Nawet najmniej kłopotliwa skóra miewa momenty słabości, szczególnie po letni, opalaniu lub zimowych szaleństwach na śniegu potrafi zrobić nam psikusa i wyschnąć „na wiór”. Wtedy najrozsądniejszym wyjściem jest sięgnięcie po balsam przeznaczony do intensywnej pielęgnacji, najlepiej skóry suchej. Znalazłam taki, zapowiadał się obiecująco, jednak obcowanie z nim okazało się być najdziwniejszym doznaniem w mojej kosmetycznej historii.
Butelka – niepozorna, z klapka na bardzo mocny zatrzask, mieści 250ml. Niestety pośrednio z nią wiąże się problem numer jeden, a bezpośrednio z konsystencją. Otóż balsam jest straszliwie gęsty, wręcz „skamieniały”. Konsystencja przypomina szkolny klej roślinny, taki w metalowej tubie, produkowany w latach 80-tych. Wydobycie go z butelki jest straszliwie pracochłonne, prawie niemożliwe. Balsam nie wylewa się, tylko trzeba go wycisnąć, a i to nie jest łatwe. Zanim wpadłam na pomysł podgrzania butelki w gorącej wodzie, co lekko poprawiło jego właściwości, zdesperowana podeptałam butelkę żeby wycisnąć z niej chociaż odrobinę kosmetyku (to też na niewiele się zdało)!
Kiedy już mamy taką „balsamową parówkę” w dłoni, wsmarowanie go w skórę nie sprawie większych problemów, o ile... nie zemdlejecie od jego zapachu. Kosmetyk, obok witaminy E, prowitaminy B5 i alantoiny zawiera naturalną oliwę z oliwek, wizerunek oliwki widnieje też na etykiecie, więc ostatnią rzeczą jakiej możnaby się spodziewać to kwiatowy zapach. A jednak jest i to w bardzo nieciekawym wydaniu. Ciężki, duszący, utrzymuje się na skórze około 2 godziny. To wystarczająco długo żeby przyprawić o ból głowy.
Poza tym bez rewelacji. Wchłania się dość szybko, trochę lep się na skórze, ale efekt nawilżenia jest mizerny i wcale nie długotrwały. Może zadowoliłby właścicielkę zdrowej skóry, lecz na pewno nie kogoś ze skóra bardzo suchą, a do takiej właśnie jest zalecany. Trzeba przyznać natomiast, że przyjemnie koi otarcia i przyspiesza gojenie drobnych ranek, ale żeby być w pełni zadowolonym z efektów, trzebaby stosować go 2 razy dziennie, a to byłoby nieznośne.
Jest dość drogi i na dokładkę bardzo niewydajny. Jego dziwaczna konsystencja powoduje, że trzeba go nakładać w bardzo dużych ilościach, aby cokolwiek poczuć na skórze. Daje to góra 2 tygodnie umiarkowanie oszczędnego użytkowania w systemie stosowania typu „raz dziennie”.
Mój egzemplarz, po zużyciu niespełna połowy został sprezentowany znajomej – niech teraz ona się pomęczy. Ten kosmetyk to jakaś totalna pomyłka! Absolutnie nie polecam!
Producent | Anida |
---|---|
Kategoria | Pielęgnacja ciała |
Rodzaj | Kremy, mleczka, balsamy, masła do ciała |
Przybliżona cena | 9.00 PLN |