Nie uciekaj, skoro świt...
MAŁGORZATA SULARCZYK • dawno temuGłęboko wierzę, że nie jest jeszcze za późno. Włóż w ratowanie Waszego związku te resztki energii, które potrafisz jeszcze wykrzesać. Kiedy zaczniecie, kiedy uda się nawiązać nić porozumienia na rzecz ratowania Waszego małżeństwa, proś męża o wsparcie w tej trudnej drodze. Nie zniechęcaj się. Przed Wami całe życie, a o tym, że po urodzeniu dziecka często małżeństwo przechodzi kryzys, ćwierkają już nawet wróbelki.
Margolu,
Hmm, mam kłopoty małżeńskie — standardowy temat — po urodzeniu dziecka zaczęły się problemy…
Ja — skupiona na dziecku (bardzo absorbującym egzemplarzu), zmęczona, z poczuciem opuszczenia i braku zaangażowania męża. Rodzina daleko.
Mąż — poczuł się odrzucony, uciekał w pracę i swoją rodzinę…
Powolne oddalanie się od siebie, dwa odrębne światy zamiast jednego, których częścią wspólną jest dziecko.Ponieważ nie daję sobie z tym rady, nie widzę dalszego sensu — chciałam skorzystać z pomocy terapii małżeńskiej. Niestety mąż odmawia.
Jestem zmęczona, coraz częściej chcę stąd uciec.Nie wiem, co zrobić, jak nam pomóc?Boję się klęski. A z drugiej strony też mam ochotę uciec w ramiona mamy. Tylko czy też będąc mamą — mam do tego prawo?
Aśka
***
Droga Aśko,
Ustalmy jedno: ucieczka jeszcze nigdy niczego nie rozwiązała. Owszem, zdarza się, że przerwie krępujące więzy – sęk jednak w tym, że bez rozsupłania kłopotów zaraz zaczynamy motać sobie nowe.
Wiesz, rzadko spotykam dzieci, które nie są „absorbującym egzemplarzem”. Często natomiast spotykam mamy, dla których dziecko jest wymówką od wszystkiego. „Uciekają” w macierzyństwo, zamiast skupić choć trochę wysiłku na budowaniu związku. Nie piszesz, w jakim wieku jest dziecko, przypuszczam, że małe – stąd Twoja uwaga poświęcona wyłącznie jemu. Popełniasz spory błąd… Rozumiem (i pamiętam), jak bardzo zajmujące może być małe dziecko. Niemniej jednak nie może sytuacja wyglądać tak, że odstawiasz wszystko na boczny tor, w tym męża, i zajmujesz się wyłącznie dzieckiem. To działanie także na szkodę dziecka – mąż czuje się urażony, odepchnięty i później trudno zachęcić go do kontaktu z dzieckiem. Zwłaszcza jeśli zachęta jest w istocie nakazem podbarwionym pretensją i rozżaleniem. To nigdy nie zadziała pozytywnie.
Jesteś zmęczona i dlatego widzisz sprawy w ciemnych barwach. Nie możesz sobie jednak pozwolić na to, by zmęczenie i zniechęcenie uniemożliwiały Ci działanie na rzecz związku. W takich sprawach lepiej działać szybciej niż wolniej. Może niepotrzebna wam terapia, może po prostu zacznijcie rozmawiać? To pewnie będzie trudne zadanie, bo wiele mi wskazuje na to, że nie najlepiej sobie w tym zakresie radzicie. Tymczasem – rozmowy trzeba się uczyć, trzeba ją ćwiczyć, to nie jest umiejętność równie prosta jak mówienie. Trzeba się nauczyć przede wszystkim panowania nad emocjami. One nie mogą zdominować rozmowy. Na pewno nazbierało się wam sporo wspólnych żali. Trzeba na chwilę spróbować „odpuścić” i zastanowić się co dalej.
Zrób rachunek sumienia, przemyśl: co mogło spowodować, że się tak od siebie odsunęliście? Jeśli zaczniesz rozmowę od „uciekłeś w pracę, nie interesujesz się nami, wszystko jest nie tak” – porozumienie będzie trudno osiągnąć. Jeśli zaczniesz tak: „wydaje mi się, że trochę za bardzo zaangażowałam się w macierzyństwo, nie znajdujemy czasu dla siebie” – musisz naprawdę poważnie przemyśleć, w jakich sprawach zaniedbałaś Wasz związek. Łatwiej mu będzie, gdy zobaczy, że nie chodzi o szukanie winnych, ale o naprawę sytuacji, wtedy też prościej mu będzie samemu przemyśleć jego rolę w Waszym związku. Musisz tylko uzbroić się w cierpliwość, przeczekać – jeśli się zdarzy – lawinę oskarżeń albo pretensji. Cierpliwość przyda się również, jeśli on nie będzie chciał rozmawiać, a Ty metodą kropli drążącej skałę będziesz się starała do tej rozmowy doprowadzić. Nie można dopuścić do tego, żeby Wasz kryzys się pogłębiał, bo w ten sposób dobijecie Wasze małżeństwo. Szkoda by było…
Piszesz, że on ucieka w swoją rodzinę i że Ty też masz ochotę uciec do mamy. Rozumiem, że u niego to też jest mama? Trudna sprawa, jeśli teściowa jest Ci przeciwna. Może warto – jeśli rozmowy z mężem się nie powiodą – porozmawiać także z nią o Twoich obawach, że rozpadnie się Wasza rodzina i wnuczek/wnuczka zostanie bez obydwojga rodziców? Ty znasz ją lepiej, możesz zdecydować, czy warto ją wciągać w sprawy Waszego małżeństwa (choć, jak przypuszczam, sama się wciąga, inaczej posłałaby syna do żony i dziecka, zamiast przechowywać u siebie).
Ucieczka do mamy niczego nie zmieni, poza tym, że być może wbije ostatni gwóźdź do trumny. Sama jesteś mamą, jak słusznie zauważasz, więc musisz swojemu dziecku dać oparcie. Naprawdę uważam, że powinnaś postarać się naprawić – w jakim zakresie, to zależy od Ciebie, a jest to zakres bardzo duży – Waszą więź. Jeżeli mąż nie chce chodzić do terapeuty, chodź tam sama i rozmawiaj. Może dostaniesz wskazówki, które w ferworze codzienności tak trudno znaleźć, choć są dość oczywiste?
Pierwszy zakręt trzeba pokonać. Łatwiej będzie pokonywać następne.
Odwagi i siły!
Margola
Ten artykuł nie ma jeszcze komentarzy
Pokaż wszystkie komentarze