Poróżnił nas mój sukces
ZOFIA BOGUCKA • dawno temuStare porzekadÅ‚o mówi, że prawdziwych przyjaciół poznaje siÄ™ w biedzie. Testem na prawdziwÄ… przyjaźń może być również sukces jednej ze stron. Choć stwierdzenie, że prawdziwych przyjaciół poznaje siÄ™ w dobrobycie może wydawać siÄ™ dziwaczne, to kiedy rozejrzyjmy siÄ™ wokół, dostrzeżemy niejednÄ… sytuacjÄ™, bÄ™dÄ…cÄ… argumentem na poparcie tej tezy.
Stare porzekadło mówi, że prawdziwych przyjaciół poznaje się w biedzie. Testem na prawdziwą przyjaźń może być również sukces jednej ze stron. Choć stwierdzenie, że prawdziwych przyjaciół poznaje się w dobrobycie może wydawać się dziwaczne, to kiedy rozejrzyjmy się wokół, dostrzeżemy niejedną sytuację, będącą argumentem na poparcie tej tezy.
Ola (26 lat, prawniczka z Warszawy):
— Z PatrycjÄ… znamy siÄ™, można powiedzieć, od niemowlaka. Od zawsze mieszkaÅ‚yÅ›my w jednym bloku, w jednej klatce, drzwi w drzwi. ByÅ‚yÅ›my nierozÅ‚Ä…czne — razem lepiÅ‚yÅ›my babki z piasku, potem odrabiaÅ‚yÅ›my lekcje, wagarowaÅ‚yÅ›my czy plotkowaÅ‚yÅ›my o chÅ‚opakach. Nawet ubieraÅ‚yÅ›my siÄ™ tak samo – bawiÅ‚o nas to, że ktoÅ›, kto nas nie zna, bierze nas za siostry. Od podstawówki, przez gimnazjum, do liceum siedziaÅ‚yÅ›my w jednej Å‚awce. PrzyjaźniÅ‚yÅ›my siÄ™, jedna o drugiej wiedziaÅ‚a wszystko, mogÅ‚yÅ›my na siebie liczyć.
PoszÅ‚yÅ›my na te same studia. Ja od zawsze chciaÅ‚am być prawniczkÄ…, takÄ… niesztampowÄ…, w stylu Ally McBeal. Patrycja zaÅ› marzyÅ‚a, by zostać malarkÄ… – oj, dobrze wÅ‚adaÅ‚a pÄ™dzlem, ale rodzice kazali jej siÄ™ popukać w gÅ‚owÄ™. Powinna być realistkÄ…, myÅ›leć o swojej przyszÅ‚oÅ›ci. UlegÅ‚a presji – wybraÅ‚a prawo. ByÅ‚yÅ›my w jednej grupie i – to oczywiste — akademiku. Ja od poczÄ…tku odnalazÅ‚am siÄ™ w tej materii, mojej przyjaciółce szÅ‚o gorzej. O ile ja nie miaÅ‚am kÅ‚opotów z ryciem na pamięć – Å›miaÅ‚yÅ›my siÄ™, że wkucie na blachÄ™ książki telefonicznej jest dla mnie fraszkÄ…, o tyle Pati ciÄ…gle miaÅ‚a coÅ› w plecy. Poprawki, zaliczenia i warunki to jej studencka codzienność. FrustrowaÅ‚o jÄ… to, spalaÅ‚o i mÄ™czyÅ‚o. Zaczęło siÄ™ miÄ™dzy nami źle dziać. PrawdÄ™ mówiÄ…c to trudno siÄ™ dziwić – zawsze szÅ‚yÅ›my Å‚eb w Å‚eb, a teraz któraÅ› zostawaÅ‚a w tyle. Partycja byÅ‚a zÅ‚a i na siebie, i na mnie, i na rodziców, którzy ciÄ…gle jÄ… besztali, że sobie nie radzi, oczywiÅ›cie mnie podajÄ…c za wzór. Ja z kolei, nie dość, że nie umiaÅ‚am jej pomóc (przecież nie bÄ™dÄ™ zdawać za niÄ… egzaminów), to do koÅ„ca nie umiaÅ‚am cieszyć siÄ™ ze swoich sukcesów. NaprawdÄ™ smutno mi byÅ‚o, a i nie raz czuÅ‚am siÄ™ zawstydzona jakÄ…Å› pochwaÅ‚Ä… od wykÅ‚adowcy czy Å›wietnym wynikiem.
KtóregoÅ› dnia, kiedy zaproponowaÅ‚am jej, żebyÅ›my wspólnie siÄ™ pouczyÅ‚y do kobylastego kolokwium, Patrycja wybuchÅ‚a – pÅ‚aczÄ…c i wrzeszczÄ…c wyrzuciÅ‚a mi, że robiÄ™ to po to, by dowartoÅ›ciować siÄ™ jej kosztem. ZdÄ™biaÅ‚am, czuÅ‚am siÄ™, jakby daÅ‚a mi w twarz. Nie obraziÅ‚am siÄ™ wtedy, a i nie poddaÅ‚am — walczyÅ‚am o niÄ…, ale miÄ™dzy nami byÅ‚ tylko chłód. StwierdziÅ‚am, że przyjaciółkÄ™ mogÅ‚abym odzyskać prawdopodobnie tylko wtedy, kiedy odpuÅ›ciÅ‚abym sobie bycie najlepszÄ…, a może i w ogóle studia. Nie poszÅ‚am na to, a nasza przyjaźń nie przetrwaÅ‚a tej próby. Ona odpadÅ‚a po drodze, ja walczyÅ‚am do koÅ„ca, niestety już solo.
Patrycja wróciÅ‚a do rodziców, zostaÅ‚a kosmetyczkÄ…. Widujemy siÄ™ rzadko — tylko wtedy, kiedy raz na jakiÅ› czas wpadnÄ™ do mojej mamy. Mówimy sobie cześć, uÅ›miechamy siÄ™ do siebie, ale każda próba rozmowy wypada drÄ™two. MyÅ›lÄ™, że przypominam jej porażkÄ™, a ona woli nowÄ… siebie — nie chce wracać do swego starego obrazu. Szkoda, że pokonaÅ‚a nas rzeczywistość. A może tak musiaÅ‚o siÄ™ stać, bo — po prostu — wyrosÅ‚yÅ›my z tej przyjaźni?
Magda (29 lat, plastyczka z Krakowa):
— Moja siostra jest ode mnie starsza o cztery lata. Choć jesteÅ›my do siebie bardzo podobne fizycznie, to psychicznie… Ja jestem spokojnÄ…, wyważonÄ… i cichÄ… osobÄ…, ona zaÅ› – niezwykle wyrazistÄ… osobowoÅ›ciÄ…. Jest charyzmatyczna, ambitna, bardzo inteligentna. Ma ciÄ™ty jÄ™zyk, bywa bezduszna i cyniczna – wyznacza sobie cele, do których idzie po trupach. To, jak można siÄ™ domyÅ›lić, nie zjednywaÅ‚o jej nigdy sympatii. Nie miaÅ‚a koleżanek i przyjaciółek, a i dla nas, swoich bliskich, byÅ‚a trudna we współżyciu. NosiÅ‚a siÄ™ wysoko, gardziÅ‚a przeciÄ™tnoÅ›ciÄ… i wznosiÅ‚a siÄ™ ponad takie pierdoÅ‚y jak relacje miÄ™dzyludzkie – to bowiem, nawet przy dużych nakÅ‚adach pracy, nie przynosiÅ‚o namacalnych efektów. PostawiÅ‚a na pieniÄ…dze i karierÄ™. Przez życie szÅ‚a jak burza – odnosiÅ‚a sukcesy od przedszkola po studia menedżerskie, w pracy okazaÅ‚a siÄ™ być rekinem biznesu. Niestety jej życie osobiste to klÄ™ska – ma męża, który robi karierÄ™ za granicÄ…, a tÄ™sknotÄ™ za dziećmi – do której siÄ™ naturalnie nie przyznaje – leczy obecnoÅ›ciÄ… kotów. Ma ich pięć. Ja z kolei zawsze byÅ‚am przeciÄ™tna. Dobrze sobie radziÅ‚am w szkole, ale nikogo nie powalaÅ‚am bÅ‚yskotliwoÅ›ciÄ… i erudycjÄ…, jak Aneta. MiaÅ‚am za to przyjaciół, byÅ‚am popularna towarzysko, graÅ‚am w koszykówkÄ™, biegaÅ‚am na dyskoteki i robiÅ‚am gÅ‚upoty – byÅ‚am zwykÅ‚ym dzieckiem i typowÄ… nastolatkÄ…. Dla mojej siostry zaÅ› — zabawnÄ… maskotkÄ… i tÅ‚em, które pokazuje, jaka ona jest nieprzeciÄ™tna.
Choć nie było między nami gorącej miłości, to lubiłyśmy się. Aneta broniła mnie przed rodzicami, a i wspierała finansowo. Pieniądze, tak naprawdę, to była jedyna rzecz, na którą mogłam liczyć. Po studiach plastycznych wyszłam za mąż i urodziłam dziecko. Pracowałam dorywczo – prowadziłam kursy, uczyłam plastyki. Byłam szczęśliwa, choć było nam cholernie ciężko. Mój mąż nie zarabiał kokosów, ja także – a trzeba było za coś żyć. Byliśmy sami – nie mogliśmy liczyć na niczyją pomoc ani wsparcie materialne, ani pomoc w opiece nad dzieckiem. Moja siostra lubiła do nas wpaść raz na jakiś czas, ale nie po to, by ogrzać się rodzinnym ciepłem, a dowartościować się – kiedy ona jeździła na egzotyczne wczasy, mieszkała w obłędnej willi i jadła jak królowa, my ledwo wiązaliśmy koniec z końcem. Czuła się taka bogata i wielka – kobieta sukcesu. A my? Ot, banalna biedota. Zawsze jednak mogliśmy poprosić ją o pożyczkę – naturalnie musieliśmy wszystko oddać, odpracować, no i koniecznie bić pokłony. To było żałosne, ale czasem nie mieliśmy wyjścia… Doszło do tego, że Aneta odnosiła się do mnie jak do ubogiej kuzynki ze wsi, a moją rodzinę traktowała jak gorszą kategorię. Znosiliśmy to, ale ograniczaliśmy kontakty do minimum.
Sytuacja zmieniła się, kiedy mój maż zaczął dobrze zarabiać. Ponieważ jesteśmy oszczędni i gospodarni, nie żyjemy ponad stan, to stać nas na dobry samochód i piękne wakacje. Wraz ze zmianą naszej sytuacji życiowej zmieniło się jeszcze jedno – straciłam kontakt z siostrą. Ja miałam dość traktowania mnie jak wioskowego głupka, nie musiałam się już godzić na ochłapy. A ona? Nie poradziła sobie z tym, że moje akcje poszły w górę. Nagle jakby straciła animusz, uśmiech zszedł jej z twarzy. Już nie jest najlepsza – bo i ja mam to, co ona, czyli pieniądze, za to ona nie ma tego, co ja mam – szczęśliwej rodziny. Stała się wobec mnie bardzo krytyczna, małostkowa, zwyczajnie wredna. Unika nas. Szkoda… Jestem szczęśliwa, mam wszystko – brakuje mi jednak siostry, nawet tak zimnej i wyniosłej jak Królowa Śniegu.
Ten artykuł nie ma jeszcze komentarzy
Pokaż wszystkie komentarze