Wygodnie i bez wysiłku czy kobieco i z poświęceniem
EWA PAROL • dawno temuOstatnio pewna grupa artystyczna, przynajmniej z nazwy, wystosowała apel do kobiet, by zaczęły częściej nosić spódnice. "Bo to takie naprawdę kobiece" – argumentowali. I, jak by nie patrzeć i jakich by nie mieć zapatrywań ideologicznych, owej tezie nie można całkiem odmówić racji. A to dlatego, że noszenie spódnicy rzeczywiście wiąże się z pewną bardzo kobiecą cechą – mianowicie ze zdolnością do poświęcania się, by wyglądać pięknie i atrakcyjnie, a przynajmniej do tego z determinacją dążyć.
Spódnica bowiem wymaga znacznie więcej uwagi niż o niebo popularniejsze spodnie (stosunek tych pierwszych do drugich w mojej szafie wynosi jeden do dziesięciu). Warto mieć do niej trochę inne buty, bardziej eleganckie, czyli z węższym czubkiem, na smuklejszym obcasiku, a co za tym idzie – znacznie mniej wygodne i niezbyt przystosowane do wielu godzin noszenia, stania w autobusie, biegania po nierównych chodnikach i wertepach. Zdecydowanie nie wypada też, gdy się nosi spódnicę, mieć niedodepilowanych nóg (to znaczy wydepilowanych, tyle że po upływie terminu ważności). Kobiecie wypada jedynie mieć nogi idealnie gładkie, ale kto się dowie, że bywają odstępstwa od tej reguły, jeżeli nogi są ukryte pod spodniami i skarpetami? Do tego dochodzi zmora wielu pań, jednak poza sezonem letnim do spódnicy konieczny dodatek – rajstopy. Rozsądna kobieta, zanim je na siebie naciągnie, musi wykonać staranny pedikiur, aby nie zadrzeć cienkiego nylonu. A to też wymaga czasu i pieniędzy.
Tym oto sposobem spódnica wymusza niezwykle kobiece z natury posiadanie zadbanych nóg, a przynajmniej powinna do tego dopingować i zobowiązywać. Ale to jeszcze nie koniec problemów z rajstopami: równie często drą się one niejako same z siebie albo co najmniej zaciągają od kontaktu z drewnianymi meblami, szczególnie krzesłami lub brzegami blatów. Dlatego w torebce zawsze trzeba nosić na wszelki wypadek drugą parę i uważać, na czym się siada i czego dotyka. Ale na nic zda się ostrożność, jeśli pończochy wykonane są z niskogatunkowego (taniego) włókna — i tak po pierwszym praniu są do wyrzucenia. Pończochy dzielą się zatem na tanie — na raz, na umiarkowanie drogie — na dwa razy i na drogie — na góra cztery razy. W ten sposób noszenie spódnicy staje się także dość kosztowne, bo oznacza spore wydatki na nietrwałe rajstopy. A przecież wydawanie dużych pieniędzy na ciuchy też w powszechnym przekonaniu jest cechą typowo kobiecą.
Liczy się zresztą nie tylko, na czym się siada, by nie podrzeć kolejnej pary rajstop, ale także przede wszystkim to, jak się siada.W spódnicy nie można sobie pozwolić w tej dziedzinie na pełną swobodę, jeżeli nie chce się pokazywać publicznie bielizny i przykuwać uwagi otoczenia. Chodzenie w spódnicy wiąże się zatem z podwyższoną świadomością własnego wyglądu i ruchów. Skupione na kontrolowaniu, czy spódnica opada jak należy, a mowa ciała współgra z kobiecym strojem, kobiety podświadomie ruszają się ładniej, z gracją.
Chociaż powyższe stwierdzenia dotyczą głównie spódnic krótkich, nie znaczy to wcale, że z długimi jest dużo łatwiej: należy, po pierwsze, opanować sztukę chodzenia „jak księżniczka”, czyli nieznacznie unosić spódnicę przy schodzeniu ze schodów, żeby nie zamiatała ziemi i aby nikt na nią nie nadepnął, a podczas wchodzenia do góry – żeby nie nadepnąć na spódnicę samemu. Nie jest to wcale proste, nawet jeśli się ma opanowane chodzenie w płaszczu do kostek, tak jak ja.
Nosząc długą spódnicę trzeba zapomnieć również o dużych krokach i pościgach za uciekającymi autobusami, zwłaszcza tymi, które nie są niskopodłogowe – do nich nawet ciężko kulturalnie wsiąść. Nie pomagają nawet rozporki. Po prostu trzeba poruszać się jak dama, w miarę powoli i dystyngowanie. Jakież to kobiece, choć niełatwe.
Takie rozważania o zaletach i wadach różnych części garderoby sprowokował u mnie nawet nie apel, o którym dowiedziałam się z krótkiej migawki w telewizji, ale przepiękna w ostatnich dniach pogoda. Pomyślałam, że może warto skorzystać z zapewne ostatniej przed zimą okazji i wyciągnąć wiszący od dawna w szafie nieużywany strój. Owszem, wyciągnęłam, ale na tym się skończyło. Najwyraźniej bardziej niż kobiecość, grację i poświęcanie dla tych cenię sobie wygodę i swobodę ruchów.
Ten artykuł nie ma jeszcze komentarzy
Pokaż wszystkie komentarze