To mnie irytuje w facetach...
ALEKSANDRA POWIERSKA • dawno temuPorozrzucane skarpetki, niepozmywane naczynia, telewizor na cały regulator – co najczęściej irytuje nas w naszych mężczyznach? Zaskakujące, że pomimo wieku partnerów czy stażu związku, pewne zachowania nie zmieniają się przez lata i budzą nieustanną frustrację u kobiet. Czy walka z nimi ma sens?
Związki idealne nie istnieją. Nawet najbardziej zgodna para musi czasami się pokłócić. Konstruktywna kłótnia potrafi bowiem wprowadzić do relacji świeżość i pozwala lepiej zrozumieć zarówno potrzeby partnera, jak i własne. Ale są rzeczy, o które nie warto toczyć bojów. W przeciwnym razie nasze życie przypominałoby nieustanne pole walki. Skąd biorą się drobnostki, które irytują kobiety, a dla mężczyzn nie mają żadnego znaczenia? I co denerwuje nas najbardziej?
Godzinny kwadrans
Magda jest młodą mężatką i mamą rocznego Damiana. Po ślubie zamieszkała razem z mężem i rozpoczęli wspólne, szczęśliwe i niczym niezmącone życie, gdyby nie kilka drobnych szczegółów.
– W sumie to nie kilka, ale całe mnóstwo – śmieje się Magda. - Po pierwsze niemiłosiernie irytuje mnie, kiedy wstając rano z łóżka lub idąc pod prysznic potykam się o brudne skarpetki! Jak tłumaczy się wówczas mój mąż, to ja tworzę problemy, bo przecież wystarczy je po prostu włożyć do pralki. A ja się pytam: skoro to takie proste, to czemu tego nie robi? W końcu ja nie zostawiam po całym domu moich rajstop lub wacików po demakijażu. Kolejnym przykładem są pozornie dobre chęci męża, który chce przygotować kolację. Tylko, że dla niego „przygotować” oznacza ugotować i na tym kończy się cała praca. W rezultacie to ja zostaję z całą batalią brudnych naczyń i kuchnią, której nie mogę poznać. I wreszcie sztandarowy przykład: wieczne narzekanie, że kobieta długo szykuje się do wyjścia. A jak to działa w drugą stronę? Uwielbiam tekst: „kochanie będę za 15 minut”. Kwadrans zmienia się w godzinę, telefon nagle się rozładował lub stracił zasięg, ja zaczynam snuć czarne scenariusze, a na końcu okazuje się, że on po prostu zagadał się z kolegą… Tak to mnie irytuje! Ale cóż zrobić, jak też bywam denerwująca – przyznaje z uśmiechem Magda.
Garderoba w pełnej gotowości
Dla Grażyny bycie w związku nie jest żadną nowością. W tym roku wraz z mężem obchodzili 30. rocznicę ślubu. Jak przyznaje, niektórych rzeczy po prostu nie da się zmienić, a szkoda życia na wieczną walkę z wiatrakami.
– Zwyczajem nie do zwalczenia jest jedyny i niepowtarzalny sposób jedzenia: talerz stoi, a mój mąż je obok na serwecie lub obrusie, w efekcie czego okruchy są wszędzie, tylko nie na talerzu. Kolejną rzeczą jest składanie odzieży nie do szafy, tylko obok, gdzie na koniec tygodnia prezentuje się już naprawdę spory kopiec koszulek, spodni i innych części garderoby. Nie wspomnę już o skarpetkach, które bezustannie ważą się na wadze w łazience i butach w korytarzu zawsze gotowych do wyjścia – wylicza jednym tchem. – Mogłabym oczywiście z tym walczyć, ale czy jest sens? To rodziłoby tylko nieustanne kłótnie. Trzeba znaleźć rozwiązania kompromisowe. Jednym z domowych zadań męża jest odkurzanie, więc jak nakruszy przy jedzeniu, to sam ma więcej do sprzątania. Skarpetki na wadze też mają swoją zaletę – dzięki nim nie wchodzę na nią codziennie i nie zadręczam się, ile to znowu przytyłam – dodaje z uśmiechem Grażyna.
Wśród przykładów męskich działań, które potrafią wyprowadzić z równowagi, kobiety wymieniają także maniakalne zbieractwo rzeczy, „które mogą się przydać”, niepozmywane naczynia w zlewie, zapominanie o urodzinach i rocznicach oraz krytykę kobiecego prowadzenia auta. Wydaje się, że pewne rzeczy są po prostu niereformowalne. Na szczęście irytujące drobnostki pozostaną drobnostkami, jeśli potrafimy zaakceptować słabości naszego partnera. To jednak nie zawsze jest takie proste.
Droga do porozumienia
Jak zatem zrozumieć naszych partnerów i nie pozwolić, by szczegóły psuły nasz związek?
— Zrozumienie partnera jest potrzebne po to, aby zaakceptować go takim, jaki jest, a nie bezsensownie wydatkować swoją energię na to, by go zmienić – mówi Eugenia Herzyk, psychoterapeutka, prezes Fundacji Kobiece Serca - Często takie właśnie zachowanie wynika u kobiety z próby przejęcia kontroli nad wszystkimi i wszystkim, bo tylko w ten sposób jest w stanie zapewnić sobie poczucie bezpieczeństwa. Ale akceptacja partnera takim, jaki jest, nie oznacza zgody na wszystkie jego zachowania, włącznie z tymi, które są dla kobiety raniące, albo nieustannie frustrujące jej podstawowe potrzeby (na przykład szacunku, uznania, bliskości itp.). Nie oznacza braku własnych granic, czy zapomnienia o tym, co dla kobiety jest ważne. Akceptacja pozwala na wyjście z niekonstruktywnych sposobów funkcjonowania w relacji z partnerem polegających na walce albo ucieczce, dominacji, albo uległości i otwiera na porozumienie, dialog. A jeśli jest to niemożliwe – wolny wybór, czy z takim partnerem kobieta chce dzielić życie, czy też nie. W uzyskaniu porozumienia nieodzowne jest, aby partnerzy wykazali otwartość na potrzeby drugiej osoby w relacji, co nie oznacza, że mają obowiązek je zaspokajać. Ale partnerskie porozumienie wymaga także zrozumienia swoich własnych potrzeb, ustalenia ich hierarchii, określenia na przykład, czy ważniejsze jest dla mnie bycie w związku z partnerem, czy też porządek w domu na moich warunkach – podsumowuje psychoterapeutka.
Ten artykuł nie ma jeszcze komentarzy
Pokaż wszystkie komentarze