Właściwie to nie lubię używać lakierów do paznokci i rzadko je kupuję. Ale trzeba czasem wprowadzać do życia jakieś zmiany. I kupiłam "Vernis a Ongles" firmy Killy’s.
Z zewnątrz prezentuje się nawet dobrze. Tyle, że to, co jest w środku to mocny niewypał. Po raz pierwszy spotkałam lakier, który by miał tak gruby i toporny pędzelek. Na dodatek jest tak malutki, że pasuje bardziej dla dziewczynek.
Przyciągnął mnie jego kolor. Piękne delikatne złoto, jakie rzadko się spotyka. I koniec plusów. Ma strasznie gęstą konsystencje, która ciągnie się z butelki. Zapach? Tak jak u wszystkich lakierów. Ale nic nie zdenerwowało mnie tak jak to, że schodzi płatami po zaledwie 1 dniu wraz z płytką paznokciową. A ponoć ma w sobie prowitaminę B5, która ma nawilżać i odżywiać paznokieć. Nie wspominam o tym, że producent zapewnia połysk przez 5 dni... Kłamstwo w żywe oczy.
Nigdy więcej!