Ta, która zawsze wybacza
CEGŁA • dawno temuWybaczyłam chłopakowi zdradę i to był błąd. Zresztą, Andrzej nie jest pierwszą osobą, której dałam się nabrać na przymilne poczucie winy. Mam nadzieję, że jednak ostatnią, tylko muszę zmądrzeć, a na to potrzeba więcej czasu w przypadku takich naiwniaczek jak ja. Nie warto ufać i pozwalać robić z siebie idiotki. Co mi radzisz?
Droga Cegło!
Wybaczyłam chłopakowi zdradę, przed czym stanowczo przestrzegam, był to błąd. Zresztą, Andrzej nie jest pierwszą osobą, której dałam się nabrać na przymilne poczucie winy. Mam nadzieję, że jednak ostatnią, tylko muszę zmądrzeć, a na to potrzeba więcej czasu w przypadku takich naiwniaczek jak ja.
Mój chłopak był ze mną od prawie roku, kiedy „to” się stało. Tak zwyczajnie, gdy ustaliliśmy, że ja nie będę jeździła w góry z jego paczką, skoro nie interesują mnie narty. Po powrocie Andrzej był najpierw jakiś obcy, osowiały przez kilka dni, następnie stał się bardzo uczynny, miły i romantyczny, a w oczach miał jakiś wyraz zbitego psa, który coś przeskrobał. Ja niestety nie należę do energicznych dziewczyn, które szybko czają, o co chodzi, i biorą sprawy w swoje ręce, nawet pomimo tego, że już kiedyś przez kogoś innego zostałam zdradzona. Nie zadaję pytań, nie grzebię po kieszeniach czy komputerze, nie podsłuchuję rozmów. To kolejny błąd, zapewne. Nie warto ufać i pozwalać robić z siebie idiotki.
Dało mi do myślenia, że Andrzej przez kilka dni unikał bliskości, nawet mnie nie przytulał ani nie całował. Dopiero któregoś wieczora przygotował „romantyczną” kolację z winem i gdy już się podlał na odwagę, powiedział, co i jak. To był epizod, dziewczyna spotkana na wyjeździe, dobra kumpela do zjazdów i wieczornych imprez na kwaterze, podobno nawet niezbyt piękna. Stało się ostatniej nocy, nie miało znaczenia, ona jest z innego miasta, nigdy więcej się nie zobaczą, tere-fere. Andrzej powiedział mi o tym, bo chciał być „uczciwy”, to znaczy zanim będziemy znowu blisko, bym mogła podjąć decyzję, czy się na to godzę, czy nie czuję do niego obrzydzenia, bo on do samego siebie tak…
Co ja mogłam powiedzieć? Andrzej nie był tak perfidny i cyniczny, jak mój poprzedni chłopak, który bezczelnie mnie oszukiwał i wszystkiemu zaprzeczał, kiedy się już wydało. A jednak i tamtemu przebaczyłam, więc teraz Andrzejowi tym bardziej też. Niestety, tym razem źle się czuję sama ze sobą, ze swoją pobłażliwością. Głupio się czuję, patrząc na starania Andrzeja, jego potulne zachowanie, wydaje mi się to żałosne i nie do końca szczere. Wybaczenie to podobno cnota, ale może tylko sobie wmówiłam, że mam tę umiejętność? Ja nie uznaję czegoś takiego jak natura mężczyzny, która zawsze pcha go do zdrady i trzeba się z tym pogodzić, jak robi wiele kobiet na przykład w małżeństwie, ze względu na dzieci czy z innych powodów, może na przykład finansowych. Jasne, nie jestem żoną i nie znam jeszcze tych wszystkich uwikłań, uzależnień, może nie powinnam się wymądrzać. Ale nie chcę, żeby wybaczanie weszło mi w krew. Co we mnie takiego jest, że akurat ja mam się na to zgadzać?
Owszem, kocham Andrzeja, nie jest tak łatwo przestać kochać kogoś z minuty na minutę, nawet po takim wyznaniu. Ale wiem, że już nigdy nie będzie tak samo jak kiedyś, a to z powodu zaufania. Nie jestem pewna, czy chce się uczyć żyć na nowych warunkach. Z poprzednim chłopakiem zrobiłam ten wysiłek i odpłacił mi tylko kolejną zdradą, po której już niczego nie udało się skleić. Nie chcę powtórki. Co mi radzisz?
Sabcia
***
Droga Sabciu!
Zadałaś kilka ważnych pytań i… sama na nie odpowiedziałaś. Współczuję. Zdrada jest czymś niebywale bolesnym, krzywdzącym, z reguły godzi w samoocenę zdradzonej osoby i w sens całego związku – nieważne, formalnego czy nie. To jedna prawda. Druga jest taka, że wygląda to i odbywa się rozmaicie w przypadku każdej pary – to sprawa intymna i mimo wszystko szalenie indywidualna. Jak sama zauważyłaś, są osoby krewkie i zdecydowane, które natychmiast wyczuwają pismo nosem, żądają wyjaśnień i po odkryciu przykrej prawdy zrywają. Tacy ludzie z reguły napędzani są ambicją i godnością, które okazują się silniejsze niż sentyment. Nie pozwalają sobie na ryzyko bycia zlekceważonym czy zranionym ponownie. Robią to dla własnego dobra – tłumaczenia czy skrucha partnera nie robią na nich wrażenia. Żeby tak postępować, trzeba mieć silny charakter, pewność siebie, niezależność. Trzeba umieć pogodzić się z rozstaniem i poradzić sobie z nim. U takich osób uczucie wygasa błyskawicznie, wraz z utratą zaufania, ponieważ myślą racjonalnie w każdej sytuacji.
Ty jesteś inna. Masz w sobie dużo ciepła, wrażliwości, romantyzmu. Nie skreślasz ludzi po pierwszej wpadce, bo mimo wszystko wolisz widzieć w nich dobro niż zło. Wybaczenie przychodzi Ci z trudem, ale jesteś do niego zdolna. Bardziej zależy Ci na tym, by nie okazać się zbyt okrutną dla partnera – myślisz sobie pewnie: a może to tylko jednorazowe potknięcie z jego strony? Nie ma w Tobie egoizmu, przez co, niestety, bardziej cierpisz.
Sama jednak popatrz na efekty „wybaczenia”. Mimo że kochasz Andrzeja, jesteś głęboko rozżalona i zraniona. W pewnym sensie nim gardzisz. Podejrzliwość wobec niego pozostanie w Tobie już na zawsze. Nie umiesz przejść nad tym jak nad nieistotnym epizodem i funkcjonować jak dawniej, w aurze romantycznego uczucia, którą Andrzej próbuje teraz – zapewne szczerze – roztaczać. Pytanie brzmi zatem: czy Twoje wybaczenie jest autentyczne? Czy prowadzi ku lepszemu? Czy Wasz związek ma szansę oprzeć się na szczerości i uczciwości z OBU stron?
Moim zdaniem nie powinnaś oglądać się na inne pary, na to, jak rozwiązują swoje problemy. I zgadzam się z Tobą, że usprawiedliwianie zdrady „męską naturą” jest po prostu śmieszne i niecywilizowane. Na pewno nie oznacza dojrzałości czy mądrości życiowej – w każdym razie nie dla każdego musi oznaczać. W rzeczywistości jest po prostu jednym z największych kompromisów, na jakie idziemy w związku.
Nie wiem, jaką decyzję podejmiesz co do związku z Andrzejem. Jesteście ze sobą dość krótko. Trudno mi ocenić, czemu stało się to, co się stało. Czy w Waszej relacji czegoś zabrakło, a nie rozmawialiście o tym szczerze? Czy Andrzej naprawdę czuje się podle z tym, co zrobił, czy też działa sprytnie, by Cie wziąć na litość? Za dużo niewiadomych.
Zadałaś mi natomiast pytanie, czy jest coś w Tobie, co zmusza Cię do takich kompromisów… Oczywiście, nie. Ja spytałabym raczej, czy jest coś, co takie sytuacje w Twoim życiu prowokuje. Dwaj niewierni partnerzy to jeszcze nie reguła czy seria, ale… rzecz warta przemyślenia. Może nie naiwność jest przyczyną, lecz nadmierna wyrozumiałość z Twojej strony, całkowity brak czujności, puszczanie wszystkiego na żywioł? Nie namawiam Cię do przyjmowania roli strażnika czy kontrolera w związku. Pamiętaj jednak, że bycie razem to nie tylko euforyczne uczucie. To także pewien układ, w którym każda ze stron ma prawo zaspokoić pewne oczekiwania, spełnić marzenia i wyobrażenia. A w tym celu trzeba czasem zdobyć się na odrobinę egoizmu: wytyczyć granice, postawić warunki. Nie ma w tym nic złego. I warto zrobić to wspólnie, na początku, kiedy relacja dopiero dociera — a nie dopiero wtedy, gdy coś złego się wydarzy. Bo trzecia prawda jest taka, że czasami odpowiedzialność za zdradę rozkłada się na więcej osób.
To taka rada na przyszłość…
Kciuki trzymam i bardzo pozdrawiam!
Cegła
Ten artykuł nie ma jeszcze komentarzy
Pokaż wszystkie komentarze