Mimo iż na polskim rynku jest istne zatrzęsienie farb, to szamponów koloryzujących jest zaledwie kilka. Jeszcze do niedawna stanowiło to dla mnie poważny problem, bowiem nijak nie mogłam wypatrzyć jakiegoś środka, którym chciałabym potraktować swoje włosy. Ponieważ odrosty w niezidentyfikowanym kolorze coraz bardziej zaczęły kontrastować z resztą włosów w odcieniu wigilijnego barszczu, nie pozostawało mi nic innego, jak szybko zdecydować się na podjęcie jakichś kroków. Dużo dobrego słyszałam na temat szamponu koloryzującego Maribell, którego nie mogłam jednak upolować ani w żadnym markecie, ani w większym sklepie kosmetycznym. W końcu znalazłam go na obrzeżach miasta, w niepozornym sklepie, gdzie zakupiłam jedno opakowanie za symboliczną kwotę 8 zł. Wybrałam odcień średniego brązu, który miał uczynić moje włosy na powrót normalnymi.
Już przed użyciem szamponu byłam pełna uznania dla producenta. Opakowanie produktu - nie dość, że ładne, było pomyślane w niezwykle praktyczny sposób: zawierało bowiem dwa zestawy do koloryzacji. Do dyspozycji miałam więc dwie saszetki po 25 ml z szamponem oraz dwie saszetki z utrwalaczem. Przy krótkich czy półdługich włosach na jednorazową koloryzację wystarczy jeden komplet, podczas gdy do koloryzacji włosów długich potrzebne będą oba zestawy. Ja - z racji tego, iż mam włosy prawie do łokci - zużyłam całą zawartość jednego opakowania, co i tak jest niewiarygodne, bo w przypadku innych szamponów normalne było, że musiałam zakupić dwie sztuki. Pierwszy plus dla tego produktu będzie, więc za wydajność.
Zmieszanie składników nie nastręcza żadnych trudności, zaś zapach specyfiku jest najmniej drażniącym, jaki udało mi się kiedykolwiek wychwycić wśród szamponów koloryzujących. Nie czuć tu żadnych chemikaliów, co znacznie uprzyjemnia proces koloryzacji. Szampon oczywiście nie zawiera amoniaku. Bardzo dokładnie i równomiernie pokrywa włosy kolorem. Z obawy przed zafarbowaniem skóry miejsca zetknięcia jej z włosami obficie posmarowałam kremem. Może nawet zbyt obficie, ponieważ kilka kosmyków załapało się na to przymusowe natłuszczanie, mimo to szampon nie miał problemów z ich zafarbowaniem. Przy spłukiwaniu specyfiku z włosów okazało się, że niesłusznie obawiałam się jakichkolwiek zacieków. O ile szampon świetnie chwyta kolorem włosy, o tyle w ogóle nie trzyma się skóry. Za to również przyznaję ogromny plus.
Średni brąz na mojej głowie przywrócił mi wiarę w istnienie naprawdę dobrych szamponów koloryzujących. Produkt bardzo dokładnie pokrył odrosty, jak i pukle w kolorze czerwonego barszczu. W dobrym świetle widać refleksy poprzedniego koloru, ale nie wygląda to źle - można powiedzieć, że z samego efektu koloryzacji jestem bardzo zadowolona. Do tego przy myciu włosów woda jest minimalnie zabarwiona - nie ma więc wrażenia, jak po powrocie z kilkudniowego festiwalu pod gołym niebem. Szampon ma trzymać się na włosach do ok. 24 myć. Jak wiadomo jest to bardzo indywidualną kwestią i u mnie przeważnie kolor szamponów koloryzujących okazuje się trwały, więc tę sprawę pozostawię bez komentarza.
Ważne, jeśli nie najważniejsze jest to, że w najmniejszym stopniu nie odczułam, by ten szampon wpłynął negatywnie na stan moich włosów - nie zniszczył ich, nie wysuszył i nie sprawił, że zaczęły wypadać. Jest to bezpieczny produkt o bardzo dobrej jakości i niezwykle niskiej cenie.
Szampon Maribell ma jedną jedyną wadę: mimo iż dostępny w 15 odcieniach, oferowane kolory nie są zbyt zróżnicowane. Naliczyłam chyba 5 różnych odcieni czerwieni, kilka brązów, czerń, natomiast - co bardzo dziwne - blond jest dostępny w tylko jednym wariancie, który niekoniecznie przypadnie do gustu wszystkim jasnowłosym paniom.
Pomijając ten szczegół wystawiam kosmetykowi najwyższą ocenę i serdecznie go polecam.
Producent | Marion |
---|---|
Kategoria | Włosy |
Rodzaj | Szampony koloryzujące |
Przybliżona cena | 8.00 PLN |