Brzuch jest piękny
ŁUKASZ ORBITOWSKI • dawno temuPojawił się nowy rodzaj obłędu - dbanie o linię u facetów, najróżniejsze diety wspomagane spalaczami tłuszczu, tysiące brzuszków wykonywanych w stęchłej aurze siłowni, pasy wyszczuplające. To do niczego dobrego nie prowadzi. Bo mężczyzna poddający się faszyzmowi szczupłości nie znajdzie czasu, by poświęcić się kobiecie, a podczas uprawiania seksu będzie podziwiał swój brak fałdek, a nie jej fałdki.
Szajba. Jej wpływ na kulturę polską jest stanowczo niedoceniony. (Jarosław Urbaniuk)
Ostatnio obserwuję w moim otoczeniu zupełnie nowy rodzaj zajoba. A widziałem już różne. Pamiętam jak jeden kolega ogłosił się inkarnacją rosyjskiego marszałka i szykował własny pokój na inwazję wojsk Napoleona (wzniesione fortyfikacje nie uchroniły go przed wpakowaniem w kaftan). Inna koleżanka kreśliła skomplikowane genogramy, pragnąc w ten sposób dotrzeć do sedna duszy swojej i najbliższych. Jeszcze ktoś widywał duchy, diabła stereo i w kolorze, podróżował poza ciałem, do mnie zaś mówiły drzewa, a w powietrzu śmigały niezidentyfikowane obiekty latające (to ostatnie wydarzenie wyraźnie łączyło się z kryzysem w związku). Innymi słowy, powietrze aż trzeszczało od szajby.
Szajbę, zjawisko z gruntu ciężkie a nawet śmiertelne da się jakoś przeżyć ze względu na jej walory poznawcze i humorystyczne. Zwyczajnie, sytuacja, gdy komuś aż wrze pod deklem jest zabawna dla osób postronnych, nawet, jeśli ten ubaw łączy się z nielichą zgrozą. Obserwując przejawy obłędu w otoczeniu natychmiast doświadczamy, po pierwsze, oszałamiającego poczucia dziwności świata, w drugim z kolei rzucie wzmacniamy się przekonaniem, że kto jak kto, ale my jesteśmy normalni. Przynajmniej na tle.
Nowy rodzaj obłędu z którym się stykam jest jednak smutny i przykry. Mam na myśli dbanie o linię u facetów, najróżniejsze diety wspomagane spalaczami tłuszczu, tysiące brzuszków wykonywanych w stęchłej aurze siłowni, pasy wyszczuplające i tym podobne cudeńka. W wypadku kobiet mogę jeszcze pojąć to szaleństwo, choć, jako człowiek, który umiłował niewiasty o gabarytach czołgu, godzę się na to niechętnie. Chłopów natomiast zrozumieć nie umiem, moje zdziwienie rośnie jeszcze, gdy opuszczam dłoń z klawiatury – ląduje ona na oponce idealnego wręcz kształtu i gabarytu. Gdybym ją utracił, moje życie zmieniłoby się w Golgotę, zakończoną nałogowym obżarstwem w McDonaldzie.
Facet, który się odchudza ulega osobliwej przemianie, cały jego umysł, dotychczas twórczo zdolny do podejmowania wielu wątków koncentruje się na jednej tylko czynności. Koledzy na siłowni pytają mnie, czy schudli, następnie poddzierając koszulkę ujawniają mi efekty tej operacji, snują gawędy na temat sekwencji działań, które już podjęli i jeszcze podejmą, pokazują nowe wynalazki im pomocne, by nagle rozmowę przerwać, wracając do maniakalnego uprawiania skłonów. Obłęd wychodzi poza salę ćwiczeń, koledzy znani z tego, że samo poruszenie kwestii wysiłku fizycznego wprawia ich w stupor plotą i jęczą o nowych dietach, a następnie odmawiają wyjścia na piwo, zasłaniając się rygorem żywienia i histerycznym lękiem przez efektem jojo. Gdyby jeszcze wszyscy ci goście przypominali hipopotamy, wywleczone przemocą z błota, mógłbym zrozumieć, w końcu otyłość od pewnego poziomu jest chorobą. Ale to normalni faceci. Każdy z brzuszkiem.
Skoro wszelkie męskie wysiłki mają na względzie uwagę kobiet, to i walka z najrozkoszniejszym elementem ciała nie może być wolna od tej zasady. Czyli, powinienem zapytać, kobiety lubią szczupłych, tak? A może jednak nie lubią, tylko chłopy durne padły ofiarą jakiejś brutalnej pomyłki? Kieruję się zdrowym rozsądkiem, w konsekwencji czego, kiedy moja opinia różni się od reszty świata, uznaję spokojnie, że to świat zwariował a ze mną wszystko jest w porządku.
Człowiek chudy przecież z miejsca powinien budzić podejrzenia, zwłaszcza, jeśli przekroczył trzydziestkę – czterdziestoletni, szczupły, jeszcze pewno zadbany facet jest gejem i to niezawodnie. W ten sposób, automatycznie spada z widnokręgu zainteresowań kobiety. Szczupłość znamionuje najróżniejsze problemy, dręczące chudzielca. Taki z pewnością jest zestresowany, nie śpi, a jego wymęczone życiem ciało zwyczajnie nie radzi sobie z przyjmowaniem pokarmów. Winę za życie w stresie, przynajmniej częściowo zajmuje ten, kto się stresuje: nie wykształcił sobie odpowiednich mechanizmów odpornościowych, chwycił się za zadania, które go przerosły, lub nie umie chwycić się żadnego i głód mu zagląda w przekrwione patrzydła. Po co komu taki partner, mąż, kochanek, przecież rozchwianie emocji przekłada się na inną chwiejność, mianowicie erekcyjną. Trudno oczekiwać, by sterany życiem nerwus nagle zdołał stawić czoła życiu, spełnił oczekiwania partnerki, a że z biegiem lat nie stajemy się raczej lepsi, to kobieta właśnie stanie się poligonem dla jego furii i niepowodzeń.
Chudy facet może być również niedokarmiony. Znajdujemy dwie przyczyny dla tego stanu rzeczy. Chudzinka nasza może żywić się sama, czyli jeść nieregularnie oraz byle co. Oczywiste pytanie: czemu nie ma przy sobie kobiety, dbającej o jego żołądek prowadzi do wniosku, że coś z nim nie gra i gość natychmiast spada z naszej listy. Jeśli zaś nasza szczapa kobietę posiada, a ta mu nie gotuje, karmi źle lub wcale, należy zwiewać jeszcze szybciej, nim myśl o odbiciu zagości w głowie. Czymś taka łajza z żebrami zaraz pod skórą musiała podpaść, nie spełnić jakichś warunków szczęśliwego związku, za co zapłacił głodówką, liczoną w miesiącach albo i latach.
Najgorszym wariantem wydaje się szczupłość z zamysłu, łatwa do osiągnięcia w okresie studenckim, później okupiona długotrwałym wysiłkiem. Wymaga poświęcenia w zakresie diety, wysokich nakładów finansowych i oddania się sportom. To wszystko razem przelicza się na wiele godzin w skali tygodnia. Złośliwy psycholog mógłby tu powiedzieć, że taki szaleniec przejawia jakąś niezdrową obsesję i źle mu z własnym ciałem. Złośliwości we mnie niewiele, psychologii nic zgoła. Chłop, poddający się faszyzmowi szczupłości nie znajdzie zwyczajnie czasu, by poświęcić się kobiecie, a podczas uprawiania seksu będzie podziwiał swój brak fałdek, a nie jej fałdki. Żeby to jakoś skreślić, złączyć w całość – szczupłość, wbrew modom i alarmom wyjącym z klubów fitness staje się dowodem niezgulstwa w najlepszym, a łajdactwa w najgorszym przypadku.
Szaleństwo zawsze ma jakąś przyczynę, mieć i musi ta dziwaczna, bezsensowna walka, toczona z męskim ciałem. W brzuszku wydaje się czaić coś niestosownego, jakaś zgoda na to, kim my, faceci, jesteśmy i to poczucie może nie podobać się w dobie obowiązkowego samorozwoju. Alterglobaliści twierdzą zapewne, że cały ten cyrk jest nakręcany przez koncerny oferujące suplementy, mam jednak inne zdanie. Role społeczne powoli się odwracają, kobiety stają się coraz lepsze w interesach, spełniają rolę matki, ojca i wujka pijaka, jeżdżą na wyścigach i wygrywają wojny. My, faceci tracimy punkty, a odchudzanie, dotychczas pole zawłaszczone przez kobiety, stało się nagle polem walki.
Temu przekonaniu towarzyszy złudzenie, że facet może wygrać.
Ten artykuł nie ma jeszcze komentarzy
Pokaż wszystkie komentarze