„Weranda pełna słońca”, Juliette Fay
DOMINIK SOŁOWIEJ • dawno temuPełna ciepła lektura na jesienne wieczory. Pojawiają się w niej sytuacje, z którymi zmaga się na co dzień wiele kobiet. To dlatego powieść powinna przypaść im do gustu. Z taką postacią jak Janie czytelniczki na pewno będą mogły się zidentyfikować, odnajdując w jej życiu podobne problemy, rozterki, smutki i radości. Książka Fay może nas wiele nauczyć.
Nie ma prawdopodobnie nic bardziej bolesnego niż śmierć najbliższej osoby. Czujemy się wtedy tak, jakby ktoś odebrał nam część nas samych, fragment naszego ciała lub część świadomości. Życie pęka wtedy na dwie części, skazując nas na nieustanne poszukiwanie odpowiedzi: Dlaczego tak się stało?, Czy uda mi się kiedyś zapomnieć? Z takimi myślami zmaga się bohaterka powieści Juliette Fay. 38-letnia Janie straciła w wypadku ukochanego męża, zostając sama z dwójką małych dzieci. Chociaż kobieta ma blisko siebie swoją rodzinę i przyjaciół, wciąż zmaga się z rozdzierającą samotnością. Na szczęście jest z nią malutka Carly i kilkuletni Dylan, inteligentne dzieciaki, dla których Janie jest w stanie zrobić wszystko. Odwiedza ją również ksiądz Jake z pobliskiej parafii oraz sympatyczny budowlaniec Tug Malinowski, który kiedyś dogadał się z mężem Janie w sprawie budowy werandy.
Tak oto rozpoczyna się akcja powieści Juliette Fay: bolesne, traumatyczne przeżycie, codzienność samotnej kobiety wychowującej dzieci, rzadkie spotkania z rodziną i przyjaciółmi oraz dwóch facetów, którzy odwiedzają jej dom: nieco nadgorliwy kapłan i typowy budowlaniec. Sytuacja poważna i komiczna jednocześnie. Bo Juliette Fay zaproponowała nam historię wzruszającą i zabawną jednocześnie. Przecież nic w życiu człowieka nie jest jednoznaczne. W każdym smutku możemy odnaleźć odrobinę radości, a każde szczęście trwa tylko przez chwilę. Dobry pisarz musi umieć dostrzec wszystkie te niuanse. I tak też się dzieje w przypadku Werandy pełnej słońca.
Janie jest rozsądną kobietą, która wie, że trudno jej będzie wrócić do normalności, znajdując jakiegoś interesującego faceta. Chociaż wciąż uważa się za dość atrakcyjną kobietę, codzienność mocno ją przytłacza, odbierając ochotę na zajmowanie się sobą. Dlatego z niepokojem obserwuje, jak cotygodniowe rozmowy z księdzem Jakiem przeradzają się w coś poważniejszego, co wcale nie przypomina relacji kapłan – osoba wierząca. Mimo że spotkania z duchownym zostały jej narzucone przez rodzinę, a między nią a księdzem dochodziło do sporów, wdowa nie może opędzić się od pikantnych myśli. By nie ujawniać szczegółów, zdradźmy tylko, że w pewnym momencie dziennikarze przyłapią księdza w domu naszej bohaterki, chodzącego w szlafroku i kapciach. Czy coś ich naprawdę połączy? A może Janie w porę zrezygnuje ze swoich pragnień? Czy przypadnie jej do gustu sympatyczny budowlaniec Tug Malinowski, który wywoła chaos nie tylko w jej przydomowym ogródku? Sprawy skomplikują się bardziej niż myślicie.
Powieść została zbudowana tak, że historia Janie przeplatana jest fragmentami jej dziennika. Kobieta zaczęła go pisać po namowie księdza. I mimo że sceptycznie odnosiła się do tego pomysłu, codziennie notowała kilkanaście zdań. W jednym z wpisów Janie mówi: Uciekając z koszmarnej grupy wsparcia, którą ciotka Jude wyszukała mi w internecie, przekreśliła jedną z możliwości, jakie mi zostały. Nie mogłam jednak patrzeć na terapeutkę, która w tych swoich szpiczastych bucikach i pomarańczowej szmince wyglądała jak przerośnięty elf. Kiedy po raz setny przytaknęła głową ze współczuciem, miałam ochotę rzucić w nią zasmarkaną chusteczką. Do tego jeszcze nieustanne szlochy sześciu czy ośmiu użalających się nad sobą towarzyszy niedoli. Szkoda, że nie przyniosłam ciastek – wyprawilibyśmy stypę jak się patrzy! A więc nasza bohaterka nie straciła poczucia humoru. I chociaż trudno jej to przyznać, pisanie dziennika stało się dla niej namiastką terapii. Tylko czy uda się jej samej naprawić pęknięte serce?
Weranda pełna słońca Juliette Fay to pełna ciepła lektura na jesienne wieczory. Pojawiają się w niej sytuacje, z którymi zmaga się na co dzień wiele kobiet. To dlatego powieść amerykańskiej autorki powinna przypaść im do gustu. Z taką postacią jak Janie czytelniczki na pewno będą mogły się zidentyfikować, odnajdując w jej życiu podobne problemy, rozterki, smutki i radości (marzenia o księdzu będą nieco kontrowersyjne, ale i takie sprawy zdarzają się w relacjach kapłan – parafianka; nie bądźmy fałszywi i pruderyjni!). No i panowie mogę do niej sięgnąć, czując potrzebę poznania skomplikowanej, barwnej, niejednoznacznej psychiki współczesnej kobiety; istoty silnej i wrażliwej, samodzielnej i potrzebującej wsparcia. Książka Juliette Fay może nas wiele nauczyć.
Ten artykuł nie ma jeszcze komentarzy
Pokaż wszystkie komentarze