Bohaterem Spadającego Ptaka jest bezimienny Samotnik, mieszkający w domku na szczycie Pałacu Kultury. Jego pustelnię nawiedza dziewczyna, konkretnie Prostytutka, spędza z nim noc, a następnie znika. Samotnik, dręczony przez Pustkę postanawia wyruszyć na poszukiwania ukochanej. Jego droga wiedzie przez Warszawę ale nie taką, którą znamy. To dziwaczne miasto pełne upiorów mogłoby zrodzić się pod koniec delirycznej popijawy Brunona Schulza z Grahamem Mastertonem. Przywołał je jednak dziewiętnastoletni Patryk Suchcicki.
Jeśli istnieje tu jakaś spójność, to trudno ją wychwycić. Większość magicznych zdarzeń można by zastąpić zupełnie innymi, zamienić kolejność, coś dodać lub skreślić. Zgadza się to z poetyką snu, którą autor wybrał, ale książka nie jest śnieniem. Brak wewnętrznej logiki tej wędrówki może być korelatem wewnętrznego zagubienia samego Samotnika, może sama Warszawa jest wielkim złudzeniem. Nie wiadomo. Ten zabieg w połączeniu z trzeszczącym stylem sprawia, że od Spadającego Ptaka odpaść jest stosunkowo łatwo.
Sam Samotnik jest człowiekiem, który zrezygnował, dokonał wycofania się ze świata, a jego ruch w kierunku miasta – normalny dla każdego innego człowieka – naznaczony jest cierpieniem. Pozbawiony właściwości jawi się jako naczynie, w które ma wlać się osobowość czytelnika. Każdy czasem jest samotny, ma dosyć wszystkiego i świat jawi się jako przedsionek piekła. Widziana z tej perspektywy Warszawa jest miastem ponurym, brudnym, a jego mieszkańcy dzielą się na rozbawioną, kolorową młodzież, meneli oraz starsze pokolenie epatujące brzydotą ciała. Ciało jest zresztą kluczowe, Suchcicki zwraca zwłaszcza uwagę na wagę, tusza oznacza ciepło, życzliwość.
Ten układ zapewne wypchnął Samotnika na szczyt Pałacu Kultury, zresztą wszyscy ludzie to efemerydy, pchane przez najprostsze motywy. Niewiele można o nich powiedzieć, żywi mieszają się z umarłymi, płeć traci na znaczeniu. A że życie nie tak kształtuje charaktery, domyślam się, że błąd leży w samym Samotniku: facet zgorzkniał, uciekł na górę i teraz widzi ludzi na podobieństwo korowodu upiorów. Łapię się na tym, że chciałbym pobiec do tego młodego pisarza i zapytać: hej, czy życie jest naprawdę takie złe?
Spadający Ptak może wzbudzić spory gatunkowe. Fantastyka to czy proza oniryczna? Książeczka niewątpliwe ucieszy różnej maści varsavianistów, którzy z ochotą dołączą i ten kawałek do alternatywnej mapy miasta. Sam Suchcicki, człowiek przed dwudziestką udowadnia spory potencjał. Facet ma talent, to już wiemy. A teraz, niestety praca, praca i jeszcze raz praca, nad językiem, fabułą i formą.