Większość problemów z jakimi borykają się nasze włosy jest do rozwiązania tylko i wyłącznie na poziomie mikro. Tak naprawdę, włos jak o twór bardzo prosty może mieć tylko jeden poważny problem, a mianowicie zbyt szeroko otwarte łuski. Taki stan powodują wszystkie, bez wyjątku, farby do włosów, które aby nadać kolor, muszą otworzyć i dostać się pomiędzy łuski włosa, oraz każdy zabieg higieniczny (mycie, czesanie). W konsekwencji pociąga to za sobą zwiększoną łamliwość, wrażliwość na wnikanie w głąb jego struktury wszelkich zanieczyszczeń pochodzących zarówno ze środowiska, jak i z preparatów do stylizacji oraz najzwyklejszej wody. Obraz takiego włosa z problemami jawi się nam poprzez nastroszoną fryzurę, trudną do ułożenia, podatną na zmiany wilgotności i pozbawioną połysku oraz witalności.
Rozwiązanie wszystkich tych problemów praktycznie wydaje się być banalnie proste – wystarczy zamknąć łuski włosa i po sprawie. Jednak kiedy przechodzimy do praktyki, sprawa nie jest już taka prosta. Większość odżywek wygładzających strukturę włosa, mimo że zamykają łuseczki, mają bardzo nietrwałe działanie. Odrobina wilgoci psuje cały efekt. W przypadku Leave-in Protector’a nie trzeba się o to martwić. Jego konsystencja jest lekko koloidalna i śliska w dotyku (z powodu dużej zawartości protein kreatynowych), dzięki czemu wnika głęboko w strukturę włosa i wiąże kreatynę jak klej, uzupełniając drobne ubytki. Oczywiście dzieje się to w skali mikro, a poza gładkością i miękkością włosów, nie jest odczuwalne żadne klejenie się. Włos z odbudowaną pierwotną strukturą (czyli zamkniętymi łuseczkami) zyskuje jakby swój maleńki pancerzyk, który nie pozwala na dalsze wnikanie do jego wnętrza żadnych szkodliwych substancji. Wszystko pozostaje na jego gładkiej powierzchni i jest łatwo zmywalne. Poza tym zamknięte łuseczki lepiej chronią kolor włosa, zarówno naturalny, jak i ten pochodzący od farb.
Przed zastosowaniem Protectora warto pomyśleć o głębszym oczyszczeniu włosów, dla pozbycia się jak największej ilości zanieczyszczeń. Wtedy działanie odżywki jest pełniejsze, a włosy zyskują jeszcze większy połysk i miękkość. Z taką mikro-fortecą na głowie nie będą strasznie nawet kwaśne deszcze.
Opakowanie kosmetyku to wąska, wysoka tuba (125ml). Cóż, jest wygodna lecz nie najpiękniejsza. W każdym razie cieszę się, że nie trzeba płacić dodatkowych pieniążków za wymyślną stylistykę tuby, która i tak po zużyciu preparatu wyląduje w koszu. A niestety cena i tak nie jest niska, lecz rekompensuje to ogromna wydajność odżywki. Do jednorazowego użycia i uzyskania świetnego efektu wystarczy dosłownie kropelka, a biorąc pod uwagę fakt, że Protectora nie spłukuje się, to im mniejsza jego ilość – tym lepszy efekt. Nie trzeba przy tym obawiać się o zapach – mimo apetycznych wanilowo-kokosowych aromatów towarzyszących nakładaniu, na włosach po wysuszeniu nie czuć absolutnie nic – za to duży plus! Jeżeli suche włosy sprawiają wrażenie zbyt ciężkich, oznacza to, ze jednak przesadziłyśmy z ilością (z resztą tyczy się to każdej odżywki bez spłukiwania). Jeżeli trafimy w optimum, to włosy będą pięknie lśnić, dobrze się układać, nie będą ciężkie, ani też nie przetłuszczą się szybciej niż zwykle.
Niestety przy pogarszającym się stanie środowiska, a co za tym idzie także naszych włosów, odżywka tego typu staje się koniecznością. Jeżeli się na nią zdecydujecie, pozwoli wam długo cieszyć się zdrowiem i pięknem włosów, zapomnicie co to łamliwość i rozdwajające się końcówki. Polecam!
Producent | L’anza |
---|---|
Kategoria | Pielęgnacja włosów |
Rodzaj | Odżywki: bez spłukiwania |
Przybliżona cena | 48.00 PLN |