Kto komu ustępuje w związku
ŁUKASZ ORBITOWSKI • dawno temuKażdy związek jest nieustannym kompromisem. Ja wolę określenie „zimną wojną”. Facet chce, by kobieta oglądała modele, które skleił, chwaliła osiągnięcia w grach video, przytulała się mocno podczas oglądania filmów z Sylwestrem Stallone. Ale nie umie interesować się drobiazgami ważnymi dla kobiety - żołądek mu się skręca i rozprasowuje, oczy wysychają. Życie nie jest sprawiedliwe.
Istnieje dowcip głupi i zupełnie niezabawny, istnieją więc dwa powody, żeby go przytoczyć. Była sobie para przedślubna, której krótkotrwałe szczęście zbudowano na seksie oralnym. Konkretnie, dziewczyna doskonale wiedziała, jak w ten sposób uszczęśliwić swojego mężczyznę. W noc przed ślubem on zasypia pokrzepiony myślą „teraz ona codziennie będzie robić mi laskę”. Dziewczyna zapada w sen uczepiona nadziei innego rodzaju: „uff, po ślubie wreszcie nie będę musiała robić mu laski”. Każdy związek jest, podobno, nieustannym kompromisem; ale ja wolę określenie „zimną wojną”.
Smutne i prawdziwe. A ponieważ życie ma przykry zwyczaj dopisywania do kawałów dalszego ciągu, możemy wyobrazić sobie, jak dalej to przebiegło. Być może jeszcze noc poślubna dokonała się w atmosferze wzajemnego spełniania oczekiwań, jeśli oczywiście pan młody się nie urżnął i nie przenocowali szwagra w pokoju poślubnym. Potem, rozprężenie, rozczarowanie, wzajemne piekiełko i przekonanie o własnej nieatrakcyjności. Koniec następuje w barwach zdrady lub pornografii (nie wiadomo co gorsze), drobne wady ulegają wyolbrzymieniu, zalety nikną, a na sprawie rozwodowej wychodzi czarno na białym, że nigdy nie istniały. Ona myślała, że on się uspokoi. On sądził, że żar seksualny nie ulegnie wystudzeniu. Tymczasem, żyjemy w klimacie umiarkowanym. Przez większość roku leje zimnym deszczem. Węgielki stygną.
Kiedyś punktem zwrotnym w życiu każdej pary było małżeństwo, szczęśliwie grasujące coraz rzadziej. Jego miejsce zajmuje wspólne mieszkanie na tzw. kocią łapę, bardziej radosne, ale rodzące podobne komplikacje. Spotykamy się. Trzymamy za rączki. Włóczmy po parkach, kochamy na trawie i jemy sobie prosto z ust. Wady drugiej strony są umiarkowanie drażniące, niemal niewidoczne, ujawnia się niczym nieuzasadnione przekonanie, że znikną, że można je przepracować. Tymczasem, ludzie nie zmieniają się wcale, a jeśli już, to tylko na gorsze. Wspominałem już o tym, ale powtarzania takiej prawdy nigdy nie dosyć.
Ludzie zmieniają się tylko na gorsze.
W każdym razie lądujemy pod wspólnym dachem i uczymy się siebie na nowo. O człowieku przesądzają nie pasje czy marzenia, lecz sekwencje przyzwyczajeń odznaczające się w szarej codzienności. Kobieta uwielbia zajmować łazienkę na godzinę z kawałkiem, choć męska wiedza podpowiada jednoznacznie, że całe ciało można wypucować w pięć minut i jeszcze starczy czasu na prężenie muskułów i robienie głupich min przed lustrem. Facet przypomina nieco krowę, rozrzuca swoje ślady dokładnie wszędzie ze wskazaniem na przestrzeń pod łóżkiem i biurkiem. O zapachach wspomnieć nie mogę – zabroniono mi tu wspominać o mojej awersji do wszelkich przejawów higieny. Wcześniej byliśmy ludźmi wolnymi. Teraz nie jesteśmy.
Miłość i dzielenie życia jest przecież odrzuceniem wolności, a zarazem dowodem, że w życiu o wolność wcale nie chodzi – choć rosnąca społeczność singli kiedyś może zaprzeczy tej tezie. Wiążąc się, mieszkając, muszę zrezygnować z ogromnej ilości rzeczy: wpaść w piekiełko wierności, gospodarować własnym czasem mając na uwadze codzienność drugiej strony, odpadają też radości w rodzaju przehulania całej wypłaty w weekend, a następnie wsuwanie ryżu z sosem przez okrągły miesiąc. Dziewczyny potrzebują czegoś innego. Trzeba ustępować. Wierność, czystość na ciele, oszczędzanie, to rzeczy które można przepracować. Gorzej z drobiazgami, które nas określają.
Czego kobiety oczekują w tym zakresie, nie mam pojęcia – gdybym wiedział, oświecałbym innych mężczyzn za ciężkie pieniądze, albo i nauczał na rynkach wielkich miast. Niejasno przeczuwam, że powinienem być schludny ale i rozciapany, misiowaty oraz twardy jak Rambo, czuły i stanowczy. Wiem za to, z czego mężczyzna może zrezygnować, czego zaś nie odpuści. Okręcenie nas wokół palca jest przecież łatwiejsze niż zmycie makijażu.
Musimy mieć kawałek własnego świata, ot co. Nam podarowany na własność, wyłączny i suwerenny jak wieczór kawalerski. Tylko daleko mniej groźny. Kiedy mężczyzna informuje, że wychodzi upić się z kumplami niemal zawsze mówi prawdę – żadnych dziwek wijących się na rurze, kochanek czy innych okropieństw. Użynamy się zwyczajnie i radośnie, do tego chwalimy nasze kobiety, że pozwoliły nam na tego rodzaju ekstrawagancję. Poranne konsekwencje takiego wydarzenia są jasne, kobieca rola również, wystarczy donieść wody i pilnować kota, żeby nie tupał. Istnieje szansa, że chłop, wstrząśnięty taką dobrocią upierze zasłony, a już na pewno wyrzuci śmieci. Konsekwentnie, nie można złościć się o wyjazdy na delegacje, jeśli nie zdarzają się zbyt często, wskazanym jest również cykliczny wyjazd wakacyjny z kolegami. Szczegóły cykliczności należy uważnie omawiać w domowym zaciszu.
Musimy mieć swoje światy. Są karłowate z natury, a jeśli się rozrosną, znaczy to tyle, że popełniono błąd. W zupełnie innym miejscu.
Odpuszczenie pewnych sfer życia jeszcze jakoś przechodzi, głównie dlatego, że leży w interesie kobiety, która również ma ochotę wyjść na plotki z przyjaciółkami, czy też odbyć jeden z tych tajemniczych, satanicznych rytuałów na piętrach centrów handlowych. Ale facet domaga się współuczestniczenia w pewnych obszarach życia. Należy je rozpoznać i włączyć do codzienności. Nie zajmują wiele czasu, choć bywają niesłychanie przykre. Wiedzą o tym kobiety poetów, zmuszane do wysłuchiwania rymów częstochowskich; te, które związały się z domorosłymi gitarzystami mają jeszcze gorzej (szczęściem, mało kto trzyma w domu perkusję). Niektórzy uwielbiają filmy o żywych trupach, należy więc, raz na czas, zobaczyć takie arcydzieło w towarzystwie ukochanego. Przykłady można mnożyć. Uczestniczenie w nich, oczywiście okazjonalne, stanowi jeden z warunków utrzymania związku. Dlaczego?
Filmy o zombiech to kretyństwo. Podobnie jak wiersze, znaczki, gadżety. Zarazem są dla faceta cholernie ważne i nie można dać mu odczuć, że marnuje czas na coś zupełnie bezsensownego. W innej sytuacji podda się, odpuści, będzie chodził wściekły lub zatonie w swych idiotycznych zainteresowaniach, rozwalając sprawny dotąd związek. Chyba warto?
Facet chce, gorzej nawet, cholernie potrzebuje, by kobieta oglądała modele, które skleił, chwaliła osiągnięcia w grach video, przytulała się mocno podczas oglądania filmów z Sylwestrem Stallone, lub co gorsza, z Seagalem, no a mecze to już niemal obowiązek. Tego nie odwzajemnimy. Kłopot jest taki, że od nas tego samego oczekiwać się nie da. Nie wiem dlaczego, ale równie dobrze można by próbować strącić słońce piłeczką do golfa.
Nie umiemy interesować się drobiazgami ważnymi dla kobiety, przynajmniej ja takiego faceta nie spotkałem. Nawet nie wiem co to takiego, te drobiazgi: kosmetyki, plotki, programy o urządzaniu domu. Tego nie sposób wytrzymać, żołądek skręca się i rozprasowuje, oczy wysychają. Chłop zwieje bez względu na cenę, choćby nazwano go łachudrą.
Ale kto powiedział, że życie jest sprawiedliwe.
Ten artykuł nie ma jeszcze komentarzy
Pokaż wszystkie komentarze