Amor na miotle
CEGŁA • dawno temuRozglądam się za nową pracą - ambitniejszą, ciekawszą. Obecne zajęcie mam dołujące. Jestem menedżerką – brygadzistką w firmie porządkowej. Działamy na prestiżowych obiektach, co się wiąże z nie najgorszą pensją. Sugestia zmiany nie była tylko moja, lecz głównego szefa, który zauważył, że jestem „miękka”, nie umiem być asertywna, sprawdzać, kto się obija. Byłam już bliska odejścia – niestety lub na szczęście, ustrzeliła mnie strzała Amora – takiego bez skrzydeł, za to na miotle:).
Droga Cegło!
Od Nowego Roku rozglądam się za nową pracą – za czymś może ambitniejszym, ciekawszym. Obecne zajęcie jest z lekka dołujące. Jestem kimś w rodzaju menedżerki – brygadzistki w firmie porządkowej. Działamy na prestiżowych obiektach, co się wiąże z nie najgorszą pensją. Ale sugestia zmiany nie była tylko moja, lecz głównego szefa, który zauważył kilkakrotnie, że jestem zbyt „miękka”. Zapewne ma rację – mam obowiązek dozorować i raportować prace zmiany nocnej, a na niej pracują głównie mężczyźni, przeważnie starsi ode mnie (kobiety zatrudniane są na dzień i do lżejszych prac, bez maszyn i dźwigania śmieci na przykład). Są mili, grzeczni, założę się jednak, że za plecami podśmiewają się z 25-letniej „szefowej” – mówią zresztą do mnie Pani Kierowniczko, dobre, nie? Jak w tej głupiej reklamie hamburgerów. Nie wiem zresztą, co by mi miało w tym „stanowisku” imponować…
Zgodziłam się z szefem, że nie umiem być asertywna, sprawdzać, kto się obija i wychodzi po 4 godzinach zamiast po 8, a kto naprawdę może wyjść przed czasem, bo wszystko zrobił… Jest to praca dla policjanta, nie dla mnie. Byłam już bliska odejścia – niestety lub na szczęście, ustrzeliła mnie strzała Amora – takiego bez skrzydeł, za to na miotle:). Postaram się opisać to na poważnie, jeśli mi się uda. Bo czasem jadę do domu i chichoczę do siebie w autobusie…
Zatrudnił się u nas nowy chłopak, no, raczej facet, na pewno daleko po tej gorszej stronie trzydziestki. Jest kimś nietuzinkowym, to pewne, chociaż może się wydawać głupie stwierdzenie tego w środowisku sprzątaczy. Osobiście miałam z nim do czynienia tylko 3 razy – jest zapominalski i wracał rano po swoje ważne rzeczy z szafeczki, podczas gdy ja bazgroliłam raport z nocy. Jestem pewna, że wykonuje u nas pracę grubo poniżej swoich kwalifikacji czy intelektu, to po pierwsze. Nie wnikam jednak w jego motywy, to nie moja sprawa, sama jadę na tym samym wózku i się nad sobą nie użalam. Po drugie, odstaje od reszty – ładnie pachnie, ma ciekawe ciuchy i sposób bycia – mota sobie jakieś pirackie chusty na głowie, jest pogodny, ale z lekka wobec mnie ironiczny, a mnie to wcale nie denerwuje! No i te oczy, po prostu eksplodujące inteligencją, nie umiem tego wrażenia uzasadnić.
Wydaje mi się, że kilka tygodni temu rozpoczął ze mną jakąś grę – a może to moje mrzonki? Chodzi o tzw. zeszyt pracy. Każdy pracownik przychodzący wieczorem na zmianę nocną otrzymuje kartkę ze swoim nazwiskiem i listą rzeczy do wykonania. Na koniec przed wyjściem musi wpisać do zeszytu, według tej listy, co zrobił, a czego nie zdążył (w tym wypadku – dlaczego). Ja to potem czytam, notuję, co zostało nie zrobione na dzień następny, rozdzielam ponownie i raportuję wyżej. Teoretycznie też powinnam dzwonić do poszczególnych pracowników z komentarzem ich pracy, ale to akurat przychodzi mi z największym trudem.
Pan Zapominalski ma na imię Adam. W zeszycie zapisuje codziennie tyle miejsca, że starczyłoby dla całej zmiany. Oto przykładowe fragmenty wpisów:
Środa.
Pranie wykładzin na piętrach 13–16, przerwane w połowie piętra 13 (nomen omen?) z powodu awarii maszyny. Przestała nagle wytwarzać pianę, ciągnąc za sobą jedynie strumyczek płynu, zawiły jak szlak posoki konającego, postrzelonego zwierza… Przeraziłem się. Nie zrobiłem jej nic złego. Pozostałe piętra siłą rzeczy nietknięte… Błagam o łaskę.
Czwartek.
Kolejna owocna noc. Wypolerowałem panele podłogowe w sektorze 3C oraz nieskończenie długi korytarz w sektorze 3A. Był tam również czarny pokój, wyglądający na całkowicie opuszczony, a stało w nim COŚ – sejsmograf? Ja też zdecydowałem się go opuścić. Chyba jestem tchórzem.
Niejako w rewanżu, z własnej inicjatywy zwiozłem na poziom 0 dwie windy pełne śmieci oraz umyłem łazienkę na 20. piętrze, czego nie było na mojej karteczce zadań (premia?). Na koniec przeprałem wołające o to wykładziny na poziomie 0.
Straty: zmiażdżone żółte wiaderko przez energiczną windę Gebauer z Zurychu, wypaczone bolce we wtyczce od Wielkiej Maszyny Pieniącej – wcześniej nie zauważyłem, czyżby efekt trzęsienia ziemi? (po premii?).
Poniedziałek.
Piętra 1–8 wymyte i wypolerowane do połysku. Piętra 9–16 ledwo pozamiatane i muśnięte wodą. Drzwi windy wypolerowane do poziomu 19. Pominąłem z premedytacją poziom 20., gdyż tam miał miejsce incydent z wiaderkiem, a nie chciałem ryzykować dalszych szykan z Zurychu.
(pod tekstem szlaczek z pięciopłatkowych, okrąglutkich kwiatków – dopisek mój:)).
No cóż, po kilkunastu takich „kwiatkach” napisałam panu Adamowi na karteczce zadań w postscriptum: Panie Adamie, uprzejmie proszę o treściwe relacjonowanie wykonanej pracy, bez zbędnych ozdobników, które niczego nie wnoszą do sprawy. Szef by mnie za to pochwalił… Następny wpis do zeszytu pracy brzmiał:
Pani Grażyno! Byłoby tak, gdybym wnosił do jednej tylko sprawy. Postanowiłem jednak samowolnie wykroczyć poza ramy śmiertelnie nudnych spraw służbowych. A nudę tę, za pozwoleniem, wyczytałem pierwszego dnia z Pani twarzy. Jeśli obraziłem jednak majestat – kornie dopraszam się wybaczenia i litościwego uśmiechu.
No i masz, Cegło, placek! Skoro przepisuję w pośpiechu pseudoliterackie twory tego typa z zeszytu pracy (a jeden wpis nawet sfociłam komórką, przyznaję, bo strasznie mi się podoba jego charakter pisma:)), to chyba EWIDENTNIE jest ze mną coś nie halo i powinnam posłuchać szefa i rzucić to w cholerę, razem z panem Adamem i tymi jego kpiącymi szarymi błyskami w oczach i czupryną jak wielki mop?
Grażyna
***
Droga Grażyno!
Zakładając, że mop na głowie pana Adama jest nieskazitelnie czysty:), jest się nad czym zastanowić…
Jak sama słusznie zauważasz między wierszami, żadna praca nie hańbi, żadnego z Was – macie swoje, być może tymczasowe powody, by ją wykonywać i nie ma sensu dywagować nad tym, czy jesteście „ponad”, czy też dokładnie na swoich miejscach, bo to zweryfikuje czas.
Doskonale rozumiem natomiast zarówno Twoją frustrację, jak i fascynację. Czytasz sobie suche raporty, a tu nagle wyskakuje coś w stylu Woody’ego Allena skrzyżowanego z Lemem… Pytanie brzmi: czy to tak w ogóle, czy specjalnie dla Ciebie? Facet bez wątpienia malowniczy i intrygujący, wart jeśli nie grzechu, to bliższego zainteresowania, przy czym pamiętaj: ironia to zwykle bardzo szczelna tarcza i trzeba działać ostrożnie, nie wiedząc, co skrywa.
Cóż, skoro się mijacie (rozumiem, że Ty sprawdzasz wykonane zadania po nocnej zmianie i układasz plan robót na kolejną noc), nie będzie łatwo dociec prawdy, dopóki któreś z Was nie przejmie inicjatywy. Intuicja mi podpowiada, że teraz Twoja kolej. Może wystarczy kolejne postscriptum, tym razem nieco cieplejsze, ale wpisujące się w kpiarski styl „przeciwnika”? Na pewno stać Cię na coś bardziej wyrafinowanego i subtelnego niż oficjalne połajanki – coś, co jednocześnie nie wykroczy zbyt daleko poza ramy służbowe i nie postawi Cię niepotrzebnie na celowniku szefa, a da szansę wybadania intencji drugiej strony i zasygnalizowania swoich. Coś w rodzaju: „Jeśli sytuacja z windą się powtórzy, porozmawiam z nią osobiście, ale liczę, że będzie Pan obecny przy tej rozmowie.” Tak, by pan Adam wiedział, że traktujesz poważnie swoje obowiązki zwierzchnika i pomagasz rozwiązywać problemy, ale też potrafisz odróżnić autentyczną przeszkodę i złośliwość przedmiotów martwych od chłopięcej beztroski i asekuranctwa, maskowanych poczuciem humoru. Pokaż, że umiesz być równie przewrotnie inteligentna i uszczypliwa. Nawet jeśli jest Tobą zainteresowany, protekcjonalne uwagi szybko ostudzą jego zapędy, nie tędy droga.
Oczywiście, wyłącznie od Ciebie zależy, czy dasz się odrobinę sprowokować i wejdziesz w tę zabawę. Może bowiem być i tak, że to po prostu jego styl bycia na każdą okazję i w każdej sytuacji – takie sondowanie odporności ludzi na jego zaczepki. Ale to będziesz wiedziała już po pierwszej próbie podjęcia rękawicy – a w tym wypadku korespondencji:).
Kciuki trzymam za strzał Amora w dziesiątkę!
Cegła
Ten artykuł nie ma jeszcze komentarzy
Pokaż wszystkie komentarze