Lenistwo męskie
ŁUKASZ ORBITOWSKI • dawno temuWiększość kobiet uważa, że zdołają w jakiś sposób zwalczyć męskie lenistwo. Nic bardziej błędnego. Faceci potrafią tyrać przez tydzień bez snu, więc czemu nie dają rady ze zmywaniem? Bo, właśnie – rady nie dają i cześć. To męska wielka niemożność, niemal nie do przezwyciężenia. Miliony facetów na świecie wchodzą w związki dlatego, by ktoś zdjął z nich ten niewyobrażalny ciężar.
Z wolna orientuję się, że nic nie wiem o kobietach.
Kiedyś wydawało mi się, że potrafię to i owo powiedzieć o sprawach płci przeciwnej. Wiedza ta wykuwała się w ogniu knajp i rozwodów, puchła podczas rozmów do rana oraz przygód, o których nie zamierzam tu pisać. Stalą się stała, pomnikiem żeliwnym; teraz zżera ją rdza. W gruncie rzeczy nie wiem już, czego kobieta oczekuje od mężczyzny i jak kształtują się jej marzenia, nie umiem nawet określić spraw najprostszych, w rodzaju preferowanej zabawy. Czy kobiety dalej chodzą na randki? A jeśli tak, to w jakie miejsca? Rozmywają się nawet rzeczy odnośnie których niegdyś miałem pewność, kiedyś pisałem tutaj o tym, po której randce należy iść do łóżka. Teraz nie wiem nawet tego.
Wchodzę na Forum Kafeterii usiłując pojąć, co gryzie współczesną kobietę, i w ogromie postów dostrzegam własną niepotrzebność. Cóż mogę poradzić dziewczynie nieszczęśliwie zakochanej w księdzu? Widziałem wiele filmów, w których taki afekt prowadził do widowiskowego spełnienia, ale na ślub kościelny nie ma co liczyć. Zadurzyłaś się w koledze z klasy? No to albo będziecie razem, albo nie będziecie, cóż mogę dodać więcej. Czytam tak i czytam, strona za stroną i widzę, że pewne narzekania pozostają nieśmiertelne, różnica leży w nasileniu. Na tapecie znajduje się szczególny rodzaj męskiego lenistwa, wyrażający się w domowej niezborności. Chłopina, owszem, zasuwa do roboty i przybije przysłowiowego gwoździa, poza tym zaskakując bezradnością. Próba pozmywania garów kończy się zalaniem sąsiada, męskie dbanie o rachunki ściąga komornika ku domowemu ognisku, niczym wielką i złośliwą ćmę. Wyjdzie taki po chleb i serek, przyniesie czteropak. I tak dalej. Jest to mniej więcej mój przykład, na dziewczynach nie znam się zupełnie, na sobie jeszcze tak, mogę więc pisać.
Nie uważam się za osobę specjalnie leniwą. W gruncie rzeczy, ostatnie tygodnie to pierwszy okres od bardzo wielu lat, kiedy to dysponuję tak zwanym czasem wolnym. Wcześniej nie wiedziałem co to takiego, każdy mój dzień dzieliłem na kwadranse, każdy kwadrans wypełniała aktywność, najdrobniejszy obsuw rujnował cały porządek. Zawieszony komputer, tramwaj rozkraczony na torach, o kacu nie wspomniawszy, owocował tym, że gary pozostawały niepozmywane w zlewie, wierzyciel darmo wyglądał przelewu, głodne koty przyglądały się gołębiom harcującym na parapecie. A jednak jakoś dawałem radę, nocą ciemną szukałem „Ludwika” w kuchni i sypałem żarcie uszczęśliwionym tym faktem zwierzętom. Ale od czerwca zajmuję się zgoła niczym, snuję się po domu, zalegam przed telewizorem, ewentualnie wlokę się poczytać na słońcu, tylko tyle i aż tyle. Wszelkie czynności domowe stały się bardziej nieosiągalne niż wcześniej.
W pewien sposób rozumiem to kobiece narzekanie, zdaję sobie sprawę, że chłop niezdolny do najprostszych czynności, sierotka taka zagubiona w piekiełku najprostszych czynności potrafi być irytująca. Zwłaszcza, że nic sobie z tego nie robi. Bezrefleksyjność wychodzi zwłaszcza w rozmowie: ona wypytuje o rzeczy konkretne: byłeś, miglancu, w spółdzielni? Zarezerwowałeś hotel na sierpień? Załatwiłeś ubezpieczenie samochodu? On rozkłada bezradnie dłonie, brew mu drży, z jednej strony próbuje jakoś się wytłumaczyć, z drugiej, mocniejszej, pragnie tylko jednego… aby ta rozmowa dobiegła wreszcie końca, nastał święty spokój. To spółdzielnia nie może przyjść do nas? Hotel trafimy na miejscu. O! To my mamy samochód?
Niegdyś moje stanowisko w tych kwestiach było bardziej radykalne. Dziś dalej myślę o nim życzliwie, z uśmiechem. Wydawało mi się, może dalej wydaje, że ludzie powinni żyć tak, jak chcą i przekształcać rzeczywistość wokół siebie wedle własnego upodobania. Większość ludzi zgodzi się z takim poglądem. A konsekwencja? Jest ona taka, że mężczyzna (jak i kobieta) ma prawo do lenistwa i druga strona nie może rościć sobie żadnych wymagań w tym zakresie. Skoro nie przeszkadzają mi brudne gary, to pozostaną one niepozmywane. Mam ochotę pojechać na wakacje nie dbając o auto i hotel, to tak właśnie pojadę, chyba, że ty, kochanie chcesz inaczej, wówczas – twoje małpy i cyrk też twój. Logika wywodu przeczy logice życia. Ludzie łączą się w pary, biorą śluby lub mieszkają na tzw. kocią łapę nie dlatego, że straszliwie się kochają. Lepiej kochać się z pewnej odległości. Ale razem łatwiej stawiać czoła straszliwym wyzwaniom związanym z życiem, wsparcie wzajemne wymaga intensywnej codzienności, spotkań po pracy, rozmowy i tak dalej. W tym kontekście, lepiej nieco się ugiąć i pozmywać te gary.
Gary to jedno. Umiem je jakoś dźwignąć. Istnieją czynności o wyższym stopniu komplikacji, rzeczony hotel na wakacje, ubezpieczenie czy nawet rozliczenie PIT raz do roku. Nigdy sobie z tym nie poradziłem. Fundusz dla syna załatwiałem równe pół roku, wysłanie zwykłej umowy zajmuje mi eony, nawet jeśli spóźnienie się z papierkiem otwiera perspektywę nędzy. I tak dalej. Innymi słowy, tego rodzaju czynności są dla większości mężczyzn trudne niesłychanie. Łatwiej już odciąć sobie własnoręcznie głowę piłą łańcuchową. Mieszkałem przez lata sam i w związku z tym uważam się za osobę niesłychanie zaradną, orła wśród bażantów.
Większość kobiet uważa, że zdołają w jakiś sposób zwalczyć męskie lenistwo, że to taka wada właśnie do zwalczenia. Nic bardziej błędnego. Faceci, wiadomo, potrafią tyrać przez tydzień bez snu, więc czemu nie dają rady z tym cholernym ubezpieczeniem? Bo, właśnie – rady nie dają i cześć. To męska wielka niemożność, niemal nie do przezwyciężenia. Ujawnia się różnica w perspektywie. Kobieta, to nieszczęsne, niewinne stworzenie ma nadzieję – powtórzę to raz jeszcze – na zwalczenie tej męskiej ułomności, ma ją za irytujący akcydens. Tymczasem miliony facetów na świecie wchodzą w związki także dlatego, by ktoś zdjął z nich ten niewyobrażalny ciężar, by wreszcie nie musieli chodzić na pocztę, rezerwować hoteli i ubezpieczać samochodu. Ważność tej ulgi może się równać tylko z regularnym uprawianiem seksu i dobrym obiadem raz na tydzień. Nie znam chyba mężczyzny, który myślałby w inny sposób, za to poznałem wielu, wyczekujących dnia ślubu jako bramy do wolności: wreszcie garb stracą i wyprężą się w słońcu.
Tak, miłe panie – te przykre czynności pozostaną chyba na zawsze w waszej wyłącznej gestii. Facet może się nagiąć, jako i ja niestety się naginam, potworne błędy, prawdziwe katastrofy moich wysiłków nie wynikły ze złej woli, lecz organicznej nieumiejętności. Zwyczajnie, nie potrafię i tak pozostanie. Próby nacisku nieodmiennie kończą się niepowodzeniem. Równie dobrze można klaustrofoba zatrzasnąć w ciemnej windzie, a potem wrzeszczeć na niego, że powinien przestać się bać.
Na pocieszenie. Mężczyzna jest dość słabym, lecz wdzięcznym stworzeniem. Uwolniony od tego, czego boi się najbardziej, odpłaci aktywnością na innym polu.
Ten artykuł nie ma jeszcze komentarzy
Pokaż wszystkie komentarze