Czekam tylko na ślub!
CEGŁA • dawno temuKoledzy z boiska kręcili nosami, żebym się broń boże na Adriana nie zasadzała, bo on jest żonaty! Żona z synem są chwilowo w Irlandii – z rozmowy z Adrianem ta chwila okazała się już trzema latami z kawałkiem. Powinnam się wytłumaczyć, czy zagięłam parol na żonatego, uparłam się, że go odbiję żonie lub coś w tym stylu? Prawda jest jednak taka, że czekam na ślub!
Droga Cegło!
Całe lato grałam w kosza na asfalcie, bo nie „wygenerowałam” pieniążków na wyjazd. Nie żałuję – poznałam na boisku czarującego faceta. Jest niewysoki, okrągławy, ma 34 lata, jednak działa cuda pod koszem. Oczywiście, nie o to tylko chodzi. Jest spokojny i w tym spokoju czuję jakąś przyciągającą siłę. Ten spokój, nie dość, że się wszystkim wokół udziela, to jeszcze człowiek czuje się przy nim bezpiecznie i beztrosko, a wydumane problemy przestają być problemami w ogóle.
Adrian jest dla mnie trudną do poskładania łamigłówką. Dzierżawi salonik prasowy, poza tym żyje z fotografowania jakichś ckliwych, powiem szczerze, pocztówek – a to polanka, a to brzózka, a to słoneczko zza drzew. To niby do niego pasuje – spokojne obrazki przyrody. Wyżywa się chyba w sporcie i w przyjaźniach z młodszymi ludźmi (na boisku jest najstarszy, jest naszym mentorem, trochę taki pan od wuefu dla dorosłych).
Byłam z nim kilkanaście razy na piwie pod chmurką i nie po raz pierwszy w życiu stwierdziłam, że owszem, miło w życiu spróbować wszystkiego, ale żadna frymuśna knajpa z sushi nie zastąpi mi leniwej rozmowy o życiu czy książkach na twardej drewnianej ławie, pod koślawym parasolem, z osobą, z którą rozumiem się w pół słowa.
No i tu, jak się domyślasz, zaczynają się strome schodki. Koledzy z boiska kręcili nosami, żebym się broń boże na Adriana nie zasadzała, bo on jest żonaty! Żona z synem są chwilowo w Irlandii – z rozmowy z Adrianem ta chwila okazała się już trzema latami z kawałkiem, ale to detal… Wierzę i zakładam, że koledzy chcą dla mnie dobrze, mimowolnie zbiliśmy się tego lata w taką małą grupkę wsparcia i bardzo fajnie to działa.
Teraz oczywiście powinnam się wytłumaczyć, czy zagięłam parol na żonatego, uparłam się, że go odbiję żonie lub coś w tym stylu? Ale tak nie jest, po prostu. Adrian nigdy w stosunku do mnie nie wyszedł poza koleżeństwo, a ja to zaakceptowałam. Byłam na stanowisku, że jeśli zechce powiedzieć mi o sobie coś więcej ponadto, że ma żonę i dziecko, że jeśli coś więcej do powiedzenia między nami jest — to może kiedyś powie. I miałam w sumie rację, jak się okazało.
Starałam się być w pobliżu Adriana tylko dlatego, że potrzebowałam jego wyciszenia, rozsądku, pogody, normalności, dobrze mi to robiło – zapewne jestem egoistką w oczach wielu, ale to moja cena, którą godzę się płacić. Poprzednio byłam przez 5 lat w związku strasznym, szarpanym, pełnym szaleństwa i huśtawek emocjonalnych, a „najłagodniejszy” eksces, jaki zafundował mi mój ówczesny miły, to była propozycja trójkąta z jego koleżanką. Może ja jestem konserwa, ale gdy w końcu powiedziałam sobie i jemu: dość! — to chciało mi się tylko wybiec na ulicę i krzyczeć: ja chcę NORMALNEGO faceta, please!
Wracając do Adriana – w mojej ocenie jest to przyjaźń i trzyma się mocno w tych ryzach. Ja przyznaję przed sobą, że chcę czegoś więcej, jego uczucia mogę tylko zgadywać. Zdarzyło się jednak coś smutnego i zabawnego zarazem – Adrian opowiadał bardzo wiele o swoim synu, którego widuje najwyżej 2 razy do roku. Niedawno powiedział z entuzjazmem, że jedzie do Irlandii na Boże Narodzenie. Zobaczy syna, nie może się już doczekać… Niestety, nie umiałam trzymać języka za zębami, wypsnęła mi się mało taktyczna uwaga w rodzaju: no to fajnie, jedziesz na prawdziwą rodzinną Gwiazdkę… A on się tylko zaśmiał głośno i powiedział: no tak, w jakimś stopniu masz rację, bo jadę na ślub i wesele!
Zamurowało mnie trochę – syn ma niecałe 12 lat, czyj ten ślub do cholery? Żony, Cegło, żony! Są z Adrianem rozwiedzeni już od 4 miesięcy (korespondencyjnie), bo ona od dawna miała kogoś innego i w końcu postanowiła to zalegalizować. Nie czuję się uprawniona „wałkować” Adriana o tę sprawę – sądzę, że wszystkiego był świadomy i w sumie z tą żoną nie najgorsze ma chyba stosunki, nie licząc rozłąki z dzieckiem. Ta wiadomość mnie „uskrzydla”, ale siedzę jak mysz pod miotłą… Czekam. I pewnie przyjdzie mi poczekać do Nowego Roku, albo dłużej. Nie wiem, może on nic do mnie nie czuje z tych rzeczy, które ja czuję do niego. Ale nadzieja jest i mam prawo czuć się wreszcie wolna w decydowaniu o wyborze faceta – jeśli on tylko tego samego zechce. Chyba nie popełniam błędu? Spadł mi z serca taaaki wielki kamień!
Stonoga
PS. Moja mama nazywa Adriana „kioskarzem” i twierdzi, że on jest dla mnie za stary (mam 22 lata).
***
Droga Stonogo! (czy to ksywka z boiska? :-))
Może od końca: mamy takie są, to jakaś przedziwna, immanentna część bycia mamą właśnie: wysoki, dobrze zbudowany, zabójczo przystojny brunet/blondyn z dobrą pracą to absolutne minimum, niech to zatem nie decyduje w pierwszym rzędzie o Twoich miłosnych wyborach.
Co do reszty. Nie szokują mnie twoje marzenia o znalezieniu spokoju u boku kogoś stabilnego psychicznie i emocjonalnie. Nie dostrzegam w tym egoizmu, nic nie odbywa się przecież kosztem osób trzecich. Twoje usprawiedliwianie się jest więc trochę asekuranckie i na wyrost. Miej odwagę być sobą i realizować marzenia – później już będzie coraz trudniej, gdyż z wiekiem stopniowo, ale nieuchronnie wytracamy spontaniczność.
Z przyjaźnią między dwojgiem bywa różnie, gdy jedno z nich pierwsze zaczyna czuć to magiczne „coś więcej”, nie będąc pewnym intencji drugiego. Generalnie, przyjaźń jest dobrym preludium do wszystkiego, nawet gdyby miała pozostać niczym więcej, niż tylko… jeszcze większą przyjaźnią. Moim zdaniem jednak masz pełne powody do optymizmu. Jak na zakochaną 22-latkę, zachowałaś się wyjątkowo dojrzale i powściągliwie. Na przekór porywom serca wzięłaś pod uwagę przestrogi znajomych, luki w swojej wiedzy o Adrianie oraz, oczywiście, przyjęte ogólnie normy przyzwoitego postępowania w tego typu sytuacjach. To z pewnością zaprocentuje, gdy Adrian zacznie dojrzewać i otwierać się na nowy związek. Na razie najwyraźniej daje sobie jeszcze chwilę czasu i nie masz specjalnie wyboru – musisz pozostawić Mu inicjatywę.
Pamiętaj o jednym. Nawet jeżeli była żona rozpoczęła nowe życie za Jego zgodą i przyzwoleniem, nie mamy stuprocentowej pewności, czy to Go uszczęśliwiło, prawda? A nie wygląda mi na ekstrawertyka, który prędko wyżali Ci się na ramieniu. Wydaje mi się zresztą, że to człowiek, który w każdej sytuacji starałby się być fair wobec Ciebie – jak Ty wobec Niego. Dlatego z pewnymi rzeczami będzie starał uporać się sam.
Jego wyjazd na ślub byłej wskazuje z kolei na to, że dużą część tej pracy już wykonał – w przeciwnym razie znalazłby inny sposób/termin na spotkanie z synem. A to kolejny powód do optymizmu dla Ciebie.
Niech wszystko biegnie naturalnym torem. Niespiesznie. Adrian na pewno czuje płynące od Ciebie sygnały i fluidy. Gdyby nie był zainteresowany, zdystansowałby się, odsunął, żeby Cię nie zwodzić, jestem tego pewna. Najbliższe Święta mogą być dla Niego symbolicznym zamknięciem pewnych drzwi. A sylwester – otwarciem. Czego z całego serca Wam obojgu życzę.
Cegła
Ten artykuł nie ma jeszcze komentarzy
Pokaż wszystkie komentarze