Nierzadko stwierdzam, że tańsza rzecz wcale nie musi odbiegać jakością od droższej i markowo podpisanej. Tak jest w przypadku firmy Inglot. Chociaż w tym przypadku mamy chyba do czynienia z kreowaniem marki. Bardzo skutecznym, ponieważ kosmetyki tej firmy cieszą się coraz większym uznaniem.
Cienie należą do nowej linii kosmetyków, o których powiedziała mi sprzedawczyni, że przy okazji twierdząc, że nie zawierają białego pigmentu, przez co ich kolor jest bardziej intensywny i są trwalsze. Niewiele mogę powiedzieć o sposobie produkcji tych cieni, ale musze przyznać, że wszystkie odcienie są bardzo intensywne. Wszystkie też z tej serii zawierają iskrzące drobinki, co nadaje im wyjątkowego charakteru.
Posiadam odcień nr 37 - piękny fiolet. Zamknięty jest w przezroczystym, solidnym opakowaniu. Inglot przyzwyczaił nas już do braku aplikatora, dostajemy go osobno. Trochę to mimo wszystko denerwujące - aplikator powinien być w środku, nawet, jeśli preferujemy używanie pędzelka. Jakość cieni jest naprawdę dobra. Po nałożeniu na powiekę, otrzymujemy ten sam intensywny odcień, jaki widzimy w pudełeczku. Świecące drobiny nie wyglądają nachalnie, ale są widoczne i ładnie komponują się z kolorem cienia. Nie sprawiają wrażenia nałożonych osobno, ani się nie osypują. Nałożony trzyma się cały dzień, jedynie pod sam wieczór odrobinę zbiera się w załamaniach powiek. Nie szkodzi to jednak bardzo urodzie makijażu, ponieważ kolor nadal pozostaje intensywny.
Cień zmywa się bardzo dobrze za pomocą zwykłych środków przeznaczonych do tego celu.
Podsumowując uważam, że jest to bardzo dobry produkt. Z uwagi jednak na intensywność, dla niektórych pań zostanie on tylko kosmetykiem na specjalne wyjścia. Na plus producentowi należy policzyć, że w palecie znajdują się także cienie czarne, które po nałożeniu nie zmieniają się w szare. To chyba zasługa braku tego białego barwnika.
Polecam!
Producent | Inglot |
---|---|
Kategoria | Oczy |
Rodzaj | Cienie w kamieniu |
Przybliżona cena | 21.00 PLN |