Boję się małżeństwa
MAGDALENA TRAWIŃSKA-GOSIK • dawno temuPrawie wszystkie wolnego stanu kobiety marzą o romantycznych zaręczynach i wyznaniu miłości do końca życia, o deklaracji ukochanego mężczyzny i wspólnym życiu, małżeństwie i dzieciach. Prawie... Bo oprócz Eweliny i pewnie kilku innych kobiet. To głównie na ich wypowiedzi liczy zakochana, ale niezdecydowana bohaterka tego tekstu.
Ewelina (26 lat, tłumacz z Krakowa):
Mam chyba najbardziej zadziwiającą fobię – boję się małżeństwa. Od ośmiu lat jestem z tym samym mężczyzną. Kocham go — chyba, bo nie mam porównania, byłam tylko z nim. Jeśli jednak ludzie, którzy się kochają — rozumieją bez słów, czują pożądanie i tęsknią za sobą, gdy przez tydzień z musu zostali odseparowani – to znaczy, że między nimi jest miłość?
To niewiarygodne, ale mój kochający mężczyzna pięć razy prosił mnie o rękę i wstyd przyznać, pięć razy mu odmówiłam. Od ostatniego razu minął prawie rok i boję się, że wkrótce znów spróbuje. Moja odmowa nie oznacza, że nie chcę z nim łączyć przyszłości, wręcz przeciwnie, życia sobie bez niego nie wyobrażam. Ale gdy mnie prosi tak poważnie, czuję lęk i proszę, żeby dał mi jeszcze czas. Jest tolerancyjny, ale widzę, że cierpi przeze mnie, bo nie rozumie mojego zachowania i tłumaczy je na swój sposób: że go nie kocham, że nie myślę o nim poważnie, że pragnę czegoś innego. To nieprawda. Ja także nie rozumiem, dlaczego tak panikuję, gdy klęka przed mną z bukietem kwiatów i z pierścionkiem?
Pierwsza próba zaręczyn była bardzo dziecinna i niewinna. Pojechaliśmy do jego babci na wieś. Był sierpień, wakacje, słońce, pole, łąka. Cudownie. Pierwszy raz w życiu spałam w stodole na sianie. Gadaliśmy całą noc z jego rodzeństwem i piliśmy skradzioną ze spiżarni nalewkę z czarnej porzeczki. Całe szczęście, że gadaliśmy, bo w stodole łaziły myszy i ja i tak bym nie zasnęła. Nad ranem wynieśliśmy koc na trawę i spaliśmy pod gołym niebem. Mieliśmy wtedy po 19 lat, właśnie zdaliśmy maturę i dostaliśmy się na studia. Słowem – taka totalna sielanka. Któregoś wieczoru Łukasz wziął mnie za rękę i wyciągnął na spacer po łąkach. Trawa pachniała, robiłam bukiet z chabrów i maków. I wtedy właśnie zrobił to po raz pierwszy. Znalazł czterolistną koniczynę, owinął mi wokół palca i zapytał, czy chciałabym zostać jego żoną do końca życia. Czy każda z kobiet nie marzy o tak romantycznym chłopaku i takich zaręczynach? Czy ktokolwiek wyobraża sobie, że mogłam wtedy odmówić? Możecie nazwać mnie podłą, tak właśnie się czuję. Wtedy, zwiałam z tego pola. Łukasz został zdezorientowany, usiadł i zaczął grzebać patykiem w ziemi. Wróciłam po godzinie, jak już się ściemniało. Przeprosiłam i powiedziałam, że to za wcześnie, że nie jestem gotowa, że go kocham, ale potrzebuję więcej czasu. Prawie to samo mówię za każdym razem.
Zrobił to za rok na obiedzie u moich rodziców. Był odpicowany i w garniturze. Poważny, skoncentrowany. Zdziwiłam się, jak go takiego w drzwiach ujrzałam, bo on raczej w garniturach nie chadza. Oświadczył się przy wszystkich uczestnikach obiadu. Wybiegłam zapłakana. Poszedł za mną do mojego pokoju i mnie uspokajał. Wtedy byłam przykra, nie mogłam zrozumieć jak mógł mnie tak upokorzyć przy wszystkich, postawić w tak głupiej sytuacji. Czułam się, jak uczeń po tablicą, który musi zareagować na pytanie nauczycielki. Obraził się. Rodzice nie dopytywali, znali mnie lepiej. Do tematu zaręczyn długo nie wracał.
Zamieszkaliśmy razem i zaczęło być naprawdę fantastycznie. Któregoś dnia, obudził mnie zapach jajecznicy na słoninie (uwielbiam), kawy i tostów. Przyniósł mi to wszystko na tacy z bukietem fiołków i z liścikiem. To samo pytanie zadał mi pisząc na czerpanym papierze. Może bał się już takiego wyznania wprost i mojej reakcji. Wtedy przytuliłam go i porozmawialiśmy naprawdę szczerze. Obiecałam, że to już ostatni raz, ale muszę się zastanowić. Rozmawialiśmy o uczuciach, przekonałam go, że naprawdę go kocham i nie wyobrażam sobie życia bez niego, że na pewno kiedyś będziemy małżeństwem i urodzę gromadkę dzieci. Ale nie teraz, jeszcze nie! Uspokoił się, chyba rozumiał.
Czwarty raz zrobił to w samochodzie. Bardzo się pokłóciliśmy. Jechaliśmy do znajomych na imprezę. W trakcie kłótni dosłownie rozkazał mi, żebym dała mu odpowiedź. Mieliśmy po 24 lata i kończyliśmy studia. To dobry moment, by rozpocząć poważną pracę i poważne życie. Oczekiwał natychmiastowej deklaracji. Popłakałam się i na tym się skończyło. Od tego czasu zaczęło się między nami psuć. Łukasz rozpoczął nową pracę, miał mniej czasu dla mnie. Siedziałam całymi dniami w domu i robiłam tłumaczenia na zlecenia kilku firm. Wtedy też pojawiła się Patrycja – jego koleżanka z pracy. Spędzali dużo czasu ze sobą w biurze i poza nim. Niby omawiali ważne sprawy, ale tak naprawdę pili wino, jedli razem kolację, odwoził ją do domu. Wierzę, że do niczego nie doszło. Łukasz taki nie jest. Zresztą, rozmawialiśmy o tym. Jego zachowanie jednak dało mi do zrozumienia, że jest zmęczony mną, moimi kaprysami, fobią. Dlatego szuka towarzystwa innej kobiety, która byłaby odskocznią. Wtedy postanowiłam, że się zgodzę, że muszę rozpocząć życie na poważnie, mieć dzieci, mieszkanie, porządną pracę. Zaczęłam nawet wyczekiwać, kiedy mnie poprosi o rękę.
Zrobił to, ale dopiero po roku. Był to kiepski moment, bo mieliśmy kłopoty finansowe. On stracił pracę, szukał nowej, a ja miałam tylko moje zlecenia i niezapłacony czynsz. Zrobił to elegancko, w restauracji, przy lampce wina. Położył mi na talerzu pierścionek i patrzył mi w oczy. Łzy mi napływały. Siedziałam wpatrzona w pierścionek i słowa z siebie wydusić nie mogłam. Poszłam do toalety. Długo nie wracałam. Gdy wreszcie przyszłam, pierścionka już nie było, a Łukasz jadł sałatkę. Nie patrząc na mnie wycedził przez zęby, że zupa mi wystygnie. Jedliśmy w milczeniu i od tamtej pory nie wróciliśmy do tematu.
Minął prawie rok. Boję się, że znów to zrobi. Nadal nie czuję się gotowa. Wiem, że nikt mi w to nie uwierzy, ale kocham tego faceta nad życie i nie zamieniłabym go na innego. Nie wiem, dlaczego tak bardzo boję się powiedzieć „tak”. Liczę, że odpowiedź znajdę wśród wypowiedzi innych kobiet. Może obcym osobom łatwiej zrozumieć moje zachowanie, a może znajdzie się i taka, która przechodzi przez to samo.
Ten artykuł nie ma jeszcze komentarzy
Pokaż wszystkie komentarze