Dlaczego Koko jest spoko?
URSZULA • dawno temuGeneralnie odstręcza mnie wszystko, co zawiera w nazwie przymiotnik narodowy albo polski, a zwłaszcza oba obok siebie, na przykład Polski Narodowy Kościół Katolicki albo Narodowy Bank Polski. Ponieważ jednak zaraz rozpocznie się długo wyczekiwana impreza pod nazwą Euro 2012, której głównym założeniem jest (oprócz aspektu sportowego i finansowego) świętowanie tego co polskie i co narodowe, postanowiłam, że też się wypowiem na temat polsko-narodowy, a co?
Generalnie odstręcza mnie wszystko, co zawiera w nazwie przymiotnik narodowy albo polski, a zwłaszcza oba obok siebie, na przykład Polski Narodowy Kościół Katolicki albo Narodowy Bank Polski. Ponieważ zaraz rozpocznie się długo wyczekiwana impreza pod nazwą Euro 2012, której głównym założeniem jest (oprócz aspektu sportowego i finansowego) świętowanie tego co polskie i co narodowe, postanowiłam, że też się wypowiem na temat polsko-narodowy, a co?
Tak więc mamy już polski stadion narodowy, polską reprezentację oraz polski hymn na Euro 2012. O ile na reprezentacji nie znam się zupełnie, a stadion mnie nie interesuje, chociaż uważam, że wygląda jak wielka ruska torba z bazaru, który mieścił się w tym miejscu wcześniej, o tyle piosenka „Koko Koko Euro Spoko” autorstwa zespołu Jarzębiny wzbudziła we mnie wyjątkowo żywe uczucia.
Nie wierzę, że istnieje jeszcze Polak, który ma dostęp do internetu i nie widział tego zjawiska. Oto rząd krzepkich niewiast w średnim — żeby nie powiedzieć zaawansowanym — wieku, odzianych w ludowe stroje na ludową modłę (za to w rytm niezbyt ludowej muzyki wygrywanej na Casio, perkusji i gitarze) wyśpiewuje piosenkę, o tekście Koko Koko Euro Spoko/Piłka leci hen wysoko/Wszyscy razem zaśpiewajmy/Naszym doping dajmy. Fakt, że piosenka ta została oficjalnym hymnem polskiej reprezentacji na Euro, wywołał istny huragan wśród internautów, którzy natychmiast klasycznie podzielili się na hejterów (Jaki kraj takie waka waka, Wieś tańczy i śpiewa) oraz zagorzałych lajków (To polski folklor i tradycja, Utwór swojski, sympatyczny i wpadający w ucho). Co ciekawe bardzo dużo pojawiło się komentarzy w duchu: Na początku myślałem, że to żałosne, ale później mi się spodobało i uważam, że jest super! No właśnie, utwór słowno- muzyczny Koko Euro Spoko można lubić lub nie, ale trzeba powiedzieć jedno — zawiera on przynajmniej trzy elementy, które trafiają w coś, co można nazwać „narodowym gustem Polaków”, skoro już jesteśmy przy rzeczach polskich i narodowych. Rzeczone elementy wszystko jedno w jakiej konfiguracji spowodują, że film, piosenka albo cokolwiek innego na bank spodoba się przeciętnemu Polakowi. A jakie one są? Przeprowadźmy krótką analizę.
Po pierwsze — folklor. Polacy to istni chłopomani — kochają tradycję, babcię i dziadka oraz wieś sielską i anielską. Widać to oczywiście głównie na przykładzie jedzenia — co drugi produkt w supermarkecie pochodzi od tajnego przepisu babuni i dziadunia (i nikt nie patrzy na to, że w składzie ma same pozycje, które zaczynają się od litery E), a na trasie dajmy na to Warszawa-Katowice naliczyć można 1239 knajp, które nazywają się Swojskie jadło i Wiejski zakątek, gdzie w karcie roi się od potraw typu kurze cyce (sic!). O ile w kwestii jedzenia skojarzenia wiejskie są w pełni usprawiedliwione (w końcu zdrowo i naturalnie), to w muzyce już nie. A tymczasem zespoły typu Golec uOrkiestra cieszą się nieprzemijającym powodzeniem, nie mówiąc już o discopolowych trawestacjach folkowych przyśpiewek, od których na głowie włos się jeży. Ale przeciętnemu Polakowi zawsze na bank się spodoba.
Po drugie — musi być zabawnie. Fakt, że polska komedia romantyczna pokroju Wyjazdu integracyjnego czy Kac Wawa przeżywa niespotykany rozkwit, jest na to najlepszym dowodem. Im prostsze i bardziej wyświechtane żarty, tym jest śmieszniej — wiadomo, każdy zrozumie — więc możemy zjednoczyć się w powszechnej uciesze i swojsko klepać po barach. Boki można zrywać, jeżeli do ludowej przyśpiewki wpleciemy słówko „spoko”, a już ubaw po pachy jest, kiedy tekst ten wyśpiewują babcie, bo babcie zawsze są zabawne. Na drugim biegunie „zabawnego” trendu leży trend „łzawy”, w który wpisuje się na przykład Piotr Rubik albo wczesna Edyta Górniak. Wiadomo, jak Polak sobie popije, to najpierw będzie się śmiał, ale na końcu zawsze się rozpłacze.
Po trzecie — utwór musi coś przypominać. Dewiza inżyniera Mamonia, która głosi, że lubimy tylko te piosenki, które znamy, obowiązuje. Nie ma tak, że Polakowi spodoba się coś, co widzi/słyszy po raz pierwszy. Z tego powodu polskie współczesne plakaty filmowe są w większości zżyną z zagranicznych, a wiele piosenek zawiera na tyle znajome linie melodyczne, że oskarżenia o plagiat trwają w najlepsze (prym wiedzie tutaj oczywiście uwielbiany przez małych i dużych Polaków zespół Feel). W sieci robi też furorę generator piosenek disco polo, który ma w bazie kilka setek wersów, które miksuje i układa z nich coraz to nowe piosenki. Na szczęście nasz hymn na Euro 2012 bardzo poważnie przypomina utwór Kogut w wykonaniu zespołu Śląsk, więc możemy spać spokojnie.
Żeby więc skonstruować utwór, który spodoba się przeciętnemu Polakowi konieczne są te trzy elementy — musi być tradycyjnie, wesoło/rzewnie i przede wszystkim znajomo. I co jeszcze? Można w dowolnych proporcjach domiksować alkohol i roznegliżowane kobiety — to się sprawdza w każdych warunkach. Koko? No to spoko. Idźcie i twórzcie z tego wszyscy.
Ten artykuł nie ma jeszcze komentarzy
Pokaż wszystkie komentarze