To dopiero wydarzenie!
MARTA CZAPIGOWA • dawno temuZaspana wyglądam przez okno, popijając pierwszy dziś kubek kawy. Sąsiadki wyległy na ulicę i spoglądają w jednym kierunku głośno rozprawiając. Coś się święci. Procesja, ksiądz po kolędzie, jacyś wandale rozłupali znów kawał chodnika i pogięli znak drogowy, wypadek? Nie! Coś znacznie większego. U nas to wydarzenie na miarę UFO! Śmieciara wreszcie zgarnia nagromadzone wory! Bo u nas w małym miasteczku powiatu grodziskiego to nie taka prosta sprawa.
Zaspana wyglądam przez okno, popijając pierwszy dziś kubek kawy. Sąsiadki wyległy na ulicę i spoglądają w jednym kierunku głośno rozprawiając. Coś się święci. Procesja, ksiądz po kolędzie, jacyś wandale rozłupali znów kawał chodnika i pogięli znak drogowy, wypadek? Nie! Coś znacznie większego. U nas to wydarzenie na miarę UFO! Śmieciara wreszcie zgarnia nagromadzone wory! Bo u nas w małym miasteczku powiatu grodziskiego to nie taka prosta sprawa.
— Marta, dlaczego u ciebie tyle worów przy ogrodzeniu stoi? Znów się spóźniłaś z wystawieniem na ulicę?
— Nie mamo, ciągle działam według planu – wisi na lodówce. Ale włodarze miasta już kolejny raz od uruchomienia tej płatnej segregacji zmieniają harmonogram wywozu, nikogo o niczym nie informując. Żaden sąsiad nie zna dnia ani godziny! Dlatego nie zagarniam ich z powrotem do garażu. W końcu kiedyś je zabiorą. — odpowiadam spokojnie.
— A może nie zapłaciłaś – pyta podejrzliwie matka.
— Płacę 90 zł kwartalnie i nie mam zamiaru już nigdy więcej denerwować się śmieciami – zakończyłam.
Nerwówka była na każdej ulicy. Bo nagle w nieumówionym terminie pojawiali się szybko uwijający się śmieciarze, ludzie wylegiwali przed ósmą w szlafrokach na ulicę i z worami często pędzili za śmieciarką. Na pytania zbulwersowanych pracownicy porządkujący miasto odpowiadali zgodnie z prawdą — jest nowy harmonogram, trzeba zadzwonić.
Były i telefony, a nawet piesze wędrówki do urzędu miasta, żeby się dopytać, jak wreszcie jest z tymi śmieciami, były narzekania na kolejną firmę, która wygrała przetarg podając tak niską cenę za usługi, że padała po pierwszym miesiącu i trzeba było szukać drugiej. O wywozie śmieci dowiadywaliśmy się też pocztą pantoflową. Sąsiadka sąsiadce przez płot.
Wynoszę śmieci przed dom, zgonie z moim lodówkowym harmonogramem i słyszę od sąsiadki, że teraz przyjeżdżają raz na dwa tygodnie, nie raz na tydzień. Worków więc mi brakuje, bo czas oczekiwania na wywóz się wydłuża. Po worki trzeba znów udać się do specjalnej placówki. Kilka razy wysyłam męża. Potem kapituluję, mam dość życia śmieciami.
Mieszkałam w pięknym mieście, zwanym ogrodem. Jesień wśród zadrzewionego miasta była naprawdę urocza. Lubiłam spacery z psem, jazdę na rowerze małymi tonącymi w liściach uliczkami i zabawy z dzieckiem w barwnych zaułkach. Teraz nie robię już zdjęć na spacerach, bo wszędzie, prawie przed każdym domem stoją hałdy worków ze śmieciami. Ludziom nie chce się cały czas nosić i wnosić z powrotem, gdy śmieciarka znów nie przyjedzie w umówiony dzień. Mieszkają tu zwykle ludzie starsi i ciężko im dźwigać kilkanaście worów. Śmieci stanowią indywidualną kompozycję każdego domostwa. Te stoją słupkiem, tamte ułożone jak mur obronny, a te rozproszone, bezładnie rzucone przed bramę. Świadczą o osobowości gospodarzy. To też sztuka, to też piękno, tylko takie współczesne.
Teraz znów zmienili termin wywozu. Lecę więc do męża i budzę go.
— Wstawaj szybko!
— Co się stało?
— Sąsiedzi stoją na ulicy, pewnie po śmieci przyjechali. Teraz zbierają worki już tylko raz w miesiącu, jak nie zabiorą naszych, to zostaniemy z dwumiesięcznymi śmieciami aż do grudnia, samochodem nie wjedziemy do garażu, wszystko będzie śmierdziało!
Mąż w kapciach i piżamie wyrzuca kilka worków z garażu, domu i układa w zmyślną kupkę pod ogrodzeniem. Każdy sąsiad dumnie pilnuje śmieciowego parkanu, żeby tylko wszystko zabrali. Wygląda to naprawdę komicznie. Takie piżamkowe party!
— Jeszcze to – biegnę z ostatnim workiem z domu.
Mąż przelicza folię, pilnuje, byśmy dostali dostateczną ilość pustych worków na wymianę. Wraca zziębnięty. Udało się! Jesteśmy czyści.
Wieczorem czytam w naszej gazetce wielgachny wywiad z burmistrzem, który chwali się, że sytuacja z wywozem śmieci jest opanowana. Wychodzę z psem na wieczorne siusiu i co widzę, nie wszyscy sąsiedzi wiedzieli o kolejnym – czwartym już terminie wywozu, nowy harmonogram do nich nie dotarł. Czy kiedyś jeszcze wyjmę aparat i cyknę zdjęcie bez obawy, że w kadrze znajdą się niebieskie, żółte, czarne i białe worki?
Ten artykuł nie ma jeszcze komentarzy
Pokaż wszystkie komentarze