Urodzić i nie zwariować
ANNA PAŁASZ • dawno temuPierwsza reakcja? Przerażenie. Że co, że ciąża? I co dalej, co z tym zrobić, jeszcze kreski na teście dobrze nie zastygły, a wszyscy wyskakują z gratulacjami i proponują, że wszystkim zajmą się za ciebie. Teściowa załatwi łóżeczko, zupełnie niezniszczone, a szwagierka ma jeszcze zapas pieluszek. Powoli zamieniasz się w chodzący inkubator. I tylko w kolorowych pisemkach te mamuśki to takie wiecznie uśmiechnięte, jakby ten uśmiech im dokleili razem z tym idealnie okrągłym brzuszkiem, na potrzeby reklamy. Warto się rozmnażać!
Agnieszka (27 lat, urzędniczka z Poznania) była totalnie zdezorientowana. Teoretycznie wiedziała, co ją czeka, ale jednak nie na wszystko była przygotowana. I jeszcze chodziła taka jakaś rozdrażniona, a wszyscy jej wciskali, że tak kwitnąco wygląda tocząc się ulicą z brzuchem, przez który własnych kolan opuchniętych nie widzi.
— Ja wiem, że to wszystko jest takie wyjątkowe, jedyne w swoim rodzaju, że ciąża to najpiękniejszy okres w życiu kobiety, te wszystkie slogany znam na pamięć, ale prawda jest taka, że czułam się tak sztucznie nakręcana, bo wcale nie widziałam w tym nic wyjątkowego ani mistycznego. Po prostu byłam w ciąży. Nie czułam potrzeby debatowania o kupkach, zupkach i kolkach, chciałam w miarę normalnie przeżyć ten okres, a potem w miarę normalnie zajmować się dzieckiem. Nie oczekiwałam jakiejś rewolucji. Nie bardzo rozumiałam ten cały szum, jaki powstawał wokół mnie. Tak naprawdę nie chciałam, żeby wszystko skupiało się wokół mojego rosnącego brzucha, co oczywiście nie znaczyło, że dziecko pojawiło się w złym momencie, czy że będę złą matką. Po prostu nie chciałam być jakoś szczególnie traktowana ani głaskana po główce, bo przecież jestem w ciąży i trzeba mi schodzić z drogi, jestem taka dzielna, że dam sobie zmasakrować ciało dla kolejnego obywatela tego pięknego kraju. We wszystkim trzeba zachować rozsądek i umiar.
Ciąża to nie choroba
Katarzyna (29 lat, manager z Warszawy) w ogóle nie traktowała bycia w ciąży jako jakiejś misji. Denerwowało ją histeryczne podejście jej narzeczonego i płynące zewsząd "dobre rady".
— Mój narzeczony oszalał. Kupował mi suplemenciki, podstawiał obiadki pod nos, najlepiej żebym leżała na kanapie i czekała, aż dziecko ze mnie wyskoczy. Musiałam go wiele razy stopować i przekonywać, że ciąża to wbrew pozorom coś bardzo normalnego i zwyczajnego, a ja chcę normalnie funkcjonować, oczywiście pamiętając, że jestem odpowiedzialna za małego człowieczka, który we mnie rośnie. Niemniej, chciałam, żeby to było coś naturalnego, nie podporządkowałam życia tylko i wyłącznie byciu matką i dalej nie zmieniłam podejścia. W ciąży różnie się czułam i nie miało to nic wspólnego z doświadczaniem cudu, częściej czułam się zwyczajnie ciężka i brzydka, i długo zajęło mi dojście do siebie po porodzie. Myślę, że nie zatraciłam się w pieluchach i kaszkach, do tej pory mam lepsze tematy do omawiania z ludźmi niż gęstość kupki mojego synka.
Anna (31 lat, fotograf z Bydgoszczy) dzieci w ogóle mieć nie chciała, ale jak już się ciąża przytrafiła, to starała się nie dać ponieść ani emocjom, ani hormonom i nie dała sobie wmówić, że wypada żyć tylko od jednego USG do drugiego.
— Rozumiem, że dla niektórych kobiet ciąża to jest jakiś kosmos i w ogóle najlepiej siedziałyby cały dzień i mówiły do brzucha, ale ja jednak wolałam przeżyć ten czas w miarę normalnie, na zasadzie przetrwania, bo jednak wiele rzeczy po drodze utrudniało mi funkcjonowanie. Przez większość czasu czułam się jak kangur, noszący w torbie małego potomka, ale nie powiem, bywały też chwile bardzo wzniosłe i wzruszające. Niemniej, nie dałam się wciągnąć w to całe zamieszanie związane z wyborem haftu na pierwszych śpioszkach czy doborem zasłonek pod kolor kocyka. Nie chciałam, żeby bycie w ciąży stało się jakimś zadaniem, na którego poszczególnych etapach muszę zrobić to i to, bo przecież matka powinna zachowywać się w konkretny sposób, dostawać świra w sklepach z zabawkami albo latać i jeść liście, bo to zdrowo dla dziecka. Ciąża jest wbrew pozorom dość prozaiczna, to w końcu długie dziewięć miesięcy i przez wiele czasu niewiele się dzieje wyjątkowego, częściej lądujesz z głową w toalecie albo walczysz, żeby zmieścić się w jakiekolwiek ciuchy, które nie krzyczą: hej, jestem w ciąży! Bez przesady, nie ma się czym ekscytować nadmiernie, dopiero potem jest fajnie, jak już trzymasz w rękach dziecko i myślisz: kurcze, było warto.
Ten artykuł nie ma jeszcze komentarzy
Pokaż wszystkie komentarze