Piękno i młodość znów na cenzurowanym
DOROTA ROSŁOŃSKA • dawno temuKto nie chciałby być wciąż piękny, młody i sławny? W dodatku doświadczeniem życiowym i mądrością dorównywać siedemdziesięciolatkom? Ale czy faktycznie warto za to zapłacić każdą cenę? Może odpowiedź na te pytania znajdziemy w nowym filmie Olivera Parkera Dorian Gray, wiecznie młody, wiecznie przeklęty, który od tygodnia można oglądać w kinach.
Kto nie chciałby być wciąż piękny, młody i sławny? W dodatku doświadczeniem życiowym i mądrością dorównywać siedemdziesięciolatkom? Ale czy faktycznie warto za to zapłacić każdą cenę? Może odpowiedź na te pytania znajdziemy w nowym filmie Olivera Parkera Dorian Gray, wiecznie młody, wiecznie przeklęty, który od tygodnia można oglądać w kinach.
To kolejna adaptacja jedynej powieści Oscara Wilde'a Portret Doriana Graya. Jedynej, ale jakże aktualnej, mimo że została napisana prawie 120 lat temu. Ten słynny poeta i dramatopisarz poruszył w niej uniwersalne dla całej ludzkości pragnienie nieśmiertelności, urody i sukcesu. Ubrał to w mroczny dziewiętnastowieczny klimat zatęchłego Londynu, gdzie walka o przetrwanie miała chyba większy wymiar niż teraz.
Ale najciekawszy w książce jest tytułowy bohater. Z jednej strony swoją historią ma przestrzec przed zgubnym wpływem próżności. Z drugiej, wbrew moralnym założeniom dzieła, olśniewa w taki sposób, że każdy czytelnik chce być kolejnym Dorianem i skrycie zazdrości mu wszystkiego. Nic więc dziwnego, że książka Wilde'a wywołała skrajne emocje u współczesnych autora. Zawsze tak się dzieje, gdy poruszony temat jest pociągający i deprawujący zarazem.
Gdy pierwsza wersja Portretu Doriana Graya ukazała się w miesięczniku Lippincott's Monthly Magazine, od razu spotkała się z falą krytyki. Otrzymała łatkę skandalizującej, a sam Oscar Wilde obdarowany został reputacją pozbawionego moralności dandysa. Paradoksalnie nie przeszkodziło mu to w karierze, wręcz przeciwnie – najważniejsze salony były dla niego otwarte. W końcu jakże pociągające jest obcowanie ze skandalistą.
Wróćmy jednak do Doriana. Ten elektryzujący, nieco faustowski młodzieniec jest takim dziewiętnastowiecznym „ciachem”, na którego każdy ma ochotę. Takiego właśnie aktora do roli w najnowszym Dorianie Grayu szukał producent Barnaby Thompson.
— Jeśli chodzi o czasy współczesne, pierwszą osobą, o której pomyślałem w odniesieniu do tej książki, był Mick Jagger - mówi Thompson — Został gwiazdą rocka w młodym wieku i mógł robić, co chciał, w pewnym sensie stojąc ponad prawem. Żyjemy w epoce uwielbienia dla gwiazd, w czasach w których uroda i popkultura nabierają coraz większego znaczenia, a koncepcja potęgi piękna i korzyści, jakie może ono zapewnić, jest dziś bardziej aktualna niż kiedykolwiek.
Na planie filmu Wojna domowa Thompson zobaczył brytyjskiego aktora Bena Barnesa.
— Zauważyłem, że Ben ma ciekawe, ciemne oczy, a potem w pewnej chwili delikatnie obrócił głowę w stronę kamery i pomyślałem 'O rany, przecież to Dorian' – wspomina producent.
W związku z tym przedstawił go Oliverowi Parkerowi i aktor spędził z reżyserem kilka kolejnych dni na wspólnej pracy.
— Poddałem go dość surowemu przesłuchaniu, które przeszedł śpiewająco. Zacząłem się ekscytować tym, co może wnieść do postaci Doriana.
Tytułowy Dorian, rozpieszczony przez otoczenie, wierzy w swój urok i wyimaginowane często możliwości. Bierze życie garściami poszukując coraz to nowych doznań. Im mroczniejsze i niedozwolone, tym ciekawsze. Długo wszystko uchodzi mu na sucho. W końcu jest przecież piękny, młody i sławny. To daje mu władzę i rozszerza horyzonty samowolki. Ponieważ jego apetyt nigdy nie jest zaspokojony, poszukiwania przygód trwają. Po drodze ścielą się trupy, a ciężar występków komplikuje powoli zwykłą egzystencję. Klasyczna „palma”, której konsekwencje są najczęściej opłakane.
Co takiego jest w pięknie czy popularności, że wywołują one w ludziach taką gorączkę? I dlaczego piękno im bardziej mroczne, a popularność bardziej skandalizująca, tym bardziej nas pociąga? Najnowszy Dorian Gray nie jest pierwszą ani ostatnią filmową próbą poruszenia tego tematu. Keanu Reeves w Adwokacie Diabła to przecież współczesny Dorian z sądowej sali rozpraw. A tajemniczy malarz z komedii Woody Allena Vicky Cristina Barcelona? Oprócz urody i wykonywanego zawodu ma jeszcze mroczną tajemnicę (podobno strzelał do żony), która zafascynowała graną przez Scarlett Johansson Cristinę.
Dalszych przykładów nie trzeba szukać w sztuce. Jak najbardziej rzeczywista afera gwałtu Romana Polańskiego to czytelne pytanie o granice bezkarności osób uprzywilejowanych dzięki sławie, talentowi, urodzie czy bogactwu.
Paradoksem tej historii będzie teraz błyskotliwa kariera Bena Barnesa, najnowszego filmowego Doriana. Piękny i młody, w dodatku sławny, stanie się bożyszczem kobiet ziemskiego globu. Czerwone dywany rozwijać się będą przed nim i otwierać drzwi największych produkcji. Stanie się współczesnym Dorianem. Czy powtórzy tragiczną historię swojego filmowego bohatera?
Ten artykuł nie ma jeszcze komentarzy
Pokaż wszystkie komentarze