Kolejny lakier w mojej dość pokaźnej kolekcji. Nail Maser – to brzmi dość groźnie, jednak jak się okazało w praktyce, tak groźnie jak ratlerek o imieniu Rambo. Jednak w przeciwieństwie do psiaka mojego znajomego, który może poszczycić się jedynie donośnym głosem, lakier oferuje odrobinę więcej.
Przypadła mi do gustu jego buteleczka – sześcienna bryłka świetnie leży w dłoni, podobnie z resztą jak pędzelek o długim miękkim włosiu, okrągły w przekroju. Konsystencja lakieru niestety pozostawia nieco do życzenia – za rzadka, aby nasycić paznokieć kolorem przy pojedynczej warstwie, natomiast na tyle gęsta, by już przy kolejnej tworzyć smugi. Na szczęście schnie dość szybko a zapach nie jest mocno dokuczliwy.
Połysk – standardowy. Odporność – bez rewelacji. W najlepszym wypadku, przy unikaniu wody i maksymalnej ostrożności, wytrzyma około 3 - 4 dni na paznokciach. Czy to naprawdę powód do dumy i nazywania go „mistrzem”?
Zachęca paleta 40 kolorów, bazujących na różnych odcieniach różu i czerwieni, perłowych i matowych.
Według mnie to przyzwoity przeciętniak, lecz stanowczo nie zasługujący na miano mistrza.