Wypisy z księgi przysłów
REDAKCJA • dawno temuDwa różne charaktery na temat życia i... sprzecznych nauk płynących z przysłów.
Kazeczko droga. Kombinuję i kombinuję, jak by tu ustrzec się ogolnoświatowego narzekactwa, które stanowczo jest w modzie ostatnimi czasy. Ale, jak mawiała jedna z moich licznych chorzowskich teściowych, gdzie się nie obrócisz, zawsze d… z tyłu. Z jednej strony nawołują Cię do optymizmu, szykanują testami na poziom wiary w siebie w gazetach, w których bezskutecznie szukasz dobrej oferty pracy, do domu Ci przysyłają broszury, z których jednoznacznie wynika świetlana przyszłość pod gwiaździstym sztandarem, a z drugiej – gdy już dajmy na to założysz własną działalność gospodarczą, żeby jakoś umknąć bezrobociu – na stronach poświęconych gospodarce krzykliwie kolorowe wskaźniki lecą w dół na łeb na szyję, pozycja „odsetki od salda ujemnego” (albo co gorzej przeterminowanego) na twoich wyciągach z konta pęcznieje z miesiąca na miesiąc w przeciwieństwie do odsetek z oszczędności, których nie masz, co może i lepiej, bo i tak opodatkowane. A właściwie dlaczego odsetek od kredytu nie można odejmować od podatku? To przecież zupełnie logiczne, a nawet analogiczne. Anal, czyli d…, z tyłu.Rzeczywiście, szczepię w sobie optymizm. Robię, co mogę. Na lustrze wieszam rozmaitą czcionką: „Jestem kobietą sukcesu”. Wkładam szpilki i idę wykonywać usługi promocyjne dla firmy, która mi za to płaci. Jednak gdy wchodzę z produktem w środowisko, które generalnie jest nim zainteresowane, z tym że nie zawsze w tym samym humorze (sfeminizowane, cóż poradzić) – „nózki mi się gnom”. Rozmawiam z producentem, który mi mówi: „Pani ma sukces wypisany na twarzy”. No świetnie, wspaniale, ale gdy siadam do pisania scenariusza – paraliżuje mnie myśl, że ja tego nie potrafię i mam pustkę w głowie. I nie piszę. O pracy magisterskiej nie wspomnę, bo to temat drażliwy. Nazajutrz znów mam na sobie kostium i szpilki, na twarzy namalowaną kobietę, moje dziecko tuli się do niani z wyrazem błogości, beznamiętnie robi mi „pa,pa” i gna na spacer turlać się po trawce w parku. Zaiste, to dopiero osiągnięcie. To nie to, że moje dziecko już mnie nie poznaje, tylko po prostu znalazłam mu świetną nianię. I z sukcesem wypisanym na licu, ba!, wdrukowanym w całe ciało, jadę wytłuczonym po dziurawych drogach samochodem, który rzężąc i zgrzytając błaga mnie o remont. Klepię go po kierownicy i mówię: „Bądźmy optymistami! Jedno jest pewne na tym świecie: gdzie się nie obrócim, zawsze d… z tyłu!”
Droga Margolu,
w życiu trzeba być pesymistą. Pesymista — jak mawiał mój Ojciec — nigdy się nie rozczaruje. A jeśli już to mile. I to brzmi zachęcająco. Mnie zachęciło. Jestem pesymistką. Tobie też polecam, bo widzę, że przez to szczepienie optymizmu zapędziłaś się w jakieś kolczaste maliny… a nie. To nie kolce, to Twoje szpilki.Każdy szanujący się pesymista wie, że jutro będzie gorzej. Ale skoro tak, to dziś jeszcze nie jest tak źle. Jutro Twój syn zapyta patrząc na Ciebie: a co to za pani? Ale dziś jeszcze macha Ci rączką na pożegnanie (inna rzecz, że dziś, to on jeszcze nie umie mówić). Jutro producent będzie chciał zobaczyć gotowy scenariusz, ale dziś wystarcza mu widok sukcesu na Twojej twarzy. Dziś Twój samochód zadowala się poklepywaniem po kierownicy, a jutro on sam poklepie Cię po kieszeni, nie zważając na Twoje błagania o litość. Nie wiem, co mogą zrobić jutro panie ze środowiska, bo kobiety, jak wiadomo, są nieprzewidywalne. O Twojej pracy magisterskiej nie wspomnę, bo to drażliwy temat. Sama widzisz, że dzień dzisiejszy w porównaniu z jutrzejszym prezentuje się całkiem nieźle i to może być powód do… no nie wiem — dobrego humoru? Ale czy to wypada pesymiście? Może nie wypada, ale kto by się tam przejmował tym, co wypada, a co nie wypada, kiedy świat pędzi ku katastrofie. Póki co, warto cieszyć się chwilą. Przez chwilę. Naładować akumulatory przed nadchodzącym kataklizmem. Zamiast tkwić sparaliżowana nad pustą kartką papieru pójść do parku i poturlać się z synem na trawce, a jeśli będzie padać, bo pesymistom zawsze pada, to po dywanie w domu. Kartka nie powinna w tym czasie uciec. Chociaż może. Ale po co Ci kartka w sumie. Nie pokażesz przecież producentowi pustej kartki.
Twoja Kaza
P.S. Czy mi się wydaje, czy taka ze mnie pesymistka, jak z Ciebie optymistka?:)
Ten artykuł nie ma jeszcze komentarzy
Pokaż wszystkie komentarze