowiedzialne są za to tzw. mykotoksyny, czyli metabolity pleśni, przyczyniające się do powstawania chorób nowotworowych w organizmie człowieka: raka wątroby, raka płuc, przełyku, żołądka, guzów mózgu i białaczki. Jeśli więc dbamy o nasze zdrowie, wystrzegajmy się pleśni jak przysłowiowego ognia. A jeśli to do nas nie przemawia, wyobraźmy sobie ohydne plamy na ścianach naszych mieszkań – plamy, które składają się z żyjących organizmów! To istna inwazja na nasz dom i nasze organizmy.
A więc we wszystkim należy zachować normę. Zimno, kiedy w sposób długotrwały działa na jakikolwiek organizm, powoduje zatrzymanie funkcji życiowych. Sprawa banalna i oczywista. Stąd przypadki śmierci z powodu mrozu. Dlatego, jeśli zauważymy gdzieś bezdomnego, leżącego zimą na parkowej ławce, i czujemy od niego zapach alkoholu, zadzwońmy na policję lub straż miejską. Zapukajmy również do sędziwego sąsiada, jeśli wiemy, że nikt się nim nie opiekuje (starsi ludzi, ze względów finansowych, mają tendencję do oszczędzania na ogrzewaniu). Taka wizyta lub telefon może uratować komuś życie.
Źródło: Penelope Green Chilled by Choice, www.nytimes.com.
Ten artykuł nie ma jeszcze komentarzy
Pokaż wszystkie komentarze