Niebezpieczny fast food
JOLANTA MARTIN • dawno temuW ostatnich latach znacznie wzrosła liczba Polaków jadających większość posiłków poza domem. Kiedyś niedrogie i szybko podane potrawy serwowały bary mleczne, w których można było zjeść swojskie pierogi czy zupę pomidorową. Obecnie takie bary są już rzadkością, za to prawie na każdej ulicy w centrum dużego miasta można spotkać bary lub małe budki oferujące fast food.
W ostatnich latach znacznie wzrosła liczba Polaków jadających większość posiłków poza domem. Są to przede wszystkim młodzi mieszkańcy dużych miast, którzy żyją w ciągłym pośpiechu, spędzając wiele godzin w pracy, na uczelni lub starając się pogodzić naukę i pracę. Zwykle twierdzą oni, że nie mają czasu na przygotowywanie i celebrowanie posiłków, a chcą zjeść szybko, tanio i smacznie. Kiedyś niedrogie i szybko podane potrawy serwowały bary mleczne, w których można było zjeść swojskie pierogi czy zupę pomidorową. Obecnie takie bary są już rzadkością, za to prawie na każdej ulicy w centrum dużego miasta można spotkać bary lub małe budki oferujące fast food. W dosłownym tłumaczeniu z języka angielskiego nazwa ta oznacza szybką żywność, a Amerykanie stosują często jeszcze bardziej dosadne określenie – junk food, czyli śmieciowe jedzenie.
Istnieje wiele rodzajów tego typu produktów, a łączy je zwykle atrakcyjny wygląd, stosunkowo niska cena i forma podania, która daje możliwość zaspokojenia głodu nieomal „w biegu”. Przecież aby zjeść hamburgera czy porcję frytek, nie potrzeba nawet siadać przy stole, nie mówiąc już o używaniu sztućców. Niestety są to jedyne, choć wątpliwe, zalety tego typu potraw, ponieważ ich walory żywieniowe są znikome.
Żywność typu fast food przygotowywana jest z półproduktów bardzo wysoko przetworzonych, a więc praktycznie pozbawionych niezbędnych witamin i soli mineralnych. Oczywiście niektóre bary szybkiej obsługi oferują również sałatki, jednak są one zwykle przygotowywane na długo przed podaniem, przez co tracą wiele swoich cennych wartości. Dodatkowo przeważającym składnikiem większości takich sałatek jest tłusty sos majonezowy.
W potrawach fast food wykorzystuje się białe, miękkie pieczywo wypiekane z wysoko oczyszczonej mąki pszennej. Takie pieczywo zawiera właściwie tylko skrobię, cukier i sól. W odróżnieniu od pieczywa pełnoziarnistego, pozbawione jest witamin z grupy B oraz błonnika, który jest substancją balastową niezbędną dla prawidłowej pracy przewodu pokarmowego.
Przyjemny smak fast foodów uzyskuje się przede wszystkim dzięki ogromnej ilości zawartej w nich soli kuchennej. Jej nadmiar silnie obciąża nerki, może prowadzić do obrzęków, a szczególnie niebezpieczny jest dla osób z nadciśnieniem.
Potrawy z barów szybkiej obsługi dostarczają również organizmowi dużych ilości tłuszczów. Do smażenia tych potraw używa się tak zwanej frytury, czyli utwardzonych wodorem pod wysokim ciśnieniem tłuszczów roślinnych. W wyniku procesu utwardzania powstają izomery trans nienasyconych kwasów tłuszczowych, których nadmiar działa na organizm równie szkodliwe jak nadmiar nasyconych tłuszczów zwierzęcych. Powoduje zwiększenie poziomu „złego” cholesterolu LDL i trójglicerydów oraz obniżenie poziomu „dobrego” cholesterolu HDL, przyczyniając się do rozwoju miażdżycy. Badania wykazały również, że spożywanie w nadmiernych ilościach produktów bogatych w izomery trans nienasyconych kwasów tłuszczowych wyjątkowo sprzyja tyciu, szczególnie w części brzusznej. Doświadczenia przeprowadzono na małpach, z których jedna połowa otrzymywała 8% codziennych kalorii tylko w postaci tłuszczów trans. Druga połowa badanej grupy małp dostawała taką samą ilość tłuszczu, ale pod postacią tłuszczów nienasyconych, np. oliwy. Badania trwały sześć lat i po tym czasie małpy karmione tłuszczami trans przytyły ponad 7%, a małpy karmione zdrowymi tłuszczami o 1,8%.
Sporadyczne zjedzenie zapiekanki czy frytek z baru szybkiej obsługi na pewno nie zrujnuje nam zdrowia, ale już regularne jedzenie żywności fast food może mieć katastrofalne skutki. Wielbiciele fast foodów, wciąż obojętni na ostrzeżenia żywieniowców i lekarzy, powinni obowiązkowo obejrzeć film dokumentalny z 2004 roku zatytułowany „Super Size Me”. Film jest zapisem eksperymentu, któremu poddał się młody mężczyzna, postanawiając przez miesiąc żywić się wyłącznie daniami oferowanymi przez jedną z największych sieci barów szybkiej obsługi. Bohater filmu po miesiącu takiej diety przytył 12 kilogramów. Pojawiły się u niego również dolegliwości żołądkowe, czuł się ociężały i narzekał na bóle głowy. Podczas trwania eksperymentu mężczyzna był pod stałą opieką lekarzy, którzy obawiali się o jego zdrowie, obserwując wzrastający poziom cholesterolu i trójglicerydów we krwi. Bohater filmu skarżył się także na zły nastój oraz spadek libido.
Ten artykuł nie ma jeszcze komentarzy
Pokaż wszystkie komentarze