Jesteś panią swego pożądania!
MARIANNA KALINOWSKA • dawno temuWiele kobiet skarży się na zanik pożądania. Spełniają swoje powinności z zamkniętymi oczami, z zaciśniętymi zębami, po ciemku – jeśli w ogóle ból głowy czy inne dolegliwości pozwolą im dopuścić do siebie partnera. Kto jest winien, dlaczego większość długotrwałych związków skarży się na atrofię życia seksualnego?
Na to i inne pytania odpowiada w swojej książce Gina Ogden, autorka Powrotu pożądania. Jej odpowiedzi mogą cię zaskoczyć.
Jesteś panią swojego pożądania, mówi Ogden.
Tylko i wyłącznie od ciebie zależy, co zrobisz ze swoją seksualnością.
Nikt inny, tylko ty jesteś odpowiedzialna za swoje życie seksualne.
W każdej chwili możesz je zmienić.
Łatwo powiedzieć, trudno zrobić. Na seksualność człowieka wpływ ma ogromna ilość czynników.Nasze pożądanie zmienia się przez całe życie: inaczej odczuwa się przyjemność, kiedy ma się siedemnaście lat, a inaczej pół wieku później. Nie można wymagać od siebie podniecenia dwudziestolatki, kiedy jest się matką w połogu czy dojrzałą kobietą wkraczającą w okres menopauzy.
Tylko czy naprawdę mamy tego świadomość? Czy po latach w związku nie tęsknimy za czasami, kiedy mieliśmy po dziewiętnaście lat i wystarczyło spojrzeć w oczy ukochanego, by ogarniały nas najdziksze żądze?
Koncerny farmaceutyczne, zachwycone popytem na viagrę, zwietrzyły nowy rynek zbytu i świat zalała seria specyfików dla kobiet, mających za sprawą hormonów i innych czarodziejskich sztuczek przywrócić nam dzikość serca i innych części ciała.
Do farmaceutów dołączyli chirurdzy plastycy, oferujący szereg zabiegów upiększających kobiece genitalia. Okazało się, że kobiece ciało powinno być przycinane do nowych form już nie tylko na zewnątrz (liftingi, botoksy, powiększanie piersi). Powiedziano nam, że normalizacji winny poddać się najdelikatniejsze i najintymniejsze części naszych ciał, bo i one zaczęły podlegać jednolitym, estetycznym zasadom.
Przesłanie koncernów i chirurgów mówi: twoja seksualność jest na zewnątrz ciebie. My ją mamy, zamkniętą w kapsułkach, a twoja atrakcyjność zależy od naszych skalpeli.
Pornografia, choć i użyteczna, i używana na masową skalę, bardziej szkodzi, niż pomaga. Przekazuje jeden skrypt: najczęściej kobieta jest usługodawczynią rozkoszy dla mężczyzny. Seks aktorów jest mechaniczny, sztuczny i ma niewiele wspólnego z rzeczywistością, a jednak dla większości ludzi jest jedyną szkołą, jak należy zachowywać się w łóżku.
Wszyscy też uwierzyliśmy w jeden model seksualności: pożądanie, podniecenie, orgazm i odprężenie. Widać na nim wyraźnie, że pokazuje seks jako wyczyn, bo cała uwaga skupia się na osiągnięciu celu i pokonaniu drogi od pożądania do orgazmu, bez możliwości zboczenia z raz ustalonej trasy, pisze autorka. W tak sprawnościowym modelu seksualności widać, jak bardzo jest odcięty od reszty życia. Pożądanie ma na nas spaść jak grom z jasnego nieba; nic go nie poprzedza, żadna historia.
Alfred Kinsey, pionier badań nad seksualnością człowieka w XX wieku odkrył, że przeciętna długość stosunku seksualnego Amerykanów wynosi dwie minuty. Tyle czasu potrzeba, żeby wspiąć się na partnerkę, mieć wytrysk i zejść z niej, pisze Ogden. Być może takie zachowanie wynika z faktu wieloletniej seksualnej dominacji mężczyzn nad kobietami, które badaczka nazwała kulturową pozycją misjonarską (najczęściej z mężczyzną na górze). Riane Eisler, historyczka kultury i badaczka struktur związków, na której wyniki badań powołuje się Ogden, dzieli związki na partnerskie i te oparte na władzy. W związkach opartych na władzy dominują autorytarna kontrola i brak empatii. U kobiet taki układ niszczy pożądanie: jak pragnąć kogoś, kto jest brutalny, nie umie okazywać troski, czułości i miłości?
W układach partnerskich oboje partnerzy otwarci są na dawanie i branie. W takim układzie łatwo zauważyć, co uszczęśliwia drugą osobę; wzrasta też poczucie bezpieczeństwa. Tu można otworzyć się na przyjemność bez lęku.
Gina Ogden przeprowadziła tysiące ankiet, pytając kobiety, co je podnieca? Odpowiedzi bywały zaskakujące. Jedna z respondentek czuła podniecenie seksualne, kiedy jej mąż zmywał naczynia daleko większe niż wtedy, gdy wbijała się w seksowną bieliznę, którą podarował jej na urodziny. Z odpowiedzi kobiet wynika jedna prawda: dla nas seks to o wiele więcej, niż wkładanie i wyjmowanie. Nasza seksualność rozciąga się na wszystkie dziedziny życia: na emocje i na ducha, nie tylko na ciało, bo składamy się nie tylko z piersi i łechtaczek. Mamy także uczucia, które trzeba pieścić. Badaczka stworzyła nowy model seksualności oparty na czterech filarach: energii fizycznej (ścieżka zmysłów), energii emocjonalnej (ścieżka namiętności i współodczuwania), energii umysłowej (ścieżka roztropności) i energii duchowej (ścieżka więzi i sensu).
Jeśli na którejś z tych ścieżek dochodzi do zaburzeń, możesz zapomnieć o dobrym, satysfakcjonującym seksie.
Ponadto nasze ciało ma dziesiątki miejsc, którymi warto poświęcić uwagę. Całe jesteśmy seksualne i każda z nas ma swoją mapę. (Autorka namawia, by ją poznać najpierw w samotności, dla siebie samej, z użyciem dowolnie wybranych narzędzi. Wiedza o samej sobie jest podstawą dobrego seksu – i nie ma najmniejszego znaczenia, czy jesteś hetero, homo czy samotna. Zechciej nauczyć się dawać orgazmy sobie samej).
Duchowości seksu autorka poświęca wiele uwagi. Przytacza liczne przykłady kultu Bogiń z dalekiej przeszłości, zanim jeszcze przygniotło nas chrześcijańskie odium grzechu – ludzie cieszyli się miłością fizyczną, wykorzystując ją do świętych obrzędów. Była rytualnym narzędziem, a orgazm wehikułem, który przenosił w rejony nirwany. Odeszliśmy od tego dość daleko. Dziś dla jednych seks jest grzechem, dla innych źródłem dochodów albo ponurym obowiązkiem i raczej nie słyszy się, żeby ktoś traktował go jako święte źródło siły.
Do tego świat, który mówi: jak nie ten partner (partnerka), to inny (inna). To po jego (jej) stronie leży wina za wasz nieudany seks. Zdejmuje z nas całą odpowiedzialność, dając nam szybkie randki, portale randkowe i tym podobne narzędzia, służące do bezbolesnej i błyskawicznej wymiany partnerów.
Łatwiej przecież zmienić jego/ją niż siebie.
A właśnie w sobie mamy swoje własne źródła seksualnego zasilania. Gina Ogden namawia, żeby przyjrzeć im się uważnie. To bardzo delikatna część nas: wymaga uwagi, troski, szacunku i ostrożności.
Bywa, że przyczyna naszych seksualnych frustracji ukrywa się przed nami samymi i nie mamy do niej dostępu. Ogromna liczba kobiet została poddana najrozmaitszym traumom i nadużyciom, przemocy nie tylko o charakterze seksualnym, ale i emocjonalnym. To rany, które zostają na całe życie, wspomnienia, od których się ucieka. Jedyną szansą, by się ich pozbyć, jest uważnie się im przyjrzeć – w myśl zasady: jeśli przestaniesz uciekać, pogoń też się zatrzyma.
Bo kiedy się zatrzyma, możesz sprawdzić, czy pies, który gonił cię od wielu lat, naprawdę gryzie.
Autorka proponuje dziwaczne na pozór zadanie: weź kamień, wdmuchnij w niego swój ból, nazwij go, opowiedz kamieniowi, co się wtedy stało. Noś go przy sobie cały czas (jak wytłumaczysz partnerowi, że leży w łóżku między wami kamień?), miej go stale przy sobie. Kiedy poczujesz się być gotowa, weź kamień i wyrzuć go do rzeki.
Ogden zapewnia, że na efekty tego szamańskiego rytuału nie trzeba długo czekać.
A ponieważ sama jest terapeutką-seksuolożką, namawia też na terapię.
Dopiero kiedy już uporamy się ze zranieniami, możemy zająć się wzrastaniem naszej seksualnej energii. Jest wiele sposobów, by to zrobić. Każda z nas ma inną drogę do siebie. Ta droga wymaga odwagi i szczerości wobec siebie samej. Co cię podnieca? Dlaczego właśnie to? Kto w twoim całym życiu podniecał cię najbardziej i dlaczego? A może pociągają cię kobiety, seks z większą ilością partnerów? Tu nie ma reguł i przepisów, co wolno, a co jest zabronione. To twoja seksualność, twoje ciało i o ile nikogo nie krzywdzisz, możesz robić, co chcesz.
Bylebyś chciała tego naprawdę. Byleby były to twoje pragnienia.
To jeszcze nie koniec. Jeśli dotrzesz do swoich źródeł zasilania, powinnaś sprawić, by twój partner był z nimi kompatybilny. Najprostszym sposobem jest opowiedzenie mu o swoich pragnieniach. Po prostu. Pokazanie mu, jak ma cię pieścić i jak dojść do twojego orgazmu. Sam się może nie domyślić, że klucz, by cię otworzyć, znajduje się pod twoją prawą łopatką albo na skórze głowy. Potem niech on ci pokaże, czego chce i jak chce. Wbrew pozorom mężczyźni też lubią niespieszne pieszczoty. Czasem trudniej im tylko zdjąć pancerz i pokazać miękkie brzuszki. Nauczono ich postawy macho, utożsamiania się ze swoimi erekcjami i zadaniowego podejścia do seksu.
Bardzo boją się, że zawiodą.
A źródło, o którym mowa, jeśli odpowiednio pielęgnować, nie wyschnie nigdy. Dobrym seksem można się cieszyć nawet po siedemdziesiątce, zapewnia Ogden. I nie ma znaczenia, czy będziesz go uprawiała z mężem, chłopakiem, dwoma chłopakami, żoną, czy sama ze sobą. Tylko od ciebie zależy, czy ukochasz i zaakceptujesz własną seksualność i pójdziesz za jej głosem, czy zostaniesz tam, gdzie jesteś teraz?
Najważniejsze, że to źródło wielkiej, życiodajnej siły nie wysycha nigdy.
Źródło: Gina Ogden: Powrót pożądania. Jak na nowo odkryć w sobie namiętność, wyd. Czarna Owca 2011
Ten artykuł nie ma jeszcze komentarzy
Pokaż wszystkie komentarze