„Apetyt na życie” Mary Simses – recenzja
ALICJA BARSZCZ • dawno temuDwóch mężczyzn i kobieta – jakże znany motyw, który nieodmiennie przyciąga (szczególnie płeć piękną) i zmusza do śledzenia wydarzeń z zapartym tchem. Co jednak, gdy sprawa jest jeszcze bardziej skomplikowana? Gdy do ślubu zostało zaledwie kilka miesięcy, szczęśliwym wybrankiem jest znany prawnik oraz przyszły polityk, gdy babcia niespodziewanie umiera, zostawiając więcej pytań niż odpowiedzi, a w czasie przekazywania zwykłego listu, bohaterka ma coraz większy „apetyt na życie”?
Książka Mary Simses wciąga od pierwszej i nieprzerwanie utrzymuje uwagę czytelnika do ostatniej strony, mimo że możemy spodziewać się zakończenia. Poznajemy Ellen Branford, która chce spełnić ostatnią wolę swojej babci i przekazać list do jej dawnego ukochanego, o którym nikt wcześniej nie miał pojęcia. Ellen wyrusza więc do Beacon w stanie Maine na kilka dni, gdzie od razu na początku pobytu wpada do oceanu i omal nie tonie. Z opresji ratuje ją tajemniczy Roy, a Ellen zyskuje w miasteczku sławę jako Pływaczka.
Z dnia na dzień nasza bohaterka poznaje więcej szczegółów na temat swojej babci, jej dawnej miłości, zainteresowań i niezwykłym talencie. Jednocześnie Ellen niespodziewanie zakochuje się w swoim wybawcy. Wszystko byłoby świetnie, gdyby nie fakt, że już za kilka miesięcy ma wziąć ślub z przystojnym, bogatym Haydenem, mężczyzną z ogromnym potencjałem, ale i sercem… Owszem, jest irytujący swoim wielkopańskim stylem bycia, ale jednak uroczy i opiekuńczy. Sytuacja nie jest więc wcale prosta.
Dobre jedzenie, niesamowita chemia w powietrzu, uroki małego miasteczka oraz odkrywanie tajemnic – to wszystko przenosi nas niejako do środka akcji. Jesteśmy świadkami przemiany bohaterki, zmiany jej priorytetów oraz odkrywania radości z dnia codziennego. Z perfekcjonistki ujętej w ryzy reguł i zasad panujących w wyższych sferach Manhattanu, ukazuje nam się zwykła, szczera dziewczyna, która pragnie szczęścia, fotografowania i… borówek. Właśnie dlatego tak łatwo nam się z nią utożsamić, zrozumieć ją i popierać jej trudne decyzje.
Mary Simses przepięknie opisuje okolice oraz oddaje uroki Bacon i dobrego jedzenia, które przewija się przez całą powieść. Można wręcz powiedzieć, że czujemy zapach borówek, muffinek i pączków z cydrem. Jednocześnie też smakujemy życie razem z Ellen, która dopiero teraz widzi sens w tym, co robi. Wcześniej czuła się zadowolona ze swojego życia, ale teraz naprawdę zobaczyła, ile straciła i ile jeszcze może zyskać.
„Apetyt na życie” to książka, która wyraźnie pokazuje, że przypadki nie istnieją. Każde działanie nasze, a nawet naszych przodków, oddziałuje na dzień dzisiejszy, ma wpływ na nasze wybory oraz zachowanie.
„Apetyt na życie” to też ogromna dawka humoru, co sprawia, że wielokrotnie w ciągu lektury śmiałam się sama do siebie, a mój mąż zastanawiał się, czy aby na pewno jest ze mną wszystko w porządku.
Uważam, że książka autorstwa Mary Simses od Wydawnictwa Prószyński i S-ka jest idealną lekturą zarówno na wakacyjny wyjazd, jak i na długie zimowe wieczory. Jest pełna ciepła i miłości, pięknie napisana, z fantastyczną okładką. Jak tylko ją zobaczyłam, wiedziałam, że muszę ją mieć i że mi się spodoba. Nie zawiodłam się i myślę, że wy również nie będziecie nią rozczarowani.
Wydawcą książki jest Prószyński i S-ka.
Ten artykuł nie ma jeszcze komentarzy
Pokaż wszystkie komentarze