Coming out
MARIANNA KALINOWSKA • dawno temuDopiero w roku 1991 Światowa Organizacja Zdrowia wykreśliła homoseksualizm z Międzynarodowej Klasyfikacji Chorób i Zaburzeń. Wciąż jednak heteroseksualne społeczeństwa mają problem z zaakceptowaniem homoseksualizmu. Niech o tym opowiedzą ci, którzy zdecydowali się odkryć przed najbliższymi swoją największą tajemnicę.
Ania (23 lata, studentka psychologii z Warszawy):
— Długo nie rozumiałam, co się ze mną dzieje. Myślałam, że chłopcy nie pociągają mnie dlatego, że są tacy niedojrzali, lekkomyślni… mówiąc krótko, nie tacy, jak powinni być. Ale czas mijał, moi rówieśnicy dorastali i dojrzewali, a ja wcale się nimi nie interesowałam. Około piętnastego roku życia zapisałam się na kółko plastyczne do Domu Kultury. Prowadziła go śliczna, młoda absolwentka Akademii Sztuk Pięknych. Zakochałam się w niej od pierwszego wejrzenia (nigdy się o tym nie dowiedziała). I dopiero wtedy zrozumiałam, że jestem lesbijką.
Na początku byłam przerażona. Czułam się chora, nienormalna, zboczona. Umierałam na samą myśl o tym, że ktoś mógłby odkryć moją tajemnicę… Szukałam jednak ludzi podobnych do mnie (bardzo pomógł mi w tym Internet), dużo czytałam na temat homoseksualizmu i wreszcie zrozumiałam, że nie jestem niczemu winna, po prostu taka się urodziłam i taka umrę.
Długo zastanawiałam się czy powiedzieć rodzicom. Bałam się, że ich skrzywdzę. Mama tyle razy pytała, dlaczego nie umawiam się z chłopcami, tata coś wspominał czasem o wnukach – bałam się, że mogą nie znieść prawdy o swoim dziecku, o swojej jedynej córce.
Napisałam do nich list. Długo zastanawiałam się, czy go wysłać, kilka dni nosiłam go w torebce. Wreszcie się odważyłam.
Potem przez kilka dni umierałam ze strachu. Dlaczego tak długo milczą, zachodziłam w głowę. Ile może iść list z Warszawy do S.?
W końcu się doczekałam. Też do mnie napisali, widocznie i im było ze mną trudno o tym wszystkim rozmawiać. Napisali, że to dla nich trudne, że są w szoku i że potrzebują czasu, żeby się oswoić z myślą, że ich córka jest lesbijką. I żeby ten fakt zaakceptować. „Ale zawsze będziemy cię kochali, cokolwiek się zdarzy, jakąkolwiek wybierzesz życiową drogę” - tak zakończyli swój list.
Ulga, jaką wtedy poczułam, jest nie do opisania. Jakby z ramion ktoś zdjął mi wielki kamień.
Teraz, pierwszy raz w swoim dorosłym życiu czuję wewnętrzny spokój. Kilka tygodni temu poznałam dziewczynę… ale o tym sza! Zobaczymy, co z tego wyjdzie.
W każdym razie, jestem szczęśliwa.
Marek (32 lata, archeolog z Poznania):
— Pochodzę z bardzo tradycyjnej, religijnej rodziny. Dokładnie pamiętam moment, kiedy poczułem, że coś ze mną nie tak… byłem z rodzicami na wycieczce w Grecji (mamy tam bliską rodzinę, więc należeliśmy do tych szczęśliwców, którzy za komuny spędzali wakacje na greckich plażach!). Byliśmy w jakimś muzeum, w którym po raz pierwszy zobaczyłem seks dwóch mężczyzn – był namalowany na wazie. Może dlatego zostałem archeologiem? (śmiech). Ale wracając, bo sprawa jest poważna i przez długie lata mojego życia wcale nie było mi do śmiechu: kiedy zdałem sobie sprawę, że jestem homoseksualistą, poczułem się grzeszny i brudny. Jako dziecko bardzo religijnych rodziców ogromnie bałem się piekielnych ogni i właściwie byłem pewien, że za swoje grzeszne, lepkie myśli zaraz po śmierci pójdę prosto do piekła. Walczyłem z „tym”: żarliwie modliłem się dniami i nocami, prosząc Boga, żeby „to” ode mnie zabrał.
Raz nie wytrzymałem i wyspowiadałem się z mojej – jak wtedy „to” nazywałem – „przypadłości”. Jak dziś pamiętam, że drżał mi głos, samoistnie popadając chwilami w płaczliwe nuty. Postanowiłem jednak być szczery z Bogiem po raz pierwszy w życiu… Reakcja księdza była przerażająca. Krzyczał na mnie i straszył szatanem. Miotał się tak, że myślałem, że mnie pobije. Na koniec nawet wyszedł z konfesjonału, żeby zobaczyć, jak wyglądam. Prawie umarłem ze strachu.
To jeszcze bardziej utwierdziło mnie w przekonaniu, że jestem złym, paskudnym dzieckiem.
Potem była czarna dziura. Co to znaczy? Kilka strasznych, trudnych lat, podczas których cały czas ze sobą walczyłem.
Miałem wielkie szczęście, że już jako szesnastolatek zachorowałem na depresję z ostrym przebiegiem. Wiem, że brzmi to śmiesznie, koleś się cieszy, że zachorował, ale dzięki chorobie trafiłem na terapię, gdzie psycholog dość szybko odnalazł istotę mojego problemu. Gdyby nie choroba, być może dziś już bym nie żył; właściwie to jestem pewien, że gdyby nie terapia, popełniłbym samobójstwo, nie mogąc udźwignąć w samotności i palącym wstydzie moich wyrzutów sumienia. Dzięki mojej terapii po latach pracy nad sobą zrozumiałem, że jestem taki sam jak tysiące, jak miliony innych ludzi na świecie. Jestem homoseksualny i już. To nic złego, urodziłem się taki. To nie moja wina. Nie zrobiłem niczego złego.
Całą swoją ogromną walkę udało mi się zawrzeć w kilku słowach. Nie wiem, czy wynika z nich, że przeszedłem długą i trudną drogę, zanim pogodziłem w sobie dwa sprzeczne światy, które targały mną od dawna: świat przekonań, które wpoili mi rodzice, społeczeństwo i religia; i świat natury, której praw nie oszuka się żadnymi nakazami, zakazami czy intelektualnymi wybiegami.
Ale jeśli chodzi o ujawnianie się czy też opowiadanie o swoim życiu prywatnym teraz, to nie, nawet nie umiem sobie tego wyobrazić…
Aha… i chciałbym powiedzieć ludziom jedno: zauważyłem, że większości wydaje się, że homoseksualiści to jakieś napalone zwierzaki, które myślą tylko o seksie. A przecież jesteśmy tacy sami, jak wy, heterycy. Czyli różni. Ja na przykład szukam w drugim mężczyźnie czułości i intelektualnej jedności… seks to sprawa drugorzędna. Ale… ale, przecież miałem nic nie mówić o swoim życiu prywatnym!
Tomek (34 lata, rzeźbiarz z Wrocławia):
— Jestem zaprzeczeniem większości comingoutowych historii, jakie znam. Może wynika to z faktu, że moi rodzice są bardzo otwartymi ludźmi – to artyści.
Od kiedy pamiętam, pociągali mnie rówieśnicy. Już w przedszkolu wszyscy mieli swoje dziewczyny i tylko ja miałem chłopaka, Marka (swoją drogą ciekawe, co on teraz robi? Czy jest szansa, że przeczyta moje wspomnienia i rozpozna je jako i swoją historię? Czy Marek też jest gejem? Myślę, że jest). Rodzice chyba czasem wymieniali nade mną porozumiewawcze spojrzenia, czasem chyba mnie nawet delikatnie badali pod tym kątem i szybko zorientowali się, że jestem homo. Nie sądzę, żeby robiło to na nich jakieś większe wrażenie. Delikatnie tylko czasem dawali mi do zrozumienia, że żyjemy w świecie, w którym nie akceptuje się pewnych zjawisk i że nie powinienem się obnosić ze swoją sympatią do chłopców.
Przyprowadzałem do domu swoich chłopaków. Pełen luz. Rodzice traktowali ich, jak gdyby nigdy nic. Jakby to byli zwykli koledzy.
Myślę, że dzięki temu, że moja odmienna seksualność była przez moich rodziców w pełni akceptowana, jestem dziś bardzo szczęśliwy w długoletnim już związku z mężczyzną. Jestem z Jankiem osiem lat i – sorry, wiem że to zabrzmi jak z filmów nakręconych na podstawie książek Grocholi, ale muszę to powiedzieć – chcę się przy nim zestarzeć. Kocham tego faceta i oddałbym za niego życie. Serio.
Wiem, że inni geje zachowują się czasem bardzo destrukcyjnie, nie potrafią ułożyć sobie życia, często zmieniają partnerów, coś im ciągle nawala w sferze emocjonalnej. Myślę, że to dlatego, że zawsze musieli walczyć ze sobą, z całym światem i nigdy nie dostali dość miłości. Kiedy zamiast wsparcia i zrozumienia otoczenie daje człowiekowi tylko poczucie winy, wstydu i szereg upokorzeń, trudno nauczyć się kochać i szanować siebie, a co dopiero innych…
Ten artykuł nie ma jeszcze komentarzy
Pokaż wszystkie komentarze