Mężczyzna nie do wzięcia
DOROTA ROSŁOŃSKA • dawno temuNiestety zdarza się, że spotykamy go na swojej drodze. Nie musimy nawet zamieniać z nim słowa, już sama obserwacja jego zachowania podgrzewa nasze emocje do niebezpiecznego wrzenia. Nie. Nie chodzi o miłość od pierwszego wejrzenia. Raczej niczym niewyjaśnioną niechęć do obcego mężczyzny. Negatywna interpersonalna chemia, tak jak zniewalające feromony, rozmywa się w powietrzu i... zatruwa nam życie.
Niestety zdarza się, że spotykamy go na swojej drodze. Nie musimy nawet zamieniać z nim słowa, już sama obserwacja jego zachowania podgrzewa nasze emocje do niebezpiecznego wrzenia. Nie. Nie chodzi o miłość od pierwszego wejrzenia. Raczej niczym niewyjaśnioną niechęć do obcego mężczyzny.
Zdarza się to w najmniej odpowiednim momencie. Właśnie delektowałam się orientalną herbatą i cynamonową bułeczką w mojej ulubionej kawiarni. Z laptopem na kolanach rozpoczynałam kolejny felieton, gdy on ukazał się moim oczom i, co gorsza, uszom. Z wyglądu misio z brzuszkiem, styl intelektualisty. Proszę sobie nie wyobrażać ciepłego przystojniaka z seksowną wadą wzroku i modnie zawiązanym szalikiem. Owszem oprawki okularów miał modne, jednak reszta przypominała raczej przybrudzonego mola książkowego lub nieświeżego informatyka. Wytarty sweterek, dżinsy noszone już kilka dni (wypchany tyłek zdradzał kilkudniowy maraton). Niestety usiadł naprzeciw mnie. Nie mogłam już skupić się na ekranie mojego laptopa, gdyż jego głos dochodzący z sąsiedniego stolika był tak denerwujący, że nie sposób było go zignorować. Skojarzył mi się z przemądrzałym tonem myszy Aleksandra z Pszczółki Mai, albo Ważniaka ze Smerfów. Byłam zirytowana samą jego obecnością i tym, że popsuł mi kawiarnianą słodycz poranka. Postanowiłam zacząć od nowa i poszłam po kolejną słodką bułkę.
Traf chciał, że on też poszedł do baru, by za zakupioną kawę wynegocjować jakieś vouchery. Nie było mowy o dyskretnym załatwieniu sprawy. Trwało to irytująco długo (kolejka się nieco powiększyła). Chłopak musiał być trzy razy poinformowany o zasadach promocji. Dodatkowo zadawał, głosem Ważniaka, absurdalne pytania na ten temat. Odpuściłam sobie drugą bułkę cynamonową i z chmurnym czołem usiadłam w swoim fotelu.
Skąd we mnie taka irytacja? W końcu koleś zniknął z mojego życia, więc po co rozpamiętuję jego denerwujący styl bycia.
Spytałam moich znajomych, czy też spotykają na swojej drodze tego rodzaju typków, którzy działają im na nerwy. Okazuje się, że nie jestem sama. Negatywna interpersonalna chemia, tak jak zniewalające feromony, rozmywa się w powietrzu i… zatruwa nam życie.
— Denerwują mnie faceci, którzy zachowują się jak pierdoły, pantoflarze… — wyznaje Iwona.
- Byliśmy nad morzem, gdzie mieszkaliśmy u znajomych. Gospodarzem był facet, niezły z wyglądu, trzydziestolatek. Niestety wszystko zdrabniał: "poczekajcie chwileczkę, zaraz mamusia przyniesie wam poduszeczki i kołdereczki. Czy macie miseczki i posłanko dla swojego pieseczka?" Nie można też było słuchać, w jaki sposób odnosi się do swojej dziewczyny: "kwiatuszku mój kochany, możesz mi podać widelczyk i serweteczkę? Usiądź proszę na krzesełeczku." Nie przesadzam, nie wyolbrzymiam!
— Ja mam takiego kolegę w pracy – dodaje Ewa.
— Pracowałam z nim w jednym pokoju i niestety musiałam wychodzić, kiedy dzwonił do swojej żony. Nie chodziło mi o dyskrecję, a o zachowanie zdrowych zmysłów. Chłopak ma wysoki głos i jest ogólnie zniewieściały. Poza tym tematy rozmów, jakie prowadził z ukochaną, wywoływały u mnie mdłości przez ich sztuczną słodycz. Wciąż słyszałam "Jestem strasznie niewyspany, zgadnij przez kogo? Ha ha ha to była cudowna noc, dzisiaj to powtórzymy? Ty odłóż pierwsza, no ty, ja nie odłożę, bo za bardzo tęsknię, całuję cię, tak jak lubisz najbardziej". I tak cztery razy dziennie, codziennie.
Aneta ma swojego „ulubionego” faceta na osiedlu. Poznała go w sklepie. Od tej pory, gdy widzi go na placu zabaw dla dzieci, zmienia kierunek spaceru i idzie z synkiem do parku. Byle najdalej od denerwującego sąsiada. To także krągły miś w okularach. Z pozoru bardzo miły, z dość donośnym, ale męskim głosem. To właśnie przez ten głos Aneta zwróciła na niego uwagę w osiedlowym sklepie. Chcesz ten jogurt córuniu? Mama raczej ZAKWESTIONUJE twój wybór. Weźmy raczej ten, bo ma mniejszą zawartość cukru. Tak Pyłku, ten odkładamy, o tak, ładnie… - Aneta słyszała monolog dochodzący z drugiego końca regału. Zaciekawiona kto tak angażuje wszystkich kupujących we własne zakupy (głos mężczyzny rozbrzmiewał w całym sklepie), ujrzała tatusia z dwuletnią dziewczynką siedzącą w sklepowym wózku. Za nimi kroczyła smutna kobieta, którą na każdym kroku pan strofował. A to wybrała zły pasztet, krzywo włożyła coś do koszyka, źle zważyła ogórka itp.
— Największy szlag trafił mnie przy kasie – wspomina Aneta.
— Wzorowy tatuś wykładał wszystko na taśmę i pakując, odstawił dość daleko od siebie sklepowy wózek z małą córeczką. Żona zwróciła mu uwagę, by nie zostawiał tak dziecka, bo może wypaść z wózka. Wtedy rozpoczął się kolejny monolog, po którym kobieta stała się jeszcze mniejsza i bardziej zgarbiona. „Ja nigdy nie zostawiam dziecka. Prędzej bym ciebie zostawił, a nie dziecko!” - mówił podniosłym głosem typek. Nasuwały mi się na język wyzwiska pod jego adresem, ale byłam tak wkurzona, że emocje nie pozwoliły mi się odezwać. Podobnie zareagowali inni. Dopiero w domu kilkakrotnie wyobrażałam sobie scenariusz rozmowy z tym kolesiem. Im dłużej się nad nim zastanawiałam, tym bardziej nie mogłam się uspokoić. Kolejne spotkanie, tym razem w piaskownicy, też odchorowałam.
Źle działają na nas różne typy facetów. Szpanerzy, którzy lubią przeglądać się w lusterku, panowie, którzy godzinami nie mogą zdecydować się na parę dżinsów. Albo zgredy, którzy po randce wyliczają, ile to pieniędzy wydali na kolację. Oczywiście jeszcze w obecności ukochanej.
— Jak widzę, że facet jest hipochondrykiem, to ucinam rozmowę i uciekam – dodaje Małgosia.
Dobrze, że spotykamy ich sporadycznie. Na szczęście w każdej chwili można zmienić stolik w kawiarni lub osiedlowy sklep.
Ten artykuł nie ma jeszcze komentarzy
Pokaż wszystkie komentarze