Życie z notorycznym kłamcą
MONIKA BOŁTRYK • dawno temuNiektórzy z nas kłamią nawet wtedy, kiedy powiedzenie prawdy nie wiąże się z konsekwencjami. Dla nich życie bez ubarwiania rzeczywistość i adrenaliny, jaką daje zmyślanie, jest nudne i szare. Zdarza się jednak, że kłamstwo staje się nałogiem, a wtedy wymaga psychoterapii.
Małe dzieci często fantazjują, bo jeszcze nie odróżniają fikcji od rzeczywistości. Dla maluchów księżniczka z ich ulubionej bajeczki jest tak samo realna, jak mama czy tata. Nie ma w tym nic złego. Około 6. roku życia zaczną oddzielać świat bajek od realnego. Zdarza się, że kłamią też ze strachu przed konsekwencjami. Kiedy mówią, że wcale nie zjadł paczki cukierków, chociaż została opróżniona cała, to wie, że mówi nieprawdę. Ten rodzaj kłamstwa wymaga nagany i wytłumaczenia, dlaczego należy mówić prawdę. Zdarza się jednak, że dorośli ludzie nie wyrastają z fantazjowania.
Trzeba sobie szczerze powiedzieć — kłamiemy wszyscy. A co więcej, czasami tak trzeba. Trudno sobie wyobrazić, że spóźniamy się do pracy i szefowi zamiast małego kłamstewka, że były korki, mówimy, że zaspaliśmy, bo całą noc oglądaliśmy filmy pornograficzne. Albo zamiast dawno niewidzianej koleżance powiedzieć coś w stylu — nic się nie zmieniłaś, wypalamy, że przytyła 20 kilogramów i wygląda gorzej od własnej matki. Kłamiemy, bo nie chcemy zrobić komuś przykrości, albo wprowadzać obcych w nasze życie intymne. Czasami koloryzujemy na swój temat, bo zależy nam, żeby dobrze wypaść, albo boimy się konsekwencji. Co więcej niektóre drobne kłamstwa są wręcz niezbędne. Pytanie – gdzie zaczyna się problem.
Czym innym są jednak codzienne kłamstewka, a czym innym notoryczne oszukiwanie wszystkich naokoło. Czerwona lampka w głowie powinna zapalić się, kiedy kłamiemy nawet wtedy, kiedy powiedzenie prawdy nie wiąże się z żadnymi negatywnymi konsekwencjami. Staliśmy w zwykłym korku, ale roztaczamy wizję strasznego wypadku, który to niby spowodował zator na drodze. Wytrawni kłamcy potrafią wymyślić nawet szczegóły swoich wymyślonych zdarzeń. Będą opowiadać o ciałach, które leżały na ulicy, o liczbie rannych i zabitych. Kłamią, bo zwykły korek nie robi na nikim wrażenia, a mówiąc o strasznym wypadku adrenalina rośnie. Poza tym nie mogą odpuścić sobie tego zdziwienia, a czasami i podziwu w oczach innych. Oni nie znają umiaru. Aby osiągnąć swój cel, będą opowiadać o śmierci matki, raku babci, potrąconym przez samochód psie. Aż w końcu wzbudzą w szefie współczucie i dostaną wolny dzień.
Życie z nałogowym kłamczuchem jest istnym koszmarem. Kiedy zaczyna coś mówić, nigdy nie wiadomo, gdzie kończy się fikcja, a zaczyna prawda. Na dobrą sprawę nie wiadomo, kim on tak naprawdę jest, co przeżył i czego chce. To egocentrycy, dla których nie liczą się uczucia drugiego człowieka, ale ich własne dobre samopoczucie czy osiągnięcie celu. Patologiczni kłamcy to przede wszystkim jednak ludzie, którzy wymagają pomocy. Kiedy kolejny przyjaciel nie chce już z nimi rozmawiać, bo po co słuchać w kółko jakichś bredni, a żona po kolejnym kłamstwie wniosła sprawę o rozwód, wtedy dociera do nich, że łgarstwo niszczy im życie. Ale nie zawsze łatwo z niego zrezygnować, kiedy jest już nałogiem. Wtedy konieczna jest psychoterapia uzależnień.
Ten artykuł nie ma jeszcze komentarzy
Pokaż wszystkie komentarze