„Bestie z południowych krain”, Benh Zeitlin
RAFAŁ BŁASZCZAK • dawno temuFilm typowany jest na jednego z oscarowych faworytów. Reżyser stworzył film dziwaczny, trudny, ale nie hermetyczny. Zachwycił krytyków, ale wydaje się, że zachwyci też stroniących od tzw. festiwalowego kina widzów. A to rzadka umiejętność. Zeitlin zadziwia dojrzałością. Od początku posługuje się całkowicie indywidualnym językiem. Zaczarowuje widza, poddaje go swoistej hipnozie.
Bywa, że najtrudniej zachwycić się filmem, który wchodzi na nasze ekrany już uznany za arcydzieło. A tak właśnie jest w tym przypadku. Bestie podbijają kolejne festiwale (Cannes, Sundance), zgarniają najważniejsze nagrody, amerykańscy dziennikarze prześcigają się w mnożeniu zachwytów na ich temat. Debiutujący Benh Zeitlin już dziś nazywany jest największym odkryciem dekady. Stąd siadając przed kinowym ekranem byłem sceptycznie nastawiony. Jak się okazało: zupełnie niepotrzebnie.
Zeitlin opowiada współczesną baśń. Gdzieś na samym południu Stanów nękani kataklizmami ludzie wybudowali wielką tamę. Powyżej niej znalazły się miasta, poniżej: zamieszkałe przez wszelkiej maści renegatów, oderwane od cywilizacji tereny zalewowe. Jednym z dryfujących na wodzie, zbudowanych (dosłownie) ze śmieci osiedli, jest Bathtub. Poznajemy je oczami małej dziewczynki, Hushpuppy (genialna debiutantka, Quvenzhane Wallis). Ludzie żyją tam biednie, ale szczęśliwie. Panuje duch radosnej anarchii: mieszkańcy nie uznają żadnej władzy, praw, zasad. Poza jednym: codziennie urządzają wielkie święto. Boją się jedynie kolejnej burzy, która (jak głosi miejscowa legenda) zniszczy świat i przebudzi prehistoryczne dzikie bestie. I burza nadchodzi…
Po projekcji Bestii trudno uwierzyć, że oglądaliśmy dzieło debiutanta, że grali w nim właściwie sami naturszczycy itd. Zeitlin zadziwia dojrzałością, świadomością kina, kompletnością wizji. Od początku posługuje się całkowicie indywidualnym językiem. Zaczarowuje widza, poddaje go swoistej hipnozie. Niełatwo zdefiniować, na czym ta magia polega. Reżyser wymyka się klasyfikacji. Bo czym są jego Bestie? Bajką? Jak najbardziej. Katastroficznym thrillerem? Owszem. Ostrym komentarzem społecznym, dramatem, komedią? Również. I można by tę wyliczankę kontynuować. Zeitlin brawurowo łączy gatunki, kapitalnie operuje kontrastami: jego film przez większość czasu emanuje nieuchwytnym ciepłem, ale bywa też przerażający. Wszystko spaja tu idealistyczna percepcja dziecka postawionego w obliczu (rozumianej na wiele sposobów) katastrofy. Reżyser czyta świat przez pryzmat wrażliwości Hushpuppy i osiąga w ten sposób zadziwiająco uniwersalny efekt. Bo Zeitlin (niczym Jonze w Gdzie mieszkają dzikie stwory) szuka pierwotnego, zwierzęcego aspektu człowieczeństwa. Analizuje ludzką solidarność względem poczucia zagrożenia. Ale na instynktach nie poprzestaje. Mówi o miłości, przemijaniu, radzeniu sobie z poczuciem straty. Straszy ekologiczną katastrofą, krytykuje amerykańskie społeczeństwo. Wskazuje blaski i cienie bezkompromisowo rozumianej wolności. Tyle, że wszystkie te znaczenia to jedynie drobne elementy tworzące zaskakująco spójny świat Bestii z południowych krain. Bo Zeitlin (na szczęście!) nie narzuca widzowi żadnych wniosków, nie stawia czytelnej tezy. I dlatego udaje mu się film, w którym rzeczywistość miesza się z fantazją w tak bardzo wiarygodny sposób.
Nie byłoby to możliwe, gdyby nie (naprawdę: niepojęta) charyzma Quvenzhane Wallis. Podobną siłę ma kreacja grającego ojca Hushpuppy Dwighta Henry’ego (na co dzień nowoorleańskiego piekarza). Ale o aktorach w Bestiach napisano już dosłownie wszystko. Bez wątpienia Zeitlin miał sporo szczęścia, trafił na właściwych ludzi, umiał wykorzystać ich potencjał. Czy uda mu się to po raz drugi, szczerze mówiąc wątpię. Póki co jego film typowany jest na jednego z oscarowych faworytów. Za co trzymam kciuki, bo reżyserowi udała się jeszcze jedna rzecz: stworzył film dziwaczny, trudny, ale nie hermetyczny. Zachwycił krytyków, ale wydaje się, że zachwyci też stroniących od tzw. festiwalowego kina widzów. A to rzadka umiejętność. I kolejny składnik magii Bestii z południowych krain.
Ten artykuł nie ma jeszcze komentarzy
Pokaż wszystkie komentarze