Tydzień papieski
MAGDA SZWARC • dawno temuAch, jakże piękny był ten tydzień po śmierci Ojca Świetego. Pełen skupienia. Życzliwości. Zadumy. Spontanicznych gestów dobrej woli. Wielu przeżywało ból. Wielu żałobę, smutek, żal. Wielu zachwyt nad nauczaniem papieża, jego otwartością i żarliwą miłością Boga. Wielu po prostu miało szansę zatrzymać się w pędzie codzienności i posłuchać.
Pomilczeć z innymi. Modlić się.
W radio, wreszcie zamiast komercyjnej rąbaniny i sieczki – muzyka dla ludzi. Aż miło posłuchać. Telewizja bez reklam? Jak w siódmym niebie. Nikt ci nie wciska na siłę, że coś musisz mieć, czegoś musisz chcieć, a bez tego soczku, to twoje dziecko będzie nieszczęśliwe, a bez tej czekoladki gorsze od kolegów.
Nikt nie pytał polityków, co myślą. Zniknęli z ekranów jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki. Nie rozgrywali swoich gierek politycznych. Nie kłamali nam w żywe oczy. Nie zawracali głowy swoimi interesami, kłótniami, pseudo-prawdami. Raj.
Każdy kto chciał, mógł usłyszeć człowieka, który naprawdę żył tym, co głosił. Człowieka wielkiej wiary. Wielkiej miłości. Śmierć Jana Pawła II dotknęła chyba każdego z nas. Mało kto pozostał obojętny. Z tej zadumy powstało wiele spektakularnych pojednań. Prezydentów. Kibiców. Ludzi sportu.
Ale ten święty czas właśnie się kończy. Wracamy do normalności, czyli do tego, jacy jesteśmy naprawdę, poza spektakularnymi chwilami uniesień. Już w sobotę ze łzami w oczach złościła się sprzedawczyni w moim sklepie z pieczywem: „Mam dość tej pracy. Codziennego dokładania do interesu 11, 15 złotych. I to zawsze kradną ci sami. Dziś złapany powie przepraszam, a jutro znów będzie liczyć, że uda mu się w tłoku wynieść 3 kajzerki bez płacenia”. Potem pobili się pseudokibice na „meczu pojednania”. Nic dziwnego. Po to właśnie tam przychodzą. Dziwne by było, gdyby przestali się bić.
Już rozpoczeło się rozlicznie z cyklu “kto co powinien był zrobić”. Tłumaczenie, dlaczego tego nie zrobił. No bo polska delegacja to powinna do Watykanu przyjechać znacznie wcześniej niż przyjechała. No bo prymas Glemp za długo był w Argentynie. No bo miejsca na Placu Świętego Piotra dla polskich parlametarzystów powinny być w pierwszych rzędach i do tego w cieniu, a nie na samym słońcu.
Tylko czekać jak rozpocznie się kampania wyborcza i politycy będą się w swoich spotach reklamowych prześcigać w licytacji, kto bardziej kochał papieża i kogo papież bardziej namaścił. Ocenianie, wartościowanie, nagonki. Polska specjalność. Daleka od papieskiego nauczania.
Wróciły reklamy, kolorowy świat konsumpcji. Czy coś zostanie z czasu refleksji? Nie wiem. Jeżeli cokolwiek się zmieni, to w pojedynczych ludziach, w ich pojedynczych decyzjach, odczuciach. Jakby w kole zębatym przeskoczył jeden ząbek. I znów będzie się koło mozolić do kolejnego wielkiego wydarzenia, które wpłynie na niektórych z nas. W naszych czasach nie trzeba będzie na nie długo czekać. Taki świat.
Ten artykuł nie ma jeszcze komentarzy
Pokaż wszystkie komentarze